Prawdziwe oblicze baśni
Obraz Edwarda Burne-Jonesa „Król Kofetua i Żebraczka” został namalowany na przełomie lat 1883/1884, pierwszy raz wystawiony w Grosvenor Gallery w 1884, zakupiony został przez Tate Gallery Londynie w 1900 r. Edward Burne-Jones bywa nazywany malarzem drugiej fali Prerafaelitów (Bractwo Prerafaelitów założyło w 1848 r. trzech studentów Royal Academy: Dante Gabriel Rossetti, William Holman Hunt i John Everett Millais, którzy w ramach buntu przeciw akademickiej sztuce odwołali się do sztuki gotyku i włoskiego quattrocenta – aż do późnych dzieł Rafaela). Burne-Jones był zafascynowany średniowiecznymi legendami oraz poezją romantyczną, tworzył przy tym dzieła symbolistyczne.
“Król Kofetua i żebraczka” to obraz olejny; płótno tworzy pionowy prostokąt o wymiarach 2,93 x 1,35 m. Jest sygnowany „E.B.J. 1884”. Przedstawia on postacie ze staroangielskiej ballady – król Kofetua miał być monarchą afrykańskim, który gardził miłością i kobietami, dopóki nie spotkał pięknej żebraczki Penelophon, którą pokochał i, poślubiwszy, uczynił swoją królową (i żyli długo i szczęśliwie). Klasyka, którą znakomicie znamy z baśni o Kopciuszku, czyż nie? Historia ta pochodzi ze staroangielskiej pieśni; balladę „A song of a Beggar and a King” w 1612 r. zamieścił Richard Johnson w „Crown Garland of Goulden Roses”, skąd zaczerpnął ją Thomas Percy, w 1765 r. wydając „Reliques of Ancient English Poetry”. Tematem legendy zainteresował się też Alfred Tennyson, napisawszy krótki, 16-linijkowy wiersz p.t. „The Beggar Maid”. Utwór ten opisywał tylko moment, w którym król ujrzał żebraczkę i pokochał ją – i to właśnie na tym momencie skoncentrował się Burne-Jones.
W wierszu Tennysona król władczo postanawia, że poślubi żebraczkę, zaś na obrazie zdaje się raczej w pokorze oczekiwać na jej decyzję – nie tylko zdjął koronę, ale także złożył u jej stóp swój oręż. Jednakże żebraczka Penelophon nie tryska radością, nie rzuca się mu w ramiona. Jest raczej smutna – dlaczego? Z jednej strony wie, że to jej życiowa szansa, z drugiej jednak zdaje sobie chyba sprawę, że owo uwielbienie od króla nie jest prawdziwą miłością, ale czysto egoistyczną kalkulacją. Po prostu: król Kofetua znalazł sobie żebraczkę, z której postanowił „zrobić” idealną królową, a która, zważywszy na swój stan, będzie zawsze musiała być mu za to wdzięczna. Bo żaden Kopciuszek, niestety, nigdy nie będzie mieć prawa do oczekiwania partnerskiej relacji od księcia, szacunku i prawa do własnego zdania. Przecież książę wyciągnął ją z rynsztoka. Powinna być mu zatem wdzięczną, a królewski mąż nigdy nie będzie się z nią musiał liczyć tak, jak by tego oczekiwała księżniczka równa mu stanem. Zawilce, które trzyma na obrazie Penelophon, posiadają symbolikę miłości nieodwzajemnionej. Smutna ta baśń – ale przynajmniej na tym obrazie jeszcze kobieta się waha, może się jeszcze wycofa. Kopciuszek poszła w tę złotą klatkę bez zastanowienia i jeszcze z radością. Przekaz baśni jest tak naprawdę brutalny: kobieta ma szczęście, jeśli znajdzie się bogaty mężczyzna, który podejmie decyzję o poślubieniu jej – innej możliwości osiągnięcia czegokolwiek w życiu niewiasta nie ma, zatem gdy taka szansa się trafia, to należy brać i całować po rękach. Psiakostka, znowu gender, nie chce być inaczej.
A jeśli już mowa o baśniach – te najsłynniejsze są zazwyczaj głęboko zakorzenione w kulturze europejskiej, a ich pierwotne wersje są okrutne, brutalne i generalnie dalekie od tego, co dziś znamy. Weźmy na przykład taką Śpiącą Królewnę: wczesną wersję stanowi opowieść, którą odnajdziemy w “Baśniach” Giambattisty Basile’a (1575-1632). Jego Śpiąca Królewna, o imieniu Talia, nie została obudzona przez pocałunek księcia – pewien król znalazł ją nieprzytomną (wszedł do jej pałacu poszukując swego sokoła, który tam wleciał), spodobała mu się i po prostu ją zgwałcił, a potem zostawił (nadal śpiącą) i odjechał. W wyniku tego gwałtu urodziła (wciąż nieprzytomna) bliźnięta, a jedno z nich ssąc jej palec wyciągnęło z niego zatruty cierń – wówczas się obudziła. To by było na tyle, jeśli chodzi o szarmanckich książąt.
bardzo się wysiliłam komentując i chwaląc artykuł…ale zamiast się zamieścić, wszystko znikneło – wiec teraz już nie mam siły od nowa…ale gratuluję treści
Dziękuję :)
Cieszę się, że mogłem obejrzeć ten obraz w dobrej rozdzielczości i przeczytać historię. Dziękuję. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że żadnej płci nie jest łatwo ‘wżenić się’ w bogatą rodzinę. Nie ma łatwej definicji słowa mezalians.
To prawda. Dziękuję za komentarz :)
Ciekawe, co też czytają/przeglądają postacie na drugim planie na balkonie? Kim są?
Postacie chłopców na balkonie są interpretowane jako nawiązanie do włoskiego malarstwa renesansowego – trzymają oni nuty. Interpretacje są różne – może to być nawiązanie do faktu, że temat obrazu zaczerpnięty został ze staroangielskiej pieśni, prawdopodobnie pierwotnie przez takich śpiewaków wykonywanej ku uciesze dworu. Z drugiej strony badacze przywołują kontekst muzykujących na niebie lub na dachu aniołów, obecnych przy radosnych wydarzeniach, najczęściej w scenie Bożego Narodzenia – w takim wypadku chłopcy na balkonie podkreślaliby radosny i cudowny charakter momentu narodzin wielkiej miłości. Jednakże chłopcy ci mają zamknięte usta – zatem jeszcze nie zaczęli swej pieśni – może dlatego, że obraz przedstawia chwilę napięcia, żebraczka jeszcze nie jest tu królową, nie wiadomo, czy przyjmie zaloty króla; jest to moment niepewności, i śpiewacy jeszcze nie mogą opiewać happy endu, toteż niejako trwają w zawieszeniu, oczekując na rozwiązanie sytuacji. Takie w każdym razie są propozycje interpretacji tego elementu obrazu.
Dziękuję :o)
Mnie się zdawało, że z tych zapisków chcieli wyczytać przyszłość pary na pierwszym planie, a ich miny smutne czy zadumane wcale dobrze nie wróżą…
Poza tym że to chłopiec i dziewczyna. Że jedno jest podobne do żebraczki, drugie do księcia. I czy tylko mnie się tak zdaje, czy to jakiś zamiar za tym jest….
A tu okazuje się, jaki laik ze mnie.
Ale to chyba nie jest źle, jak wyobraźnia snuje swoje wątki?
Miłego popołudnia :o)
Ależ to właśnie o to chodzi, żeby każdy sam szukał własnych interpretacji dzieła sztuki! Nie ma jednej właściwej odpowiedzi; to, że jacyś historycy sztuki coś zaproponowali, to nie musi być odpowiedź ostateczna ;) Sztuka jest po to, żeby pobudzać wyobraźnię!
W Wikipedii jest reprodukcja szkicu gwaszem, na którym co najmniej jedna z postaci na balkonie zdecydowanie nie jest chłopcem, trzyma wyraźnie widoczne nuty – jakby trochę mniej średniowieczne niż na obrazie olejnym – przy czym obie (oboje) mają otwarte do śpiewu usta. Żebraczka jest zupełnie nie posągowa, a jej spojrzenie, nie wbite w widza, lecz skierowane ku kwiatom trzymanym w lewej ręce, bardziej… hm, ludzkie.
Jeśli miałbym pokusić się o własną interpretację zasadniczego motywu, to piękna żebraczka chyba nie tyle obawia się upokarzającego statusu małżonki wziętej w przysłowiowej jednej koszuli, co ma świadomość, że dotychczasowy brak zainteresowania króla kobietami nie zapowiada nic dobrego w łożnicy. Tutaj też siedzi jakiś taki, jakby nie wiedział, co robić ;)
Jeżeli ktoś z Czytelników zechce przeczytać ten tekst:
https://polona.pl/item/krol-kofetua,MjQ2ODk1NjQ/8/#info:metadata
a potem posłuchać przepięknego a mało znanego nawet muzykom (polscy muzycy zresztą prawie w ogóle nie znają polskiej muzyki) poematu symfonicznego Ludomira Rózyckiego “Król Kofetua” op. 28 (inspirowanego własnie tą lekturą, autorstwa Juliusa Zeyera, czeskiego zapomnianego modernisty), zetknie się z jeszcze innym aspektem obrazu Byrne – Jonesa a zwłaszcza z zagadnieniem spojrzenia króla i żebraczki. Jedno z moich najpiekniejszych przeżyć z muzyką i słowem, którym chciałbym się tutaj podzielić.
https://www.youtube.com/watch?v=20SpFF166S0
Bardzo piękny, nieznany mi dotąd utwór, chociaż przed laty trochę czasu spędziłem kartkując Miriamową “Chimerę”. Poemat istotnie rzuca nowe światło na obraz Sir Edwarda, w interpretacji Zeyera przedstawiający nie oświadczyny, ale tragiczno-melancholijny finał miłości do tej, która za chwilę zostanie królewską wdową. Dziękuję za okazję do lektury i zadumy.
I ja dziękuję bardzo – to fantastyczne konteksty!