
Zmysł marketingowy – level: expert.

Ostatnimi czasy karierę w sieci zrobiło „odkrycie“ i odtworzenie (!) partytury namalowanej na pośladkach potępieńca z piekła na prawym skrzydle tryptyku zwanego Ogrodem Rozkoszy Ziemskich, namalowanego przez Hieronima Boscha. Przyjrzyjmy się zatem tej sprawie – choć na takie dzieło jeden wpis na blogu to z pewnością za mało.
Hieronim Bosch (ur. ok. 1454, zm. ok. 1516) naprawdę nazywał się Hieronymus (Jeroen) Anthoniszoon van Aken i był niderlandzkim malarzem, działającym w brabanckim mieście ‘s-Hertogenbosch. Jednym z jego najsłynniejszych dzieł jest wspomniany tryptyk, powstały w końcu XV wieku lub niedługo po roku 1500 (choć część badaczy datuje go po badaniach dendrochronologicznych na koniec lat 60-tych XV wieku!). Jest pełen zupełnie niesamowitych przedstawień dziwnych zwierząt i maleńkich nagich ludzi, oraz owoców – z tego względu w tekstach XVII-wiecznych pojawiają się w jego kontekście nazwy tak urocze jak O próżnej sławie i ulotnym smaku truskawki lub poziomki.
Przez wieki Bosch obrósł w fascynującą legendę – widziano w nim wizjonera, surrealistę żyjącego 400 lat przed surrealizmem, outsidera, wariata, schizofrenika. Jego sztuka miała być szaleństwem, lub hermetycznym kodem symbolicznym, nie do złamania w dzisiejszych czasach. Wygląda jednak na to, że wszystkie te romantyczne legendy są grubo przesadzone. Nie chcemy przyjąć do wiadomości, że malował po prostu rzeczy dziwne, zabawne i niepokojące dla samego efektu zaskoczenia – bez dodatkowych podtekstów. A tymczasem najprawdopodobniej tak właśnie było.
Oczywiście, część przedstawień daje się odczytać symbolicznie, ogólnie także jesteśmy w stanie podjąć się próby całościowej interpretacji dzieła (trzeba przy tym zaznaczyć, że różnych interpretacji jest wiele). Jeśliby czytać tryptyk Ogród Rozkoszy Ziemskich od lewej do prawej, to mamy następstwo wydarzeń: raj, który został utracony, teraźniejszość, w której targają nami namiętności, i w perspektywie – potępienie w piekle za grzeszne życie. W niderlandzkich grafikach XVI wieku przedstawienie par muzykujących, łapiących ptaszki lub łowiących ryby miało znaczenie przedstawienia związku o charakterze cudzołożnym. Tutaj tylko mamy wersję z większą fantazją.
Sam Bosch jest wzmiankowany w źródłach archiwalnych około 50 razy – jawi się w nich jako stateczny, zamożny, otoczony szacunkiem obywatel, członek prestiżowego Bractwa Marii Panny, mąż córki bogatego kupca. Miał sprawnie działający warsztat, jego klienci pochodzili z najwyższych sfer. Zupełnie nie pasuje to do legendy o niezrozumianym przez świat artyście-szaleńcu. Mało tego – dendrochronologiczne badania przeprowadzone w początkach XXI wieku wymusiły przedatowanie niektórych dzieł do tego stopnia, że okazują się one powstałe zapewne po śmierci Hieronima… krótko mówiąc, jego twórczość była tak popularna, że inni malarze po nim malowali „w jego stylu“!
Kto zamawiał u Boscha? Książęta, hrabiowie, przedstawiciele najzamożniejszych rodzin. Tryptyk „Ogród Rozkoszy Ziemskich“ powstał do brukselskiego pałacu hrabiów von Nassau. Mimo formy tryptyku nie było to dzieło o przeznaczeniu religijnym – znalazło się w tak zwanym gabinecie osobliwości. O tych gabinetach na pewno jeszcze kiedyś napiszę osobno, a teraz w skrócie: były to komnaty, w których możnowładcy składali swoje kolekcje – zawierały one zarówno dzieła sztuki, jak i dziwy natury. Modne było pokazywanie gościom takich zgromadzonych osobliwości – czyż obrazy Boscha nie wpisują się idealnie w modę na kurioza? W dodatku mamy tekst niejakiego Antonia de Beatis, który w 1517 roku pisał oglądając Ogród Rozkoszy Ziemskich, że są na nim rzeczy dziwaczne, namalowane przyjemnie i fantazyjnie, których nie sposób opisać. Czyli nawet współcześni widzieli w tym dziele nie głęboką symbolikę, tylko fascynujące i zaskakujące drobiazgi. Może nie ma sensu szukać drugiego i trzeciego dna.
Powiedzmy sobie szczerze – romantyczne legendy trzeba odłożyć na bok. Bosch miał genialny zmysł marketingowy – wykorzystał popyt na dziwadła, za które artystokraci chętnie płacili. Czyż my dzisiaj nie zachowujemy się dokładnie tak samo?
I wreszcie owa „piosenka z dupy“. Niejaka Amelia, studentka z Oklahomy, ujrzawszy na obrazie detal z nutami, zdecydowała się podjąć trudu transkrypcji na współczesny zapis nutowy, co pozwoliło, przy niewielkich rekonstrukcjach braków, wykonać utwór. Brzmi on mianowicie tak:
Oczywiście Internauci natychmiast wzięli się do dzieła i napisali tekst o „dupianej piosence z piekła“. Po angielsku tekst może nie wygląda dobrze, ale już w wykonaniu robi wrażenie:
butt song from hell
this is the butt song from hell
we sing from our asses while burning in purgatory
the butt song from hell
the butt song from hell
Samo dzieło ma tyle detali, że jeszcze na pewno nie raz wypłynie jako hit Internetu. Kiwamy głową z podziwem. Ten Bosch to nie był wariat… to był człowiek z potencjałem marketingowym, który nie wyczerpał się po ponad 500 latach!
***
Szczegółowo o życiu Boscha, o różnych teoriach na temat jego sztuki, oraz o ostatnich przedatowaniach wiązanych z nim dzieł pisze Antoni Ziemba w II tomie książki „Sztuka Burgundzkich Niderlandów 1380-1500“ – „Niderlandzkie malarstwo tablicowe 1430-1500“ (2011).
Za podesłanie mi informacji o internetowym hicie “Butt song from Hell” bardzo dziękuję Michałowi Kuźmińskiemu. :)
***
[DODATEK 11.02.2016]:
Gorąco polecam fantastyczną interaktywną podróż po “Ogrodzie Rozkoszy Ziemskich”, uruchomioną na stronie https://tuinderlusten-jheronimusbosch.ntr.nl/en – naprawdę znakomicie pozwala docenić niezwykłe detale tego dzieła! Jest także o “Buttock Song” – co ciekawe, z tekstu wynika, iż Amelia Hamrick nie opracowała tych nut jako pierwsza, bo już w 1978 roku zrobił to hiszpański mnich Gregorio Paniagua… ale to nie jemu przypadła sława w Internetach.
Przepysznie ciekawe. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Zawsze uważałem, że sztuka jest rodzicielką marketingu.