Włochaty pergamin i inne problemy
Dziedzictwo antyku przetrwało zawieruchy pierwszego tysiąclecia w dużej mierze dzięki benedyktynom. Reguła św. Benedykta nakazywała, aby mnisi pracowali pilnie – nie tylko w polu, ale także w skryptorium. Klasztorne biblioteki były pełne ksiąg, starannie kopiowanych właśnie przez zakonników w klasztornych skryptoriach. Stworzenie rękopisu była to żmudna robota: pergamin (czyli odpowiednio wyprawioną skórę zwierzęcą) cięto na karty, następnie skryba rysował linijki i wyznaczał marginesy. Później następowało przepisywanie tekstu – skryba pozostawiał miejsce na ozdobne inicjały i miniatury, które były robione w dalszej kolejności. Dekorowano tekst także używając złota płatkowego, później malowano kolorowe partie zdobień. Na samym końcu księga była oprawiana.
Dziś skupmy się na pracy skryby, czyli na partiach samego tekstu. Księga średniowieczna zaczynała się często od formuły incipit liber (łac. Incipio – zaczynam; zwano to incipitem). Na końcu księgi pojawiał się czasem kolofon – informacja przez kogo i dla kogo księga została spisana. Często właśnie w kolofonie skryba pozwalał sobie na napisanie czegoś „od siebie“ – niejednokrotnie są to po prostu westchnienia ulgi. Przykładowo, W rękopisie Ital. fol. 149 w Bibliotece Jagiellońskiej (Bolonia, 1381, traktat wojskowy) na końcu widnieje wierszyk:
Laus tibi sit Criste,
hic liber explicit iste
(„Chwała Ci Chryste, tu kończy się ta książka”).
Inny rękopis w “Jagiellonce”, zbiór tekstów weterynaryjnych (Ital. quart. 65) zawiera wierszyk skryby dbałego o swoje interesy:
In questa parte al libro fine è dato
Cristo ne sia lodato
E llo scriptore vuol essere pagato
(„Tutaj książka ma swój koniec / Niech będzie za to pochwalony Jezus Chrystus/ A pisarz chce zapłaty”). Przy okazji na marginesie tego rękopisu widoczna jest tzw. rączka – rysunek zaznaczający istotny fragment tekstu.
I wreszcie przykład z rękopisu VLF 5, f. 172v (Uniwersytet w Lejdzie, XIV wiek):
“hoc opus est scriptum magister da mihi potum; Dextera scriptoris careat grauitate doloris”
(”Dzieło jest spisane, mistrzu daj mi się napić, niechaj prawica skryby odpocznie od ciężaru bólu”).
W klasztornych skryptoriach obowiązywała dyscyplina, co możemy prześledzić na przykładzie zasad wprowadzonych przez św. Teodora Studytę ok 800 r. w klasztorze Studion w Konstantynopolu. Przewidują one post o chlebie i wodzie dla mnicha, który się zaczyta i przestanie przepisywać. Poza tym spore kary są ustalane za bałagan w pisarskich przyborach, a także za podebranie innemu mnichowi przygotowanych już do pisania kart, albo za zniszczenie narzędzi w wyniku złości – najwyraźniej niektórym mnichom czasami puszczały nerwy. Bowiem prawda jest taka, że przepisywanie ksiąg było naprawdę bardzo męczącą pracą. Na przestrzeni wieków wielokrotnie w rękopisach skrybowie wpisywali w księgi dwuwiersz:
„Qui nescit scribere, nullum putat esse laborem,
quia quo tres digiti scribunt, totus corpus laborat”
(„Ten, kto nie potrafi pisać, sądzi, że to żadna praca,
lecz choć trzy palce piszą, całe ciało pracuje”).
Pierwsza znana tego typu formuła pochodzi z Ewangeliarza Burcharda (Biblioteka Uniwersytecka w Würzburgu, VI/VII wiek) — później formuła ta pojawiała się wielokrotnie, w różnych odmianach. Skrybowie żalili się jednak nie tylko w kolofonie – czasem pozwalali sobie na skargi w komentarzach na marginesach przepisywanych ksiąg. W kwartalniku Lapham’s Quarterly, w wydaniu z wiosny 2012 zatytułowanym “Means of Communication”, pojawił się artykuł zbierający różne dopiski, umieszczane w średniowiecznych rękopisach przez przepisujących je mnichów. Znajdziemy tam takie oto westchnienia:
“Jak port jest wyczekiwany przez żeglarza, tak skryba wyczekuje ostatniej linijki”
“Och, moja ręka”
“Ten pergamin jest włochaty”
“Ta karta nie była przepisana powoli”
“Zimno mi”
“Nowy pergamin, zły atrament, nic więcej nie powiem”
“Dzięki Bogu, wkrótce zmierzch”
“Przepisałem całość, na Boga, dajcie mi się napić”
Co ciekawe, mnisi iroszkoccy pozwalali sobie czasem na dialogi w języku staroirlandzkim na marginesach przepisywanych ksiąg łacińskich – może uważali, że późniejszy użytkownik tych dopisków nie zrozumie…? Powyżej przykład notatek w rękopisie z St. Gallen (Stiftsbibliothek, Cod. Sang. 904, Prisciani Grammatica) z IX wieku. W rękopisie Kometarzy Kasjodora (IX w., Laon, Bibliothèque Municipale, ms. 26) dopiski zawierają rozmowy mnichów: “lampa słabo świeci”, “kiepsko się dziś czuję, nie wiem co jest ze mną nie tak”, “ależ ten pergamin cienki”, “ten pergamin jest z pewnością gruby”, a także “zimno dzisiaj” – “to naturalne, jest zima” (chciało by się wręcz dodać: sorry, taki mamy klimat).
Każdy średniowieczny rękopis jest wyjątkowy – ktoś spędził nad nim długie godziny pracując w pocie czoła. Dzięki dopiskom na marginesach odkrywamy, że księgi te tworzyli ludzie z krwi i kości, widzimy ich frustrację, poznajemy emocje. Książki drukowane już nie powstawały w takim bólu – ale jeszcze zdarzają się w nich równie osobiste notatki spisane ręką kolejnych właścicieli. W odręcznych komentarzach na marginesach zaklęte są żywe osoby tworzące i użytkujące każdą książkę na przestrzeni wieków – i tego niestety nigdy nie będziemy mieli w żadnym e-booku.
***
Zainteresowanym polecam publikację dostępną w pliku pdf on-line: Roman Sosnowski, Piotr Tylus, “Co mówią stare rękopisy”, Kraków 2012.
To niezwykle interesujący wycinek wiedzy o średniowieczuWłaśnie.takie informacje zachęcają do odwiedzin Jagiellonki i chociaż przez szybę spotkanie średniowiecznego rękopisu,który nosi na swoich włochatych kartach wciąż żywy głos z przeszłości.
Wielkie dzięki za pomysłowość w doborze materiału!!!!!!!!!!
Dziękuję i pozdrawiam! :)