
Szaleństwo dla każdego

Jednym z najsłynniejszych obrazów w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku Muzeum Narodowego w Krakowie jest “Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego. Obraz, który po ponad stu latach wciąż rozbudza wyobraźnię, porusza, robi wrażenie – nawet na nas, widzach z XXI wieku, którym nagość dawno spowszedniała. Przyjrzyjmy się zatem bliżej temu dziełu.
Władysław Podkowiński urodził się w Warszawie 4 lutego 1866. Uczył się w Rządowej Klasie Rysunkowej, a następnie w Akademii Petersburskiej. Oczywiście ogólnie wiemy, że studentom się nie przelewa, że bywają głodni i tak dalej, ale egzystencja Podkowińskiego w Petersburgu przekroczyła nawet popularne stereotypy o studenckim ubóstwie: spał na ziemi, bo nie stać go było na meble, na cieply posiłek mógł sobie pozwolić trzy razy w tygodniu… już wtedy zaczęło być kiepsko z jego zdrowiem. Na przełomie lat 1889/1890 był w Paryżu wraz z Józefem Pankiewiczem, skąd przywieźli za ziemie polskie impresjonizm. W Paryżu Podkowiński działał w pracowni Chełmońskiego, nie ogrzewanej całą zimę. Dopadła go gruźlica.
Gdy wrócił do Warszawy, zaczął zdobywać uznanie. Bywał często w majątku Kotarbińskich w Chrzęsnem, gdzie zakochał się w zamężnej pani domu, w Ewie Kotarbińskiej. Podobno gdy odmówiła mu zostania jego kochanką, przeleżał całą noc w wilgotnym sadzie. Zważywszy gruźlicę, jego dni były policzone.
Nad obrazem “Szał uniesień” Władysław Podkowiński pracował na przełomie lat 1893 i 1894, ale planował przez kilka lat, o czym świadczą szkice. Dzieło o wymiarach 310 x 275 cm zostało namalowane farbą olejną na płótnie. Wystawione w Zachęcie 18.03.1894 r., już pierwszego dnia przyciągnęło 1000 osób, zaś w ciągu miesiąca przybyło je obejrzeć około 12 000 zwiedzających. Wbrew obiegowym legendom, obraz został przyjęty bardzo entuzjastycznie, jedyne głosy krytyki pochodziły od przedstawicieli konserwatywnego mieszczaństwa. Jest to dzieło symbolistyczne na prawdziwie europejskim poziomie.
Już Platon twierdził, że czarny koń uosabia negatywne popędy duszy. W Apokalipsie na czarnym rumaku przybywa Głód (jako jeden z Czterech Jeźdźców). Motyw kobiety na koniu pojawia się w XVI-wiecznych księgach emblematycznych jako symbol ślepego pożądania; ogólnie w kulturze europejskiej postać na pędzącym rumaku symbolizuje pasję oraz pragnienie. Symbolizm to kierunek popularny głównie w końcu XIX wieku – zakładał on, że prawdziwy, idealny świat, to przestrzeń poza materią, i nie da się go zinterpretować rozumowo. Symbolizm koncentrował się na emocjach, z dominującym motywem szaleństwa, połączonym z nieokiełznanym popędem. Do tego fascynacja tematyką erotyczną była związana z kreowaniem wizerunku femme fatale, zalotnej niszczycielki, która uwodzi mężczyzn, aby ich doprowadzić do zguby. W malarstwie około 1900 kobiety bardzo często mają czarne lub rude włosy – moda modą, ale prawda jest taka, że w ten sposób od wieków określano czarownice… pozytywne bohaterki, piękne księżniczki i święte z ołtarzy to najczęściej blondynki, ciemny zaś kolor kojarzymy ze złem. A już najgorzej z tym rudym: ognisty, nieokiełznany, niepokojący kolor, i jeszcze w dodatku oznacza fałsz. W końcu Judasz miał być rudy. Achilles, nawiasem mówiąc, też, ale to już inna kwestia… Tak czy inaczej, kobiety w malarstwie końca XIX stulecia są piękne, ale niebezpieczne; kuszące, ale na wskroś zepsute. Niszczą mężczyzn, prowadzą do grzechu i śmierci. To biblijne Ewy i mitologiczne Syreny.
“Szał” Podkowińskiego cieszył się wielkim zainteresowaniem, jednak się nie sprzedał – najwyższa oferta wynosiła 3000 rubli, ale malarz wyznaczył zaporową cenę: 10 000 rubli! Była to gigantyczna kwota – w tym czasie generałowie zarabiali średnio około 2000 rubli rocznie.
Na koniec wystawy wydarzył się skandal. Po pierwsze, rodzina Ewy Kotarbińskiej podobno dopatrzyła się podobieństwa szanowanej damy do niewiasty z “Szału” – mimo, że pani Ewa nie miała wcale rudych włosów. Coś jednak musiało być “na rzeczy”, oczywiście w tej sytuacji pojawia się pytanie, czy artysta miał kiedyś jednak okazję podziwiać w całości ciało pięknej pani Ewy… zaginiony dziś portret Kotarbińskiej pozwala nam ujrzeć może zbliżoną, ale nie identyczną twarz – wniosek z tego, że podobieństwo nie dotyczyło twarzy.
W każdym razie Podkowiński się zdenerwował. Nie wiadomo do końca dlaczego, tuż przed zakończeniem wystawy 24 kwietnia 1894 roku, malarz pociął nożem wiszący w galerii obraz. Dziś jeszcze, chociaż konserwatorzy starannie posklejali płótno, widoczne są ślady po cięciach. Bez wątpienia koncentrują się one na postaci kobiety.
Władysław Podkowiński zmarł na gruźlicę 5 stycznia 1895 roku, w wieku 29 lat. Jego matka przez jakiś czas wypożyczała “Szał” na wystawy, aż w końcu sprzedała obraz Feliksowi Jasieńskiemu za jedyne 1000 rubli. Jasieński w 1904 r. przekazał dzieło do Muzeum Narodowego w Krakowie. W początkach XX wieku obraz robił na widzach takie wrażenie, że poeci tworzyli wiersze na jego temat. Przykładowo, Wacław Wolski w 1902 roku pisał:
Spojrzałem w obraz ten rozhukany,
Rozpierający żałobne ramy,
Rozwalający Zachęty ściany,
W ten obraz, szałem pijany!
Na wściekłej bestii – kobiece zwierzę
Płomiennych włosów żarem się pali…
Naga, rozkoszy pożąda szczerze
I w przepaść wali!
Wanda Stanisławska w 1907 roku stworzyła natomiast takie strofy:
Para spienionych ślepiów mrok rozświeca,
Spieniona paszcza, prują powietrze kopyta.
Cudna, biała na grzbiecie potworu kobieta
Zwisa ciałem, przepiękna szału niewolnica.
I jeszcze na koniec wiersz Zofii Gordziałkowskiej z roku 1910:
– Pędzą… wicher gna ich. – „Stójcie! Przepaść bliska,
Ścian skalnych nagie złomy, ocieknie krew śliska,
Rozszarpanych ciał szczątki zawisną w krawędzi”.
Kobieta targa grzywę – a koń dalej pędzi.
– „Stójcie!” – dęba wspiął się, krwawą pianą broczy!
Zachwiał się – w tył runie, albo w przepaść skoczy?!
Odbiór tego dzieła mógłby stać się punktem wyjścia dla badań w zakresie gender. Czy tylko mnie się wydaje, że dla męskich oczu najbardziej przykuwającym elementem obrazu jest naga kobieta, podczas gdy panie poetki bardziej skupiają się na rozszalałym koniu?
I to jest właśnie uniwersalna sztuka: każdy znajdzie tu coś dla siebie.
***
I jeszcze post scriptum: prawdziwe dzieło sztuki nie traci nic ze swej mocy, pomimo upływu czasu. Okazało się, że nawet dziś “Szał uniesień” jest zbyt erotyczny. Portal Facebook odmówił mi możliwości wypromowania wpisu z tym obrazem:
:D z tym fb mnie rozwaliło – XXI wiek nagość jest wszędzie, a tu na fb działo sztuki nie może zawitać
Zastanawiałbym się, jak można przeedytowac ten obraz, tzn. umieścić na nim jakiś wzór, niewidoczny lub małowidoczny dla człowieka, który spowodowałby, że maszyneria Facebooka przestałaby interpretować obraz jako nagie ciało. Anegdotyczną klasyką takich działań jest zabezpieczenie przed fotoradarem poprzez umieszczenie napisu podobnego do tablicy rejestracyjnej, o treści: ‘; DROP DATABASE TABLICE;’.