
Trzy wesołe trupki

Wszystkich Świętych to ten czas w roku, kiedy wspominamy zmarłych – zbiega się to czasowo z pogańskimi tradycjami dni poświęconych zmarłym i zagadnieniu samej śmierci (Dziady, Halloween, jak zwał tak zwał). Przełom jesieni i zimy jest naturalny na tego typu refleksje: natura właśnie obumiera na naszych oczach, by odrodzić się wiosną, a dni są teraz coraz krótsze, zatem coraz dłużej otacza nas kojarzona ze śmiercią ciemność. Wieją wiatry, padają deszcze, jest zimno i ogólnie depresyjnie. Dziś zatem przyjrzymy się ciekawej średniowiecznej legendzie związanej ze śmiercią. W sztuce gotyckiej występowała ona dość często – co ciekawe, mimo poważnego tematu, owe przedstawienia wydają się raczej wesołe…
Punktem wyjścia dla dzisiejszego wpisu będzie powyższa miniatura z francuskiego rękopisu Godzinek z drugiej połowy XV wieku, przechowywanego w Bodleian Library w Oksfordzie (MS. Rawl. liturg. e. 20). Tak zwane Godzinki, czy też Księgi Godzin, były to niezwykle popularne w późnym średniowieczu modlitewniki dla osób świeckich, wywodzące się z brewiarzy. Zawierały one między innymi tak zwane Oficjum za Zmarłych (Officium Defunctorum), które oczywiście najczęściej dekorowane było przedstawieniami związanymi ze śmiercią. Mogło to być przedstawienie pogrzebu, albo mszy żałobnej, często z motywami czaszek i kościotrupów na marginesach. Mogło to być także, jak w tym przypadku, przedstawienie Legendy o Trzech Żywych i Trzech Umarłych. Albo wszystkiego po trochu, tak jak w innym rękopisie przechowywanym w Oksfordzie (MS. Douce 93):
Opowiedzmy jednak o Trzech Żywych i Trzech Umarłych. Legenda pochodzi prawdopodobnie z XI lub XII wieku; najstarszy zachowany tekst jest francuski i pochodzi z XIII wieku, ale największą popularnością legenda cieszyła się w wieku XV. Powstały wersje w różnych językach, zaś ilustracje pojawiały się najczęściej albo w rękopisach, albo w formie fresków (choć zdarzały się i rzeźby).
Sama fabuła nie jest skomplikowana – jak się łatwo domyślić, trzech żywych spotyka trzech umarłych. Owi żywi byli to bogaci młodzieńcy, a w niektórych wersjach trzej młodzi królowie – generalnie osoby zamożne, zdrowe i szczęśliwe, którym wydawało się, że śmierć ich w zasadzie nie dotyczy, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Trzej umarli, byli to także trzej niegdyś potężni mężowie: w różnych wersach albo królowie, albo król, papież i ktoś jeszcze. Dodatkowo, czasem zdarzało się, że byli oni opisani lub ukazywani jako zmarli w trzech różnych stadiach rozkładu: od w miarę świeżego ciała (czasem z łażącymi po nim robakami), poprzez ciało w stanie zaawansowanego rozkładu (też często w trakcie konsumpcji przez robaki), po suchy szkielecik. Oczywiście najgorsze było to, że owi zmarli poruszali się i mówili, co ciężko przeraziło żywych.
Opowieść ma rzecz jasna wymiar moralizatorski – zmarli snują historię o swoim niegdysiejszym wspaniałym życiu, zakończoną stwierdzeniem: Takimi niegdyś byliśmy, jakimi wy dziś jesteście./Jakimi jesteśmy teraz, takimi i wy będziecie!
Dla trzech żywych spotkanie staje się przestrogą, nakazuje im dostrzec ulotność doczesnych splendorów oraz zatroszczyć się o losy swych dusz wobec nieuniknionej śmierci.
Oczywiście literatura i sztuka średniowiecza (a także późniejszych epok) pełna jest przedstawień, które moglibyśmy skwitować stwierdzeniem: Memento mori. Śmierć czeka nas wszystkich i bardzo często wraca jako motyw artystyczny. Jednakże Legenda o Trzech Żywych i Trzech Umarłych różni się znacząco od przedstawień Tańca Śmierci czy Triumfu Śmierci! Bowiem te ostatnie przedstawienia posługują się alegorią: śmierć ukazana jest pod postacią kościotrupa lub zwłok, ale rozumiemy, że to tylko personifikacja. Tymczasem Legenda o Trzech Żywych i Trzech umarłych uderza w najpierwotniejszy lęk człowieka: strach przed prawdziwym spotkaniem “ożywionego” zmarłego: upiora, czy też zombie. Tęsknimy za naszymi bliskimi, którzy odeszli, ale jednak nie chcielibyśmy zobaczyć, jak na naszych oczach podnoszą się z grobów. Jak zauważył w jednym ze swych znakomitych esejów Ludwik Stomma, nasze coroczne pielgrzymowanie na cmentarze ma w sobie coś z rytuału sprawdzania, czy oni tam wszyscy na pewno spokojnie leżą, czy porządek świata jest zachowany. Zapalamy na grobach znicze, a więc ogień, który ma pradawne znaczenie oczyszczenia i tworzy mistyczną barierę nie do przejścia. W pewnym sensie upewniamy się, że oni jednak nie wstaną z tych grobów… W końcu do Sądu Ostatecznego też nam się za bardzo nie spieszy.
Trzeba na koniec zauważyć jeszcze jedną kwestię, o której wspomniałam na początku: ilustracje Legendy o Trzech Żywych i Trzech Umarłych wydają nam się raczej wesołe. Kościotrupki czy zwłoki najczęściej się uśmiechają, przerażenie żywych zilustrowane jest groteskowo. To nie przypadek – w ten sposób scena ta łagodzi ów pierwotny lęk. Ukazywanie upiorów czy diabła w formie zabawnej prowadzi do oswojenia strachu przed śmiercią czy przed złym duchem, podobne źródło mają zresztą Halloweenowe dziecięce przebieranki. I jest w tym pewna pradawna mądrość: skoro boimy się czegoś, co jest nieuniknione, może powinniśmy spróbować się z tego pośmiać? W średniowieczu w każdym razie troszkę się podśmiewano, a trzeba pamiętać, że wówczas średnia długość życia było to około 35 lat. Mam jednak wrażenie, że wtedy ludzie lepiej sobie radzili z tym lękiem. A przecież nie mieli antydepresantów, psychoterapii i tabletek nasennych.
To znowu niezwyła historia odkłamująca średniowiecze jakoby wówczas wszyscy bardzo poważnie traktowali śmierć jako temat dotyczący egzystencji człowieka.Z różnych tekstów kultury wynika zgoła ci innego.Wystarczy przypomieć znaną ze szkolnego podręcznika “Rozmowę Mistrza Polikarpa ze Śmiercią”.Jednak wszyscy uparcie widzą Sredniowiecze jako epokę ludzi ciągle się smucących.Tak wielka jest siła stereotypu ukształtowanego w minionych latach komuny.Przy okazji postuluję,abyśmy szanowali naszą słowiańską tradycę dziadów kontra halloween.
Średniowiecze w ogóle było barwną epoką, którą zbyt często dziś sprowadza się do hasła “teocentryzmu”. Ale mam nadzieję, że czytelnicy tego bloga już trochę zobaczyli, że było znacznie bardziej kolorowo :)
A czemu trupki wyposażone są w strzały? Czy strzały mają znaczenie symboliczne?
Strzała jest atrybutem śmierci, bardzo często pojawiała się w tym kontekście w sztuce średniowiecznej. Szczególnie była kojarzona ze śmiercią w związku z zarazą – ale ogólnie strzała odnosi się do idei nieuchronności śmierci: zjawia się nie wiadomo skąd, atakuje nagle i zabija nawet uzbrojonych. Jest taki piękny fresk w kościele w Lavaudieu, który przedstawia śmierć-zarazę: jest to kobieta z zawiązanymi oczami, podpisana “MORS”, która na ślepo godzi strzałami we wszystkich dookoła: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:F08.Lavaudieu.0203.JPG