
Gotyk na dotyk

“Gotyk na dotyk” to hasło promocyjne miasta Torunia – jakże chwytliwe! – dziś jednak potraktujemy je bardzo dosłownie. Średniowiecze powszechnie postrzegane jest jako epoka pobożna, chociaż tak naprawdę było ono pod wieloma względami bardzo “cielesne”. Dziś chciałabym skupić się na bardzo konkretnych przedstawieniach – właśnie na tych religijnych. Z dotykiem w roli głównej. Skupmy się jednak na wąskiej grupie przedstawień, które teoretycznie powinny być pozbawione dwuznaczności – mianowicie chodzi o wizerunki Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Wbrew pozorom jednak znajdzie się tu sporo zaskakujących przykładów. W większości przypadków nasz niepokój będzie wynikał z tego, że artysta chciał przedstawić jakąś skomplikowaną treść teologiczną, tylko nie do końca mu wyszło.
Pierwszy przykład to moja ulubiona “Madonna z piersią na szyi” przechowywana w kolekcji Art Gallery w Yorku. Oczywiście w założeniu miała to być Maria karmiąca – po łacinie zwana Maria Lactans, czyli przedstawienie podkreślające rolę Marii jako matki Mesjasza w dziejach zbawienia świata. Ten obraz jest nie całkiem udaną kopią Marii z obrazu “Święty Łukasz malujący Madonnę” Rogiera van de Weydena (poniżej) – tylko że w tym przypadku proporcja obrazu jest trochę inna. Przecież nie można było skrócić tak kompozycji, żeby “obciąć” pół Dzieciątka – lepiej podnieść Dzieciątko do góry… razem z piersią. Uzyskujemy co prawda niepokojący efekt guza na szyi, ale przynajmniej przekaz teologiczny jest zachowany.
Niektórzy artyści natomiast stwierdzali, że nie trzeba wprost pokazywać karmienia (no bo to jednak karmienie piersią publicznie, na ołtarzu!), ale wystarczy podkreślić relację ukazując Dzieciątko chwytające Marię za pierś, względnie sięgające w kierunku dekoltu:
Z takim przedstawieniem wszystko jest w porządku – dopóki artysta się nie zagalopuje w stronę zbyt daleko idącej dosłowności… tak jak uczynił Lorenzo di Bicci w swoim obrazie przechowywanym dziś w Fine Arts Museums of San Francisco (1405–1410):
Samo zagadnienie macierzyństwa Marii to nie wszystko – przedstawienia Madonny z Dzieciątkiem mają także podkreślać istotę tajemnicy Wcielenia, a więc fakt, że Bóg stał się prawdziwie człowiekiem z krwi i kości. Podkreślanie prawdziwego człowieczeństwa Chrystusa szło w parze z podkreślaniem Jego męskości, a więc z eksponowaniem cech płciowych. Dlatego właśnie Dzięciątko często jest całkiem nagie – to prezentacja Ciała Chrystusa. Możemy także dodatkowo mieć na obrazie elementy, które podkreślają, że Chrystus to Król świata: na przykład berło oraz jabłko. Jeśli zaś jabłko jest kryształową kulą, to w gratisie otrzymujemy efekt lupy – tak na obrazie Marteena van Heemskercka, ukazującym świętego Łukasza malującego Madonnę (Frans Hals Museum w Haarlemie, 1532 – to już może nie gotyk, ale przykład ciekawy):
Widać, że na obrazie Heemskercka święty Łukasz wyczuł problem i tak zaplanował swoją kompozycję, żeby newralgiczny szczegół się na niej nie zmieścił… w tym przypadku na pewno byłoby świętokradztwem powiedzieć, że diabeł tkwi w szczegółach.
A na koniec dzisiejszego wpisu pokażę coś, co na prawdę ma dwuznaczną wymowę, chociaż dzisiejszy odbiorca już tego nie dostrzega. Prawdziwie “pikantne” jest bowiem takie przedstawienie, gdzie Chrystus chwyta Marię pod brodą!
Co w tym dziwnego? Niby nic. Rzecz jednak w tym, że gest chwytania pod brodą występował w sztuce średniowiecznej w przedstawieniach kochanków i oznaczał po prostu intymną relację fizyczną:
Skąd więc takie przedstawienie w przypadku matki i dziecka? Ano stąd, że Maria, choć jest matką Jezusa, jest także uosobieniem Kościoła. Kościół po łacinie (Ecclesia) jest rodzaju żeńskiego, zaś relacja Chrystusa i Kościoła porównywana była do miłości między małżonkami, do Oblubieńca i Oblubienicy ze starotestamentowej Pieśni nad Pieśniami. Mimo wszystko, jak by nie było, koncepcja ta sprowadza się ostatecznie do przywołania relacji między kochankami w kontekście przedstawienia matki i dziecka. I w dodatku w końcowym rozrachunku chwycenie pod brodą okazuje się znacznie bardziej nieprzyzwoite, niż zmacanie biustu! No ale skoro piersi czasem rosną w okolicy szyi…
I jak tu nie kochać Średniowiecza? :)
***
Żeby nie było, że powyższy temat nie bywa podejmowany na poważnie – jeśli ktoś ma ochotę doczytać o takich przedstawieniach, to polecam książkę: Leo Steinberg, The Sexuality of Christ in Renaissance Art and in Modern Oblivion, 1983, w dużej mierze dostępną on-line.
Ooooo! Piekne :) Na tym Maso di Banco az “widac” dialog uwiecznionych postaci:
– No co ty, znowu? Serio? Przeciez dopiero jadles, wez daj se spokój.
– E, nie, no wiesz… nie to zeby mnie tak ciagnelo, ale organizm sie domaga, rozumiesz. Nic nie poradze.
Rzezba – iscie libertynska ;)
:)
Bardzo podobał mi się ten artykuł :) czy gotyckie malarstwo dotykowe miało tylko Twarz religijną?
Ca do łapania za brodę nigdy bym nie pomyślał, że chodzi o taki symbol. Ta rzeźba przywiodła mi na myśl częste zachowanie dziecka, które chce zwrócić na siebie uwagę swojej mamy :)
Gotyckie malarstwo “dotykowe” miało także twarz świecką, ale wówczas mamy po prostu przedstawienia o treściach erotycznych. Wbrew pozorom było tego trochę, szczególnie w malarstwie książkowym (ilustracje świeckich poematów). Z pewnością będę jeszcze wracać do takiej tematyki :)
No właśnie, nawet mi nie przyszło do głowy, że będą to treści po prostu erotyczne. Cały czas mam takie przeświadczenie, że wtedy wszystko co erotycznego było karane w najlepszym razie ekskomuniką, wiec przesłanki i tak będą bardzo ukryte. Tematu rycin do poematów będę wyglądał z nadzieją szaleńca :)
To w ramach oczekiwania proponuję wpis z zeszłorocznych walentynek – jest on ilustrowany miniaturami z gotyckich rękopisów: http://posztukiwania.pl/blog/2014/02/14/randka-w-stylu-sredniowiecznym/ :)