Romantyczne natarcie
Romantyzm to w dziejach polskiej kultury jedna z najważniejszych epok, a jednak niewielu mieliśmy malarzy prawdziwie reprezentujących ten kierunek, nie tylko w treściach, ale i w stylu. Malarstwo romantyczne bowiem, niejako w opozycji do klasycyzmu, charakteryzować się powinno malarskością, szkicowością, wąską gamą barwną. Malarze romantyczni (zwłaszcza francuscy) lubili przy tym tematykę wojskową, przedstawienia rodzajowe, wizerunki koni, motyw walk narodowo-wyzwoleńczych. Mamy i my jednego przynajmniej artystę, który był malarzem romantyzmu na miarę europejską, choć niestety nie był w XIX wieku należycie doceniony we własnym kraju, a i dziś pozostaje słabo znany poza Polską. Mowa tu o Piotrze Michałowskim (1800-1855).
Jak na polskiego romantyka przystało, Piotr Michałowski powracał w swej sztuce wielokrotnie do legendy napoleońskiej. Przez Polaków postać Napoleona do dziś jest postrzegana raczej pozytywnie – odwołujemy się wszak do niego nawet w naszym hymnie narodowym (!), a powiedzenie “to było moje Waterloo” oznacza u nas odniesienie totalnej porażki. Trzeba zauważyć, że w Europie jesteśmy w tym raczej odosobnieni; nie licząc Francuzów, wszyscy ogólnie uważają Napoleona za najeźdźcę, który próbował okupować cały kontynent, i jeszcze kradł dzieła sztuki po drodze. Oczywiście dla nas był on nadzieją na pokonanie zaborców i odzyskanie niepodległości, stąd idealistyczne wspomnienia czasów wojen napoleońskich obecne w polskiej literaturze i sztuce romantyzmu.
Jednym z napoleońskich tematów, do których Piotr Michałowski wielokrotnie wracał w swej twórczości, była Bitwa pod Somosierrą. Najsłynniejszy obraz znajduje się w kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie, kolejne wersje znajdują się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Niesamowite, szkicowe realizacje, gdzie w tumanach wzbitego kurzu ledwo dostrzegamy splątane sylwetki jeźdźców na koniach, pędzących w szarży nie do zatrzymania. Opowiedzmy zatem, cóż to była za szarża.
W listopadzie 1808 roku w drodze na Madryt Napoleon utknął przy wąwozie na przełęczy Somosierra, który Hiszpanie skutecznie blokowali ostrzałem artyleryjskim. Francuzi próbowali przebić się przez tę blokadę, ale im się to nie udało. Generał Montbrun oświadczył nawet cesarzowi, że w tej sytuacji szarża wprost na armaty Hiszpanów jest niemożliwa – no ale Napoleon przypomniał sobie wówczas, że przecież ma przy sobie Polaków. Trzeci szwadron szwoleżerów prowadzony przez pułkownika Jana Leona Kozietulskiego zdobył wąwóz w osiem minut. My się na straty nie oglądamy, jak trzeba coś zdobyć to lecimy do przodu, nie ważne ilu padnie po drodze. Kozietulski podobno zachęcił swoich żołnierzy okrzykiem “Naprzód, psiekrwie, cesarz patrzy!“. Nic tak nie działa na Polaków jak możliwość wykazania się. “Co – ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo!”
Z tym piwem to zresztą trafne powiedzonko w tym przypadku – bowiem z ową szarżą wiąże się jedna z anegdot, które mają wyjaśniać pochodzenie francuskiego powiedzenia “Pijany jak Polak” (Soûl comme un Polonais) – takie określenie bowiem funkcjonuje niestety w języku francuskim. Otóż wedle jednej z wersji wzięło się to właśnie z szarży na Somosierrę, gdy jeden z francuskich generałów miał zakrzyknąć, że trzeba być pijanym, by wykonać taki rozkaz. Inna wersja mówi z kolei, że Francuzi mieli skarżyć się, iż Napoleon pozwala Polakom pić więcej alkoholu niż francuskim żołnierzom, a cesarz miał na to odpowiedzieć, że jeśli Francuzi będą w stanie bić się jak Polacy, to on wówczas pozwoli im pić jak Polakom.
Oczywiście jak to zwykle bywa z tymi naszymi zwycięstwami, sukces może i był, ale efekt dla Polaków mizerny. Już po kilku dniach w biuletynie armii bitwę przedstawiono jako wspólny szturm wojsk polskich i francuskich, wymieniając jako dowódcę generała Montbrun, który w rzeczywistości w natarciu nie uczestniczył. Zresztą i polskie piekiełko uruchomiło się przy tej okazji: Wincenty Krasiński, teoretycznie dowodzący zwycięskim pułkiem, ale praktycznie niestety w tej bitwie nieobecny, włożył dużo energii w przedstawienie siebie jako bohatera natarcia już po fakcie. Zamówił nawet w tym celu obraz u sławnego francuskiego malarza Horace’a Verneta, na którym przedstawiony został jako prowadzący szarżę. A prawdziwi bohaterowie tej walki? Cóż, ci co przeżyli, zapewne poirytowani poszli się napić.
***
A na deser oczywiście piosenka – Jacek Kaczmarski, “Somosierra”: