Caravaggio na strychu
Wyobraźcie sobie taką sytuację: mieszkacie sobie w starym domu i nagle dach zaczyna przeciekać. Trzeba zatem udać się na strych i zlokalizować usterkę. Przebijacie się przez sterty zakurzonych gratów na tymże strychu i nagle… znajdujecie obraz! Stary obraz! A potem okazuje się, że to może być zaginione dzieło Caravaggia. Warte – jeśli autorstwo się potwierdzi – jakieś 120 milionów euro. Brzmi jak bajka? A tymczasem to się właśnie wydarzyło. We Francji, a dokładniej w Tuluzie.
Obraz, o którym mowa, to przedstawienie Judyty odcinającej głowę Holofernesowi. Temat ten podejmowany był przez artystów wielokrotnie, znana jest także inna wersja samego Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571-1610) (pisałam już kiedyś o innym jego obrazie, post dostępny TU). Ów znany już od dawna obraz Judyty znajduje się w Galleria Nazionale d’Arte Antica w Palazzo Barberini w Rzymie:
Judyta to bohaterka biblijna (Księga Judyty); młoda wdowa, która obroniła Izraelitów przed klęską z rąk armii Holofernesa. Posłużyła się podstępem: poszła mianowicie do obozu wroga jedynie w towarzystwie jednej służącej i oddała się dobrowolnie w niewolę. Ryzykowała życie – Holofernes mógł kazać ją stracić, ale zaufała swej urodzie, i nie zawiodła się: Holofernes uznał, że szkoda by było zabijać taka kobietkę, i zamiast tego zachował ją przy życiu. Zaprosił ją nawet na ucztę – ale niestety sam nadużył przy tej okazji wina. Miał romantyczne plany, pozostał z Judytą sam na sam w namiocie, ale niestety spił się tak, że zasnął, zanim cokolwiek się wydarzyło… a Judyta skorzystała i ucięła mu głowę. Tak się właśnie traci głowę dla kobiety.
W sztuce najczęściej przedstawiona jest Judyta już z obciętą głową Holofernesa – sama czynność odcinania, zwłaszcza w wykonaniu wątłej kobietki, musiała być dość drastyczną sceną. Bo to nie było raczej tak, że on zasnął, a ona: ciach! ucięła mu głowę tak, że się nawet nie obudził. Żeby tak sprawnie uciąć ludzką głowę, trzeba być dobrze wyszkolonym katem… U Caravaggia mamy raczej realistyczną wizję powolnego odrzynania głowy; rozcięcie gardła w pierwszej kolejności gwarantowało, że ofiara nie krzyknie, ale obudził się ten nieszczęśnik z pewnością. Zapewne także ekspresowo wytrzeźwiał.
Wróćmy jednak do zaskakującego znaleziska z francuskiego strychu. Otóż wiadomo, że Caravaggio namalował przynajmniej dwie wersje Judyty: jedna to ta przechowywana dziś w Rzymie, a druga znana była dotąd z prawdopodobnej kopii oraz ze źródeł pisanych. Mianowicie, ów obraz wspomniany został w liście Fransa Probusa z 1607 roku (jako sprzedany w Neapolu), i zapewne to właśnie dzieło znalazło się w posiadaniu malarza Louisa Finsona, a w końcu pojawiło się w jego testamencie w roku 1617. To właśnie Louisowi Finsonowi przypisuje się ową ewentualną kopię, przechowywaną dziś w kolekcji Banco di Napoli:
No i teraz właśnie na strychu w Tuluzie odnaleziono kolejne płótno – może to być jeszcze jedna kopia, ale może to być także oryginał, uważany za zaginiony co najmniej od XVIII wieku. Dzieło badane jest w tej chwili w Luwrze, poza ekspertyzami technologicznymi dyskutują oczywiście specjaliści od twórczości Caravaggia. Wyniku jeszcze nie znamy – ale na wszelki wypadek rząd francuski tymczasowo wciągnął obraz na listę skarbów narodowych, aby go ktoś cichcem z kraju nie wywiózł.
Sztuka Caravaggia jest wyjątkowa: oprócz fascynującej gry światła i cienia charakteryzują ją realistyczne, a czasem wręcz turpistyczne ujęcia. Najwyraźniej obrazy te wydają się poruszające nawet po ponad czterystu latach: oto bowiem BBC publikując artykuł o odnalezionym obrazie, zamieściło na samym początku tekstu ostrzeżenie, że materiał ilustrowany jest drastycznymi wizerunkami!
A jeśli o realizm chodzi – to czy ktoś może mi powiedzieć, co się dzieje z szyją starej służącej na tym obrazie? Wygląda to raczej strasznie:
Jako mediewistka oraz historyk sztuki z Krakowa mam natychmiast jedno skojarzenie: podobnie paskudna narośl pojawia się na szyi jednej z postaci w ołtarzu mariackim Wita Stwosza:
Według publikacji prof. Franciszka Waltera o wdzięcznym tytule “Wit Stwosz – rzeźbiarz chorób skórnych. Szczegóły dermatologiczne Ołtarza Mariackiego” (Kraków 1933), jest to włókniak wiszący (fibroma pendulum), chociaż wygląda w pierwszej chwili jak wole. W przypadku kobiety z odkrytego właśnie obrazu problem z tarczycą wydaje się chyba bardziej prawdopodobny, ale w tej materii powinien wypowiedzieć się specjalista.
Czy obraz okaże się oryginalnym dziełem Caravaggia? Eksperci twierdzą, że to prawdopodobne, ale na razie jeszcze niepewne. Ja specem od Caravaggia nie jestem, ale obraz z Tuluzy, na ile to możliwe sądząc po zdjęciach, na razie budzi we mnie wątpliwości (m.in. kompozycja wydaje mi się miejscami niezręczna, zmarszczki starej kobiety nienaturalne, a kontrasty między partiami ciał postaci zbyt gwałtowne). Na pewno znana od dawna wersja przechowywana w Palazzo Barberini w Rzymie jest znacznie lepszym dziełem… Ale przecież tak czy inaczej, takie znalezisko na strychu to prawdziwy uśmiech od losu! Może zawrócić w głowie, bardziej nawet niż Judyta zawróciła Holofernesowi.