Latarnia Umarłych
Przy kościele św. Mikołaja w Krakowie, przy ul. Kopernika, stoi sobie niepozorny kamienny słupek. Wiele osób przechodzi koło niego nie wiedząc nawet, że mijają wyjątkowy zabytek: to średniowieczna Latarnia Umarłych.
Oryginalnie w górnej części tego słupka były oczywiście otwory, przez które widać było ogień płonącej nocą latarni – zostały one jednak zamurowane. Ta akurat latarnia pierwotnie stała koło szpitala trędowatych, przy kościele św. Walentego, który niegdyś znajdował się na narożniku dzisiejszych ulic Długiej i Pędzichów. Kościół został zburzony w początkach XIX wieku; wizerunek jego widnieje na obrazie Teodora Baltazara Stachowicza (Muzeum Historyczne Miasta Krakowa), obok nieistniejącego już także kościoła Św. Krzyża. Na środku widać naszą latarnię, którą przeniesiono w dzisiejsze miejsce w roku 1871.
Co to były Latarnie Umarłych? Były to tak naprawdę światła ostrzegawcze. Stawiane przy szpitalach i cmentarzach, miały nocą ostrzegać podróżnych o grożącym niebezpieczeństwie. Oczywiście w przypadku szpitala dla trędowatych głównym problemem było ryzyko zarażenia się. Ale i cmentarze, zwłaszcza nocą, bywały niebezpieczne – i nie chodziło tu o strach przed upiorami.
W średniowieczu niemal przy każdym kościele znajdował się cmentarz, było zatem tych miejsc wiele w centrum dawnego miasta. Niegdyś jednak sacrum i profanum mieszało się w większym stopniu niż dziś – pielgrzymi sypiali czasem w nawach bocznych kościołów, żebracy mieszkali w kruchtach, a na cmentarzach tętniło, wbrew pozorom, życie: krążyli tam wędrowni kaznodzieje i sprzedawcy relikwii, istniały punkty handlowe i usługowe, oraz oczywiście gnieździła się tam biedota, oczekująca na jałmużnę. Cmentarze także często były miejscem schronienia rozmaitych rzezimieszków – i to właśnie zapewne głównie przed tym elementem przestępczym ostrzegały wędrowców umieszczone przy cmentarzach latarnie.
Dodatkowo okazuje się, że cmentarzy należało unikać także ze względu na… pokusy! Wśród szemranego towarzystwa trafiały się tam bowiem także niezbyt cnotliwe niewiasty. Zachowała się na przykład informacja o skardze o. Michała, przeora krakowskich Dominikanów, z roku 1749, o treści: “U krawca na cmentarzu znajduje się jakowaś służąca kobita, która w niwecz ludzi konwentnich rozpuściła, opiła i u siebie po kilka nocy konserwowała…”
Cmentarne panie zapewne nie tylko pozbawiały pobliskich zakonników cnoty, ale również przy okazji swych usług niejednemu mężczyźnie opróżniały sakiewki. Wygląda zatem na to, że w niektórych przypadkach stojące przy cmentarzach Latarnie Umarłych powinny były świecić się na czerwono. Tylko że wtedy byłaby to bardziej reklama, niż ostrzeżenie.