Trzeba mieć głowę na karku
Większość świętych męczenników przedstawiano z atrybutami związanymi z ich męką – wielu z nich ponieść miało śmierć przez ścięcie. Jednym z najlepszych przykładów jest św. Dionizy – jego atrybutem jest bowiem jego własna ścięta głowa! Nie jest on jedynym, ale z pewnością jest najpopularniejszym “kefaloforosem”, czyli niosącym swoją głowę. Niekiedy nawet bywał przedstawiany z dwiema: jedną w dłoni, a drugą na karku.
Najpopularniejszym średniowiecznym zbiorem żywotów świętych była tak zwana “Złota Legenda” Jakuba de Voragine (2 poł. XIII w.). Sam autor miał czasem problem z rozbieżnością przekazów z różnych źródeł mówiących o męczeństwach świętych; starał się jednak pogodzić nieścisłości. Znakomitym przykładem tych starań może być fragment mówiący o śmierci św. Bartłomieja: “Różne są zdania o rodzaju męczeństwa św. Bartłomieja; np. św. Doroteusz powiada, że został on ukrzyżowany. […] Św. Teodor zaś mówi, że Bartłomiej został obdarty ze skóry. W wielu księgach czytamy natomiast tylko, że został ścięty. Te różne zdania dałoby się pogodzić, gdyby się powiedziało, że Bartłomiej został najpierw ukrzyżowany, później zanim jeszcze umarł […] obdarto go ze skóry, na koniec zaś ścięto mu głowę.” (tłum. J. Pleziowa). Trzeba przyznać, że większość świętych, jak wynika z ich legend, była niemal nie do zarąbania: przeżywali często oni wymyślne tortury, w czasie których zwykły śmiertelnik dawno wyzionąłby ducha. Najczęściej sprawę kończyło zatem ścięcie głowy. Jednakże nie w przypadku św. Dionizego.
Św. Dionizy, pierwszy biskup Paryża, żył w III wieku; co prawda w średniowieczu mieszano go z Dionizym Areopagitą, uczniem św. Pawła (I w.) oraz z autorem pism z VI w., którego dziś określamy mianem Pseudo-Dionizego. W ramach prześladowań chrześcijan, prawdopodobnie za cesarza Waleriana, biskup Dionizy i jego towarzysze mieli zostać zabici w miejscu nazwanym wcześniej wzgórzem Marsa, a później wzgórzem męczenników (mons Martyrum – to dziś słynna dzielnica Montmartre w Paryżu). Niestety, ku ciężkiej konsternacji oprawców, św. Dionizy był wyjątkowo odporny na męczeństwo: gdy go ścięli, to wstał, wziął swoją głowę, i sobie poszedł…
Oczywiście owa pośmiertna wędrówka miała konkretny cel: święty poszedł jedynie w miejsce, gdzie życzył sobie być pochowany, i gdzie do dziś znajduje się jego sanktuarium. To Saint-Denis, nekropolia królów Francji i kolebka gotyckiej architektury. Święci czasem według legend sami sobie wybierali, już po śmierci, miejsce swego kultu – u nas w podobny sposób zachował się św. Florian (o czym już kiedyś pisałam, post dostępny TU). To nawet zrozumiałe; święci byli ludźmi o silnych charakterach: najpierw nie dawali się łatwo zatłuc, a potem sami pilnowali, gdzie mają się znaleźć ich relikwie.
Z tymi relikwiami to zresztą zazwyczaj jest osobny problem; w przypadku głowy Dionizego, zaistniał spór odnośnie tego, czy oprawcy początkowo nie ucięli Dionizemu tylko części głowy; według części przekazów ten górny kawałek czaszki miał być przechowywany w Notre-Dame w Paryżu. Niektóre przedstawienia ukazują zatem Dionizego z obciętym jedynie czubkiem głowy.
Dodatkowo ciekawym zagadnieniem jest kwestia nimbu: w obrazach czasem nimb otacza głowę Dionizego, a czasem “nawisa” za jego obciętą szyją – co bardziej turpistyczne przedstawienia ukazują ową szyję z fontanną tryskającej krwi. Oczywiście w ramach pośmiertnego kultu każdy święty się w czymś specjalizował, jeśli chodzi o cuda oraz wspieranie wiernych. Nie muszę chyba dodawać, że Dionizy to m.in. święty od migreny. Można zresztą uznać, że powinien patronować sytuacjom kryzysowym i stresowym: wbrew pozorom nawet jak go ścięli, to nie stracił głowy.
Świetny blog! Dziękuję! Czekam na ciąg dalszy :)
Odcięta głowa kojarzy mi się z rajem Cranacha :) Uwielbiam ten obraz.
Pyszne stories i pięknie zilustrowane!
Dziękuję! :)