
Pies przewodnik

Święty Krzysztof to jeden z najpopularniejszych patronów – każdy z nas przecież zna jakiegoś Krzyśka. Co ciekawe, jest to święty legendarny – tak bardzo, że nawet jego imię wywodzi się prawdopodobnie z jego żywota. Christóforos oznacza bowiem “niosący Chrystusa”; tak też przedstawiany jest św. Krzysztof: jako postawny mężczyzna, niosący na ramieniu lub na plecach Dzieciątko Jezus. Podobna sytuacja jest ze św. Weroniką, która miała otrzeć twarz Chrystusa w czasie drogi krzyżowej i uzyskać na chuście jej podobiznę; imię to wywodzi się bowiem od łacińskiego Vera Ikon, czyli “prawdziwy obraz”.
Wróćmy jednak do św. Krzysztofa. Jego średniowieczne legendy są wyjątkowo baśniowe; otóż Krzysztof miał być… olbrzymem! Teksty podają, że miał 12 łokci wzrostu, co w przeliczeniu daje mniej-więcej trochę ponad 7 metrów. Był też bardzo silny – generalnie uważa się, że w osobie św. Krzysztofa możemy odnaleźć echa mitologicznego Herkulesa. Był wielkim (dosłownie!) wojownikiem i chciał służyć najpotężniejszemu panu na świecie. Pewien pustelnik powiedział mu, że najpotężniejszym władcą jest Chrystus, ale żeby mu służyć, trzeba poświęcić się pomaganiu bliźnim.
Święty Krzysztof oddał się pracy, do której miał fizyczne predyspozycje: mianowicie osiadł w pobliżu niebezpiecznej przeprawy przez rzekę i przenosił przez nią podróżnych. Rzeka ta zapewne nie miała więcej niż 6 metrów głębokości… Pewnego razu o przeprawę poprosił mały chłopiec. Na samym środku rzeki Krzysztof poczuł przygniatający ciężar dziecka; wielkim wysiłkiem dotarł na drugi brzeg, po czym powiedział: czułem, jakbym na swych ramionach niósł cały świat. A dziecko mu odparło: nie tylko cały świat, ale nawet tego, który ten świat stworzył. Domyślamy się już, że chłopiec ów był to Chrystus.
Czy święty-olbrzym wydaje się baśniowym wątkiem? Otóż może być jeszcze dziwniej! Wedle niektórych legend, popularnych głównie na Wschodzie, św. Krzysztof miał być… Psiogłowcem! Dokładnie tak: człowiekiem z głową psa. Psiogłowcy (kynokephaloi, cynocephali) mieli wedle starożytnych greckich legend zamieszkiwać dalekie wschodnie krainy, natknąć się miał na nich między innymi Aleksander Wielki. Prawdopodobnie koncepcję tę Grecy zaczerpnęli z przedstawień bóstw egipskich (np. boga zmarłych Anubisa, który miał głowę szakala). Efektem tych wierzeń są niektóre ikony: faktycznie przedstawiają one św. Krzysztofa jako człowieka z głową psa!
Wróćmy jednak do tradycyjnych, zachodnioeuropejskich wizerunków – mają one bowiem jeszcze jeden niezwykle interesujący aspekt. Otóż w średniowieczu powszechnie wierzono, że przedstawienie św. Krzysztofa ma właściwości apotropaiczne. Oznacza to magiczną moc – a konkretnie, że kto zobaczy wizerunek tego świętego, ten w danym dniu nie umrze nagłą i niespodziewaną śmiercią. Najbardziej zatem opłacało się umieścić przedstawienie Krzysztofa w takim miejscu w domu, abyśmy go od razu zobaczyli, gdy tylko wstaniemy z rana. Bardzo ciekawym świadectwem tego zwyczaju jest Zwiastowanie Mistrza z Flémalle (ok. 1425-1430, Bruksela, Musées Royaux des Beaux-Arts) – ma ono miejsce w mieszczańskiej komnacie, gdzie nad kominkiem umieszczona jest rycina ze św. Krzysztofem!
Oczywiście magiczność Krzysztofa działała także masowo: popularnym pomysłem było umieszczanie wielkoskalowych wizerunków tego świętego w miejscach dobrze widocznych, na przykład na fasadzie kamienicy, przy rynku, albo na zewnętrznej ścianie kościoła – tak, aby przybywający na targ od rana każdego dnia byli bezpieczni. Potężne przedstawienia św. Krzysztofa nie odnoszą się zatem jedynie do faktu, że był on olbrzymem; po prostu mają się rzucać w oczy i roztaczać nad wszystkimi swoją opiekuńczą moc.
Św. Krzysztof jest patronem podróżnych nie tylko ze względu na przeprawianie wędrowców przez rzekę, ale przede wszystkim właśnie dlatego, że chroni przed nagłą i niespodziewaną śmiercią. I z tego powodu stał się patronem kierowców – jego podobizna na breloczku przy kluczykach do samochodu powinna nam zapewnić bezpieczeństwo w każdej trasie. Warto jednak brać pod uwagę jeszcze jedną kwestię: jak wieść niesie, św. Krzysztof nie wytrzymuje każdej prędkości. Podobno jest z nami dopóty, dopóki jedziemy zgodnie z przepisami; później zaś jego miejsce u naszego boku zajmuje św. Piotr.
Zachwycający post! Stanowczo za rzadko tu zaglądam :-)
– Serdeczne pozdrowienia z Torunia.
Bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze! Pozdrowienia z Wieliczki :-)
cudowne…i dlaczego Ci polscy kierowcy tak masowo zapominają do jakiego momentu chroni ich Św. Krzysztof ??
No właśnie nie wiem, dlaczego :)
Psioglowiec! I to olbrzymi :D
Uwielbiam jak wykopuje pani takie skarby!
Dzięki! :)
Dziękuję za informację o apotropeiczności wizerunku św. Krzysztofa, o tym nie wiedziałem. Równocześnie, czy mógłbym prosić o objaśnienie tego obrazu H. Boscha? Co oznacza ryba na (jeszcze suchym) kosturze, rozbity dzban na gałęzi z podstawioną drabiną, czapki na drzewie, z małpą (?) wspinającą się do tej wyższej, na drugim drzewie człowiek podciągający niedźwiedzia, ptaki (czapla, kruk i coś dużego) z jednej strony wody, a człowiek (kobieta?) i pies z drugiej strony…
Bardzo lubię legendę o św. Krzysztofie, bo mówi ona, że kto uczciwie i wytrwale będzie podążał za swoim powołaniem, tą czy inną drogą w końcu znajdzie Boga.
Ależ zadał Pan pytania – na ten temat można by nawet nie następny wpis, ale cały artykuł napisać! Zresztą jest: Eric de Bruyn, “The Iconography of Hieronymus Bosch’s “St. Christopher carrying the Christ Child” (Rotterdam)”, w: “Oud Holland” Vol. 118, No. 1/2 (2005), s. 28-37 (polecam, jest dostępny np w JSTOR). W największym skrócie: autor proponuje interpretację ryby jako symbolu Chrystusa, a postać łucznika pokonującą niedźwiedzia jako symbol wiernego, który zwycięża diabła. Konstrukcję na drzewie odnosi do niderlandzkiej wersji legendy o św. Krzysztofie, gdzie jest wspomniane lokum na drzewie; przywołuje też opowieść o tym, jak pustelnik, zobaczywszy olbrzyma Krzysztofa, w pierwszej chwili przestraszył się i upuścił (stłukł) dzban, którym nabierał wodę. Generalnie także większość motywów w tle tego obrazu jest rozpatrywana w kontekście kuszenia świętego, działań szatana, elementów kojarzonych z grzechem (prostytucją) – jako tych rzeczy, które święty zdołał pokonać.
Z drugiej strony powiem Panu, że chyba nie wszystko zawsze można jednoznacznie zinterpretować – musimy brać pod uwagę, że niektóre motywy mogły być po prostu efektem wyobraźni artysty, podobnie jak część droleriów na marginesach średniowiecznych rękopisów. Pozwolę sobie polecić mój wcześniejszy wpis dotyczący Boscha: http://posztukiwania.pl/blog/2014/02/27/zmysl-marketingowy-level-expert/
Pozdrawiam serdecznie!