Nie dotykaj, bo ci rączka zwiędnie
15 sierpnia przypada święto Wniebowzięcia Matki Boskiej, jako że Maria na koniec swego ziemskiego życia miała zostać wzięta do nieba, z duszą i z ciałem. Uczciwie trzeba jednak powiedzieć, że dogmat o Wniebowzięciu Marii pochodzi dopiero z… 1950 roku! Oczywiście już wcześniej taka koncepcja funkcjonowała w Kościele; Wniebowzięcie Marii (jej duszy i ciała na raz) pojawia się w zachodnioeuropejskiej sztuce sakralnej od XV wieku.
Tymczasem wcześniej, czyli przez całe średniowiecze, ostatnie chwile Marii ukazywano inaczej. Zgodnie z relacjami z apokryfów: Maria umarła i została pochowana. Dopiero na trzeci dzień po pogrzebie Chrystus powrócił i zabrał do nieba jej ciało, aby nie uległo zepsuciu. Jak to zwykle w przypadku apokryfów bywa, poza podstawową historią mamy cały szereg dodatkowych, często dość fantastycznych opowieści. A potem to wszystko można wyśledzić w sztuce.
Podstawowe średniowieczne przedstawienie Śmierci Marii (a raczej “Zaśnięcia”) to tak zwane Koimesis: Matka Boska leży na łóżku, otoczona przez Apostołów. Teoretycznie Apostołowie nie powinni jej otaczać – w końcu po Wniebowstąpieniu Chrystusa rozeszli się po całym świecie, niosąc Dobrą Nowinę. Maria jednak nie chciała umierać w samotności, w związku z czym na moment jej śmierci wszyscy Apostołowie zostali zgromadzeni wokół jej łoża. Przybyli błyskawicznie, drogą lotniczą. Mówiąc dokładnie, zostali przez aniołów przetransportowani na chmurach.
Za Marią widoczny jest Chrystus, który zabiera jej duszę. To nie jest wniebowzięcie z ciałem: gdyby tak było, to postać Marii była by tej samej wielkości, co postać Jezusa. Tymczasem Chrystus trzyma małą figurkę swej matki: to tylko dusza, zabierana w momencie śmierci ciała. Zgromadzeni wokół łoża Apostołowie nie widzą ani Chrystusa, ani owej zabieranej duszyczki; dla śmiertelników pozostaje tylko martwe ciało. Trzeba jednak przyznać, że wedle niektórych apokryficznych przekazów, Apostołowie zauważyli pojawienie się Zbawiciela i zabranie duszy Marii.
W tej formule przedstawienie Zaśnięcia Marii utrzymało się w sztuce bizantyńskiej i prawosławnej. W ikonach Koimesis możemy często dostrzec jeszcze jeden fascynujący element: oto na pierwszym planie anioł odcina jakiemuś facetowi dłonie!
To kolejny motyw apokryficzny, dotyczący niewiernego Żyda (a jakże!). To już akurat jest scena, która wiąże się z opisem pogrzebu Marii. Otóż niejaki Jefoniasz był w gronie Żydów, którzy zaatakowali kondukt pogrzebowy – powstrzymał ich fakt, że nagle doznali ślepoty. Jefoniasz jednak był tak zawzięty, że chciał przewrócić mary – wówczas właśnie odpadły mu ręce! Miał być za to odpowiedzialny archanioł Michał; w ikonach najczęściej widzimy, jak odcina Żydowi dłonie. W źródłach znaleźć możemy informację, że te ręce przyrosły do mar (i odpadły od ciała Jefoniasza).
Na szczęście każdy uzyskuje od Boga drugą szansę. Przerażony nagłym kalectwem Jefoniasz nawrócił się, zaczął błagać Madonnę o przebaczenie, no i jego modlitwy zostały wysłuchane. Ręce przyrosły mu z powrotem. Mało tego – gdy Jefoniasz wrócił do swoich i opowiedział, co się wydarzyło, to ci, którzy mu uwierzyli, a wcześniej zostali oślepieni, odzyskali wzrok.
Wątek niewiernego Żyda (czy też Żydówki) kilkakrotnie pojawiał się w apokryfach i żywotach świętych. Zazwyczaj taki niedowiarek miewał zapędy empiryczne: pchał się z łapami, żeby dotknąć, sprawdzić, pomacać. Za karę rączka usychała albo odpadała – podobny wątek znajdziemy w apokryficznych opisach Bożego Narodzenia, gdzie ręka zwiędła położnej, która chciała sprawdzić, czy Maria rzeczywiście jest dziewicą. Jak się głębiej zastanowić, to jest w tym pewna mądrość: czasami nie warto drążyć, lepiej przyjąć coś “na wiarę”. Wiedzą o tym wszyscy, którzy kiedykolwiek postanowili sprawdzić, czy faktycznie język przymarznie, jak się poliże klamkę na mrozie.
Bardzo interesujące…ale swoją drogą o ile skromniejsza byłaby sztuka, gdyby nie tworzenie przez “lud” legend…z tym że dziwne iż współcześnie – XIX wiek legendy są jeszcze niejako prawnie sankcjonowane. Widać i teraz ludzie ich potrzebują…przy takim postępie nauki i technik poznania ..czyli nasze mózgi wolniej się przystosowują do postępu, a może też wcale ?
Choc takie stare historie – dla mnie absolutne nowosci!
Ile przed nami takich ukryto / zmieniono / nagieto? Pewnie sporo.
Nie wiem, czy to zawsze kwestia “ukrywania” – ale niewątpliwie przez stulecia pewne treści kultury wizualnej tracą swą czytelność, odchodzą w zapomnienie (lub, oczywiście również, bywają specjalnie zacierane, usuwane z obiegu). Dlatego właśnie mam nadzieję, że warto prowadzić tego typu blog. Pozdrawiam serdecznie!
Ciekaw jestem bardzo tego Sarmaty na zdjęciu ostatniej ikony :) jakoś nie pasuje do reszty, pewnie sponsor.
Znakomicie zauważone! Wydaje mi się, że w tym przypadku to jest akurat ciekawe połączenie różnych motywów w jednej ikonie: zasadniczo to Koimesis, ale w tle i w górnej części wygląda na to, że są wątki powiązane z tzw. “Matką Boską Opieki” (tzw. “Pokrow”). Polecam szczegółowy opis tego typu np. tu: http://muzea.malopolska.pl/obiekty/-/a/26885/1118814 – myślę, że w tym kontekście może pasować ten oto fragment: “Kult był na tyle rozwinięty, że Pokrowy podzieliły się na typy lokalne (np. nowogródzki, moskiewski) z orszakami właściwych sobie postaci. Skład uczestników wizji był wciąż aktualizowany, zaczęto wprowadzać nawet osoby współcześnie żyjące: carów i dworzan, fundatorów, a w czasie panowania demokratyzacji również przedstawicieli szlachty.”