
Orgazm w średniowieczu

W sztuce średniowiecznej znajdziemy – wbrew pozorom – wiele przedstawień o treści erotycznej, ale jeśli ktoś poszukuje ilustracji ukazującej mężczyznę i kobietę w łóżku, to najlepiej sięgnąć do któregoś z rękopisów Powieści o Róży. Był to średniowieczny bestseller – aż trudno uwierzyć, że dziś mało kto w ogóle kojarzy ten poemat!
Powieść o Róży to arcydzieło literatury XIII stulecia, złożone z dwóch zupełnie odrębnych części, napisane w języku starofrancuskim, wierszem ośmiozgłoskowym. Pierwsza część została napisana przez Guillaume de Lorris, zapewne w latach 1225-30, a część drugą napisał Jean de Meun prawdopodobnie w latach 1268-82, w czterdzieści lat po powstaniu części pierwszej. Poemat w sposób alegoryczny przedstawia miłość i relację między kobietą (Różą), a zdobywającym ją mężczyzną (Kochankiem). Pierwsza część przedstawia ideał miłości dwornej, a druga się w zasadzie z tego ideału naśmiewa.
W pierwszej części poematu Guillaume de Lorris opisał swą opowieść jako własny sen, który przyśnił mu się, gdy miał 20 lat. W dużym skrócie: w śnie tym w majowy poranek dotarł do otoczonego murem ogrodu; dostrzegł różany krzew, a na nim pączek, w którym się zakochał (rzecz jasna, Róża symbolizuje tu dziewczynę) i odtąd dążyć zaczął do zerwania kwiatu, co nie było łatwe, gdyż panna została zamknięta w wieży (w zamku), co miało ochronić jej cnotę. Zamek jednak na koniec został zdobyty, ale to już nastąpiło w drugiej części, napisanej przez Jeana de Meun. Co ciekawe, opis “zerwania Róży” ewoluował w poemacie w inną metaforę, a mianowicie w opis pielgrzyma, który dotarł do sanktuarium: pielgrzym ten jest wyposażony przez Naturę w sztywny kostur oraz sakiewkę zawierającą dwa młoteczki. Celem pielgrzyma jest wepchnięcie kostura w okienko, ale nie jest to proste zadanie, ponieważ panna okazuje się być dziewicą…
„Podniosłem nieco te zasłonę,
która relikwie okrywała;
i już się zbliżam do figurki,
chcąc być najbliżej sanktuarium;
pobożnie ją ucałowałem
i – aby ją dokładniej poznać –
chcę kostur w to okienko wsadzić,
tak, by sakiewka zeń zwisała.
Już mi się zdało, żem to zrobił,
lecz on nie wchodzi, wciąż się cofa
i za nic w świecie wejść nie może,
bo w środku jakaś jest przegroda,
którą ja czuję, lecz nie widzę.
[…]
Więc ową ścieżką, która wszakże
wąska jest bardzo, jak mówiłem,
przejść usiłuję, ale wtedy
musiałem kijem zgnieść przegrodę
[…]
I wreszcie cały wszedł do końca,
tylko sakiewka pozostała,
w niej zaś młoteczki dwa okrągłe, które na zewnątrz sobie wiszą.”
[wersy 21599-21650]
Sukces w kwestii włożenia kija w okienko (z sakiewką pozostającą na zewnątrz) jest zarazem aktem zerwania Róży. A w tle płoną resztki zdobytego zamku, który miał chronić niewinność tej panny… Czyli, krótko mówiąc, oto cnota legła w gruzach.
Mimo wszystko jednak, ten akurat fragment tekstu jest ubrany w metaforę, a ilustracja ukazująca parę kochanków w łóżku pojawia się w rękopisach w innym miejscu poematu. Tekst bowiem zawiera (w części napisanej przez Jeana de Meun) przemyślenia odnośnie działania Natury: jej zwycięstwo nad śmiercią polega na ciągłym odradzaniu się życia w kolejnych pokoleniach. Niektóre miniatury ilustrujące ten właśnie fragment w rękopisach Powieści o Róży mogą nam się wydawać przerażające: oto obok pary uprawiającej seks jakaś kobieta tłucze młotem w niemowlę!
W rzeczywistości chodzi o to, że mamy tu ukazaną Naturę przy pracy: ona nie bije dziecka; ona je tworzy: wykuwa w swojej kuźni. Akt seksualny to właśnie akt tworzenia nowego życia przez Naturę.
Skoro jednak Natura chce, abyśmy płodzili jak najwięcej dzieci, to oczywiście oznacza to, że monogamia nie jest wskazana… i wbrew pozorom trzynastowieczny tekst nie usprawiedliwia tu jedynie męskiej niewierności, ale pojawia się w nim postać starej kobiety, która także niewiastom doradza, aby znalazły sobie wielu absztyfikantów!
„Powtarzam więc, zalotnik zawsze
oszukać stara się niewiastę;
niechże i ona mu odpłaca
tą samą miarką, i niech nigdy
serca jedemu nie oddaje,
lecz niech ma wokół siebie wielu
i tak się stara ich omotać,
aby się dla niej zrujnowali”
[wersy 13265-13272]
Abyśmy chcieli uprawiać ten cały seks, Natura dała nam przyjemność; tu dochodzimy (!) do tematu orgazmu. Powieść o Róży mówi nam wyraźnie, że najcenniejszym doświadczeniem jest wspólne przeżycie szczytowania:
„Poczekać czasem też wypada,
aby do portu razem wpłynąć.
Nie opuszczając się wzajemnie,
oboje współnie niech żeglują,
aż jednocześnie znajdą przystań,
wtedy ich rozkosz będzie pełna. “
[wersy 14299-14304]
Jean de Meun był jednak mężczyzną doświadczonym; wiedział, że niektóre kobiety czasami udają orgazm… po raz kolejny ciśnie się na usta moje ulubione stwierdzenie: wszystko już było w średniowieczu!
“Gdyby zaś dama nic nie czuła,
i tak powinna udać rozkosz,
w wiadomy sposób dając znaki,
które spełnienie objawiają.
Kochanek wtedy jej uwierzy,
choć ona ma to wszystko za nic.”
[wersy 14305-14310]
Powieść o Róży była naprawdę średniowiecznym bestsellerem – do dziś zachowało się około 300 rękopisów tego dzieła (najstarszy pochodzi z końca XIII w. – Paryż, Bibl.nat.Fr. 1559), a dwa iluminowane przechowywane są w Polsce: jeden w Bibliotece Narodowej w Warszawie, drugi zaś w Bibliotece Czartoryskich w Krakowie (oba zdigitalizowane w serwisie Polona: dostępne TU i TU). Liczne były również edycje drukowane poematu – w l. 1481-1505 wydano go aż czternaście razy. Dwie wizje miłości zawarte w dwóch częściach poematu stały się przedmiotem zaciekłej dyskusji na francuskich dworach, dzieląc jej uczestników na zwolenników Jeana de Meun (głównie przedstawicieli wczesnego francuskiego humanizmu) i jego przeciwników (takich jak Jan Gerson, kanclerz Uniwersytetu Paryskiego, który w 1402 r. napisał traktat przeciw Powieści o Róży; z dziełem Jeana de Meun polemizowała także poetka Christine de Pisan). Żaden inny średniowieczny utwór literacki nie wywoływał tak zażartych polemik jeszcze niemal w dwa wieki po swoim powstaniu!
A najsmutniejsze jest to, że dzisiaj mało kto w ogóle kojarzy, że takie dzieło zostało napisane.
Czyżby literatura średniowieczna była zbyt śmiała dla odbiorców z XXI wieku…?
***
Cytowane fragmenty Powieści o Róży w tłumaczeniu Małgorzaty Frankowskiej-Terleckiej oraz Teresy Giermak-Zielińskiej, PIW, Warszawa 1997.
Zainteresowanym polecam projekt dotyczący rękopisów Powieści o Róży (http://romandelarose.org/)
Może jeszcze warto dodać, że Christine de Pisan polemizuje z “Powieścią o Róży” (przede wszystkim, chociaż nie tylko w “Epistre au Dieu d’Amours”) z pozycji jako żywo feministycznych. Szczerze mówiąc, Jehan de Meung, opiewając dobieranie się do “kwiatu cnoty” jeszcze nierozbudzonych seksualnie a nadwrażliwych emocjonalnie dziewcząt za pomocą zwodzicielskich sztuczek i oczywiście bez cienia “poważnych zamiarów” jest bardziej libertyński niż liberalny obyczajowo. Christine w “Liście” ukazuje w podobnie negatywnym świetle Owidiusza i trudno się z nią nie zgodzić, mając w pamięci kunsztowne wersy o dość, hm… ryzykownej treści, np. o tym, że kobiety lubią być brane siłą i będą zawiedzione, jeśli mężczyzna dosłownie potraktuje “nie” jako “nie”. Tak więc i feminizm to żaden nowoczesny wymysł.
Oczywiście – bo wszystko już było w średniowieczu ;) Postać Christine de Pisan i jej twórczość (zwłaszcza jej Miasto Kobiet) to bardzo ciekawy temat, któremu być może kiedyś poświęcę osobny wpis. Swoją drogą krytyka Owidiusza idzie też o tyle w parze z krytyką “Powieści o Róży”, że Jean de Meun ewidentnie z Owidiusza czerpał (zwłaszcza opisy sztuczek kobiecych w zakresie dbania o urodę są w “Powieści o Róży” dość blisko pewnych fragmentów “Sztuki kochania”).
Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam!
Intrygujący wpis, cieszę się, że natrafiłam na ten blog dzięki przeczytaniu artykułu o nim w “Stylach Życia”. Pozdrawiam, Dora
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! :)