
Kupa śmiechu

Ostatnio na Twitterze, gdzie obserwuję głównie różnych mediewistów, trafił mi się taki oto ciekawy wpis: najwyraźniej ktoś „odkrył” w piętnastowiecznym rękopisie pierwowzór emotikonu 💩 (uśmiechnięta kupa). Jak zwykłam mawiać, wszystko już było w średniowieczu.

https://twitter.com/ThePhilJohn/status/1415758532650151945/photo/1
Tak się składa, że motyw ekskrementów niezwykle często występował w średniowiecznych rękopisach: skatologiczny humor wielokrotnie pojawiał się w tak zwanych droleriach, czyli groteskowych przedstawieniach na marginesach rękopisów. Na przykład:

Lancelot-Grail (The Prose Vulgate Cycle), France 1316, The British Library, Add MS 10294/1, fol. 1
http://www.bl.uk/manuscripts/Viewer.aspx?ref=add_ms_10294!1_f001dr

Jean de Wavrin, Recueil des croniques d’Engleterre, Bruges 1471-1483, The British Library, Royal 15 E IV, fol. 192r
http://www.bl.uk/manuscripts/Viewer.aspx?ref=royal_ms_15_e_iv_f001r
Najwyraźniej także motyw ten znakomicie wpisywał się w satyrę wymierzoną w kler:

The Gorleston Psalter, England, between 1310 and 1324, British Library, Add 49622, for.82r
http://www.bl.uk/manuscripts/Viewer.aspx?ref=add_ms_49622_fs001r

Romance of Alexander, 1338-1410, Bodleian Library, MS Bodl. 264, f. 56r
https://digital.bodleian.ox.ac.uk/objects/ae9f6cca-ae5c-4149-8fe4-95e6eca1f73c/surfaces/37bad566-ebc0-4a46-9580-d7a381fb3b5d/
Żebyście jednak Państwo nie myśleli, że przedstawienia defekacji występowały tylko w prześmiewczym kontekście, oto całkiem poważna miniatura z Biblii (tzw. Biblia Krzyżowców lub Biblia Morgana: Paryż, połowa XIII wieku, przechowywana w Morgan Library and Museum). Ukazuje ona króla Saula w jaskini – to ilustracja fragmentu 1 Księgi Samuela 24, 4-5 mówiąca o tym, jak Dawid nie skorzystał z okazji, żeby zabić Saula.
W przekładzie z Biblii Tysiąclecia nie do końca czytelne jest, co Saul robił w jaskini: “I przybył Saul do pewnych zagród owczych przy drodze. Była tam jaskinia, do której wszedł, by okryć sobie nogi, Dawid zaś znajdował się wraz ze swymi ludźmi w głębi jaskini. Ludzie Dawida rzekli do niego: «Właśnie to jest dzień, o którym powiedział ci Pan: Oto Ja wydaję w twe ręce twojego wroga, abyś z nim uczynił, co ci się wydaje słuszne». Dawid powstał i odciął po kryjomu połę płaszcza Saula.” Dopiero, gdy sięgniemy do dawnego przekładu Jakuba Wujka, to wszystko staje się jasne: “I przyszedł do zagród owczych, które natrafił idąc. A była tam jaskinia, do której wszedł Saul z potrzebą naturalną, a Dawid i mężowie jego byli ukryci we wnętrznej części jaskini. I rzekli słudzy Dawida do niego: Oto dzień, o którym Pan mówił do ciebie: Ja dam w ręce twoje nieprzyjaciela twego, żebyś mu uczynił, jak się będzie podobało w oczach twych. Wstał tedy Dawid i urznął po cichu kraj płaszcza Saulowego.”

The Crusader Bible, Paris, ca. 1244–1254, The Morgan Library & Museum, MS M 638, fol. 33
https://www.themorgan.org/collection/crusader-bible/65
Ale wróćmy do motywów humorystycznych. Ja przy tej okazji chciałabym pokazać inne przedstawienia, z pewnego bardzo specyficznego rękopisu krakowskiego. Chodzi mianowicie o Kodeks Baltazara Behema, przechowywany w Bibliotece Jagiellońskiej (BJ Rkp. 16).
Rękopis ten powstał w początkach XVI wieku – jest to zbiór przywilejów i statutów miasta Krakowa (począwszy od dokumentu lokacji miasta z 1257 roku); są tam również spisane roty przysiąg i ustawy cechów krakowskich. Fundatorem tej księgi był Baltazar Behem, który od roku 1500 piastował urząd pisarza i notariusza miejskiego w Krakowie, był też bakałarzem nauk wyzwolonych. W 1505 roku Baltazar Behem podarował krakowskiej radzie miejskiej tę księgę, choć wówczas nie była ona jeszcze ukończona. Fundator zmarł w 1508 roku – część tekstów w tym kodeksie dopisano już po jego śmierci, lecz jeszcze za jego życia powstały zdobiące rękopis miniatury: 27 ilustracji, z których większość to przedstawienia związane z krakowskimi cechami rzemieślniczymi.
Niektóre miniatury zawierają satyryczne przedstawienia odnośnie przedstawicieli różnych zawodów. Interesujący nas motyw znajdziemy na przykład w miniaturze ukazującej warsztat i domostwo szewca.

https://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/publication/300330/edition/287325/content
Szewc pracuje sobie w głębi pomieszczenia, a na pierwszym planie siedzi jego żona – niby pracowita, bo przędzie, ale tak naprawdę zajęta jest flirtowaniem z błaznem-uwodzicielem. I jeden szczegół mówi nam, że pani szewcowa jest nie tylko niewierną żoną, ale jeszcze w dodatku złą matką: oto bowiem na podłodze obok niej siedzi zaniedbane dziecko. Jest ono nagie i nie ma nawet pieluszki, w związku z czym nastąpił incydent: efekt braku pieluszki znalazł się na podłodze, tuż obok dziecka. Pani szewcowa jednak nie zwraca na to uwagi, zajęta flirtem z błaznem.
Z kolei garbarze, czyli ci, którzy wyprawiali skóry, byli podobno pogardliwie zwani „psim łajnem” – głównie dlatego, że wykorzystywali psie odchody w procesie garbowania skór. I jak przyjrzymy się kolejnej miniaturze w Kodeksie Baltazara Behema, ukazującej garbarzy przy pracy, to zobaczymy w psa, który właśnie owe odchody oddaje.
Czekam teraz tylko na to, żeby miasto Kraków zrobiło kampanię z wykorzystaniem miniatur z Kodeksu Behema: ta z garbarzami jak ulał pasowałaby do promowania sprzątania po psach.
Wspaniały wpis! Nie wiedziałam, że w Biblii było o królewskiej kupie! Salomonowej dwójce!
A Średniowiecze było naprawdę nowoczesne ;)
Dzięki za Posztukiwania!
Tak jest, średniowiecze było super, a w Biblii znajdziemy niemal wszystko :P
Bardzo dziękuję za komentarz!
super wpis :-)
Dzięki!
Cieszę się, dzięki za komentarz!
Za 500 lat Toytoye będą taką ciekawostką, oddawanie się wymuszonej przyjemności w miejscach publicznych w otoczeniu cienkiego plastiku. Serdecznie pozdrawiam.
Optymistyczne założenie, że ludzkość przetrwa jeszcze 500 lat… ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Od razu przypomniał mi się Rej.
Jeden dzyeci chciał straszyć, co gowna zbierały,
Do koszykow na mydło, po rynku biegały.
Może nie na mydło, tylko dla garbarza? W końcu Rej jako prawy ślachcic nie musiał znać się na rzemiośle, zwłaszcza tak niepięknie pachnącym jak garbarstwo.
Uryny (alternatywnie: roztworu wapnia) i odchodów używano w tzw. warsztacie mokrym. Wygniatanie skóry w wodzie z rozbełtanymi ekskrementami psów lub gołębi miało na celu rozluźnienie jej struktury i zmiękczenie.
Jeśli chodzi o zastosowanie akurat psich odchodów, to przypadkiem trafiłem na zaskakującą informację. W wiktoriańskiej wiecznej Anglii zbierania na ulicach psich kup przerodziło się w dochodowy biznes, będący stałym, głównym źródłem dochodu dla 200-300 osób. Nazywano tych zbieraczy pure-finders i było to niemal emblematyczne zajęcie londyńskiej biedoty, opisane przez Henry Mayhew w London Labour and the London Poor.
Co ciekawe, sam Mayhew opisuje ten biznes jako zjawisko stosunkowo nowe, nieznane ledwie 20-30 lat wcześniej (pisał w latach 40. XIX wieku). Według Juliana Walkera słowo “pure”
w znaczeniu psich odchodów pojawia się nie wcześniej niż w 1780 roku, a starsze angielskie podręczniki garbarstwa w ogóle nie wspominają o ich zastosowaniu. Za to później zapotrzebowanie na nie trwało nieprzerwanie aż do lat 30. XX (!) wieku.
A u nas – proszę! Dla mnie ta ilustracja z Kodeksu behema jednoznacznie świadczy o tym, że przynajmniej pod tym względem wyprzedziliśmy technologicznie Anglików o dobre trzy stulecia. ;)
Zaciekawiło mnie technologiczne uzasadnienie stosowania psich odchodów. Okazuje się, że stosowano również odchody ptasie (gołębie), a to dlatego, że jedne i drugie zawierają trypsynę – enzym proteolityczny wytwarzany przez trzustkę, który był przydatny do rozmiękczania skóry (etap wytrawiania, ang. bating) i rozluźniania włosów pozostałych po wcześniejszych etapach procesu.
Linki:
https://books.google.pl/books?id=yhEmezjYtiUC&pg=PA353&lpg=PA353&dq=proteolytic+enzymes+in+feces+tanning&source=bl&ots=_vZ1azVjFu&sig=ACfU3U2UH5CHDpAoQNI3hHsmsCnPzshdzw&hl=pl&sa=X&ved=2ahUKEwi-6sHR5aTyAhVjw4sKHfV0DTsQ6AF6BAgUEAM#v=onepage&q=proteolytic%20enzymes%20in%20feces%20tanning&f=false
https://pl.wikipedia.org/wiki/Warsztat_mokry
Bardzo dziękuję za komentarz! Oczywiście rozmaite zastosowania odchodów (albo też moczu) jak przypuszczam zazwyczaj miały swoje technologiczne uzasadnienia. Jest to niewątpliwie bardzo interesujący temat w odniesieniu do przedstawień, które nam zostały w sztuce dawnej – a ja ostatnio jakoś szczególnie badam te kierunki, prawdopodobnie ze względu na współpracę z Przeglądem Urologicznym ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Jeśli chodzi o mocz, to pozwolę sobie przytoczyć obraz Josepha Wrighta “Alchemik odkrywający fosfor” (pełny, oryginalny tytuł: The “Alchymist, in Search of the Philosopher’s Stone, Discovers Phosphorus, and prays for the successful Conclusion of his operation, as was the custom of the Ancient Chymical Astrologers”)
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Alchemist_Discovering_Phosphorus
Obraz nawiązuje do alchemika Henniga Brandta, który w poszukiwaniu kamienia filozoficznego eksperymentował z moczem i, po odparowaniu jego znacznej ilości i wyprażeniu pozostałości otrzymał trwale świecącą substancję, którą nazwał fosforem (‘niosącym światło’). Dziś wiemy, że był to biały fosfor, który świeci na skutek powolnej reakcji z tlenem atmosferycznym. Odkrywca najpierw trzymał swoją recepturę w tajemnicy, a potem sprzedał ją za 200 talarów.
Trudno mi się wypowiadać o wartości artystycznej obrazu ani o jego kontekście kulturowym. Od strony technicznej zauważam, że fosfor rozświetlający obraz nie może być “in statu nascendi” – musiał być uzyskany wcześniej, gdyż pod kolbą nie ma żadnego źródła ciepła. Niezrozumiały jest dla mnie promień wychodzący z kolby: trudno mi wyobrazić sobie, żeby naczynie miało akurat odpowiednią dziurkę.
Wg opisu w Wikipedii alchemik wykonuje rękami gest podobny do św. Franciszka otrzymującego stygmaty na obrazie El Greca. Moim zdaniem to jest raczej gest powstrzymania widza “nie przeszkadzaj mi teraz”.
Bardzo ciekawy kontekst! W sumie przyznać muszę, że nie wiem, co dokładnie tutaj Joseph Wright of Derby tutaj namalował (kolba jest “podłączona” do komina, ale faktycznie, pod spodem nie ma ognia), ale kwestia gestu jest bardzo ciekawa. “Nie przeszkadzaj mi teraz” – jak najbardziej, ale trochę też po prostu zdziwienie – zachwyt? U nas (znacznie później) podobną pozę nadał Kopernikowi Matejko – myślę, że religijny trop ma tu uzasadnienie w kontekście odkrycia naukowego rozumianego jako oświecenie dane od Boga.
Raz jeszcze bardzo dziękuję za komentarz! :)
Ach, jak zwykle wspaniały komentarz (a ja niestety ostatnio w takim biegu, że dopiero teraz mogę odpowiedzieć)!
Najwyraźniej wyprzedziliśmy technologicznie Anglików ;) Ale jak twierdzą niektórzy badacze ołtarza mariackiego Wita Stwosza, syfilis też mieliśmy wcześniej, niż reszta świata…
Dziękuję bardzo i najserdeczniej pozdrawiam!
To my (mam nadzieję, że wyrażam pogląd nas wszystkich tu komentujących) dziękujemy za dzielenie się wiedzą z pierwszej ręki i podrzucanie tematów do dyskusji na tematy może niepoważnje, ale czasem nie bez związku z sieriozną historią.
Pewnie bez tej dyskusji przeszedłbym bez refleksji na pewnym fragmentem zupełnie poważnej książki z dziedziny historii gospodarczej:
“Szacuje się, że w XVI wieku angielscy kupcy kontrolowali 80 procent całego zachodnioeuropejskiego eksportu skór do Polski, a jedynymi poważnymi konkurentami byli Szkoci. Polska moda na odzież podszytą futrem nie uchroniła tego towaru przed taką samą presją jak na inne zbędne dobra luksusowe i już w 1605 r. pojawiły się skargi Kompanii Skórzanej (Skinners’ Company) na spadek eksportu tych skór przez kupców z Eastland Company.
Interesujące jest, że w 1616 r., dokładnie w czasie, gdy projekt Cockayne’a niszczył angielski przemysł sukienniczy, przedstawiono podobną propozycję, aby wszystkie skóry były przetwarzane i wykańczane w Anglii przed wyeksportowaniem ich nad Bałtyk. Propozycję tę spotkał taki sam los jak projekt Cockayne’a, w dużej mierze z podobnych powodów: mieszkańcy Polski stosowali przy wyprawianiu skór metody lepsze niż Anglicy, a wszelkie próby sprzedaży słabo wykończonego produktu angielskiego napotykały na silny opór polskich nabywców“. England’s Baltic Trade in the Early Seventeenth Century, Cambridge 1980
Taki, za przeproszeniem, gówniany szczegół, a jaką czyni różnicę! ;)
Ha, wspaniały cytat! “Gówniane” szczegóły jak najbardziej mają znaczenie ;) Raz jeszcze najserdeczniej dziękuję i pozdrawiam!