Kryptoportret króla
Pośród kaplic w katedrze na Wawelu jest Kaplica Świętokrzyska, a w niej (oprócz słynnego nagrobka króla Kazimierza Jagiellończyka, dłuta Wita Stwosza) stoją sobie dwa średniowieczne tryptyki. Jeden z nich, tryptyk Matki Boskiej Bolesnej, zawiera na skrzydle kwaterę z przedstawieniem Pokłonu Trzech Króli. Jeden z owych trzech króli ma jakby znajome rysy!
Długosz opisuje go tak: “Wzrostu był miernego, twarzy ściągłej, chudej, u brody nieco zwężonej. Głowę miał małą, podłużną, prawie całkiem łysą […] Oczy czarne i małe, niestatecznego wejrzenia i ciągle biegające. Uszy duże, głos gruby, mowę prędką, kibić kształtną, lecz szczupłą, szyję długą”. O kim mowa? O protoplaście dynastii Jagiellonów, czyli o Władysławie Jagielle. Porównanie twarzy przedstawionej na ołtarzu z twarzą z nagrobka potwierdza przypuszczenie, że to właśnie on jest tu ukazany jako jeden z Trzech Króli.
Tryptyk Matki Boskiej Bolesnej to dzieło powstałe w krakowskiej pracowny około roku 1470. Od początku przeznaczony był do kaplicy Świętokrzystkiej, fundowanej przez parę królwewską: Kazimierza Jagiellończyka i Elżbietę Rakuszankę. Najprawdopodobniej to właśnie Kazimierz zażyczył sobie, aby nieznany nam artysta namalował jednego z trzech króli z twarzą Jagiełły, ojca Kazimierza. Tego typu przedstawienia zdarzały się w średniowieczu – przykładem może być Pokłon Trzech Króli z Ołtarza Świętej Kolumby Rogiera van der Weydena (ok. 1455 r., Monachium, Alte Pinakothek), gdzie najmłodszy król, także ukazany w geście zdejmowania nakrycia głowy, ma najprawdopodobniej rysy Karola Śmiałego (książę Burgundii w latach 1467-77 – podobieństwo jest widoczne w porównaniu do portretu władcy).
A co wiemy o Jagielle oprócz tego, jak wyglądał? Historia jego życia, także tego osobistego, jest bardzo barwna. Miał jako król Polski cztery żony, z każdym prawie małżeństwem wiązał się jakiś skandal (nawet święta Jadwiga była uwikłana w oskarżenie o zdradę, ale to osobna historia). Niestety najczęściej uczymy się historii jako zestawu dat i statystyk, wiemy o bitwach, traktatach i przemyśle, a nie zastanawiamy się nad czysto ludzkim obliczem postaci z przeszłości.
Jeśli chodzi o Jagiełłę, to całkiem sporo ciekawostek przekazał nam o nim Jan Długosz, który jednak nie zawsze pisał o królu Władysławie przychylnie. Mimo szczerego nawrócenia, Jagiełło wyniósł z domu pewne zwyczaje o charakterze zabobonów, a mianowicie: “Wyrywał włosy z brody i powplatawszy je między palce, wodą ręce obmywał. Zawsze, nim z domu wyszedł, trzy razy obracał się wkoło i słomkę na trzy części złamaną rzucał na ziemię.” Długosz zauważa także iż – co było rzeczą dziwną – “Łaźni zazwyczaj co trzeci dzień, a niekiedy częściej używał.”! Takie niepokojąco częste mycie się może zresztą wskazywać na nerwicę natręctw – zwłaszcza, że (jak pisze dalej Długosz) “nie lubił, ażeby kto tknął się jego szaty, łóżka, krzesła, konia, chustki, kielicha i innych podobnych rzeczy, których on używał.” Od razu możemy sobie wyobrazić smutną minę tej pociągłej jagiełłowiej twarzy i westchnienie: “ktoś pił z mojego kubeczka…?”
Miał też jednak nasz król swoje małe przyjemności – podobno “lubił patrzeć na bujającą w jego oczach huśtawkę”, a także “słodkie gruszki po kryjomu jadał”. Widać nawet monarsze w średniowieczu nie wypadało się obżerać słodkościami na oczach wszystkich… Inne natomiast czynności chętnie uskuteczniał publicznie. Mianowicie, jak pisze kronikarz: “Sypiał długo, a wstawszy z łóżka szedł prosto do wychodku, gdzie długo także wysiadując, wiele czynności układał lub załatwiał, a nigdy nie był przystępniejszy ni łatwiejszy jak wtedy: przeto wszyscy korzystali zwykle z takiej pory dla wyjednania sobie tego, co im było pożądane.” Nie powinno nas to dziwić; w końcu król urzęduje na tronie, a “tron” to po łacinie sedes – wszystko się zgadza.
Jeśli dotrzecie kiedyś do katedry na Wawelu, zaglądnijcie do Kaplicy Świętokrzyskiej. Popatrzcie na stary ołtarz i na religijną scenę, gdzie jedna z postaci ma twarz polskiego króla. Może stanie Wam przed oczami postać obracająca się trzy razy wokół własnej osi, może pomyślicie o tych podjadanych cichaczem gruszkach, a może o audiencjach w wychodku i zbyt częstych jak na czasy średniowiecza kąpielach…? Jedno jest pewne – wszystkie te rzeczy bardziej do nas przemawiają niż zwycięstwo pod Grunwaldem, bo pokazują charakter i kawałek prawdziwego oblicza protoplasty Jagiellonów. Czy nie tak właśnie powinniśmy się uczyć o naszych przodkach? W końcu to byli ludzie, a nie pomniki.