
Ukradzione arcydzieło

Już wkrótce słynny Sąd Ostateczny Hansa Memlinga będzie eksponowany w ramach wielkiej monograficznej wystawy tego artysty w Rzymie. Dzieło wyjeżdża, media o tym trąbią, zatem jest to chyba dobry moment, aby przyjrzeć się bliżej tryptykowi przechowywanemu w Gdańsku.
Hans Memling urodził się prawdopodobnie około roku 1440 w Seiligenstadt (nad Menem, region Mainz), jako syn Hammana Mömilingen i Luci Strin (oboje zmarli około 1451). Nie wiadomo, gdzie się kształcił; początkowo prawdopodobnie w Niemczech, a potem być może w Brukseli w warsztacie Rogiera van der Weydena. W archiwach Brugii po raz pierwszy notowany jest w 1465, zapewne wówczas zaczął pracę w tym mieście. Zmarł 11.VIII.1494. Wiąże się z nim ponad 85 zachowanych dzieł, z których najstarszym jest tryptyk w Gdańsku.
Tryptyk zamówił Angelo di Jacopo Tani, włoski bankier, kierownik brugijskiej filii banku Medyceuszy, prawdopodobnie przy okazji ślubu z Cathariną Tanagli, który miał miejsce w 1466 roku. Zamówienie dokonane w 1467 zostało ukończone przed 1471, kiedy urodziła się pierwsza córka fundatorów. Para ukazana jest na zewnętrznej części skrzydeł, widocznej po zamknięciu ołtarza:
Tymczasem Angelo Tani stracił swoje kierownicze stanowisko w banku – zastąpił go jego wcześniejszy podwładny, Tommaso Portinari. Namalowany w Brugii ołtarz miał zostać przetransportowany do Florencji, a dokładniej do kościoła Badia Fiesolana. Portinari wynajął w tym czasie wielki statek “San Matteo”, którym zamierzał przetransportować większą ilość towarów, a przy okazji Angelo Tani załadował na okręt swój tryptyk. Statek wypłynął najpierw w kierunku Anglii. Niestety w tym czasie akurat toczyła się wojna angielsko-hanzeatycka. Największym okrętem kaperskim Hanzy, karaką “Piotr z Gdańska”, dowodził gdański żeglarz i kaper (nazwijmy to po imieniu: pirat to wynajęcia) Paweł Beneke. Zobaczył on, że w kierunku blokowanej przez Hanzę Anglii płynie okręt, co prawda pod neutralną burgundzką banderą… jednakowoż, zdecydował się zaatakować. Tak to już bywa, że jak ktoś ma pecha znaleźć się na terytorium objętym wojną, to nieistotne staje się, czy jest stroną neutralną, czy nie. Bitwa morska rozegrała się 27 kwietnia 1473 roku. “San Matteo” został zdobyty, w ręce Gdańszczan wpadły gigantyczne łupy, wycenione na 48 000 guldenów. Zostały one następnie podzielone między załogę i trzech gdańskich patrycjuszy, którzy byli właścicielami statku “Piotr z Gdańska”. Oczywiście piractwo nie wyklucza pobożności – tryptyk z Sądem Ostatecznym został z całym szacunkiem podarowany kościołowi Mariackiemu w Gdańsku. Zapewne z intencją przebłagania za lekkie naruszenie piątego i siódmego przykazania.
Rzecz jasna, w Europie zawrzało. Książę Burgundii uznał, że znieważono jego banderę, więc zagroził Hanzie sankcjami gospodarczymi. Włosi domagali się zwrotu zagarniętego mienia. Papież nawet się włączył i rzucił bullę. Powrzało, powrzało i przycichło. Ołtarz jest w Gdańsku po dziś dzień.
Oczywiście nie ma tak dobrze, żeby tego typu dzieło trwało w spokoju w jednym miejscu przez pół tysiąclecia. W począkach XVIII wieku prośbą i groźbą usiłował pozyskać ołtarz car Piotr Wielki, Gdańsk jednak zdołał oprzeć się naciskom. Niestety w roku 1807 baron Vivant Denon zagarnął tryptyk do zbiorów Luwru jako napoleońską zdobycz wojenną. Po klęsce Napoleona dzieło zostało rewindykowane do Berlina i poddane konserwacji. Po raz kolejny Gdańsk musiał powalczyć, aby odzyskać ołtarz – wreszcie w 1817 tryptyk wrócił do Gdańska. Niestety, pod koniec II Wojny Światowej dzieło zostało wywiezione przez Niemców do Turyngii, gdzie znalazła je Armia Czerwona. W efekcie ołtarz znalazł się w zbiorach Ermitażu w Leningradzie (Petersburgu). Odzyskać go udało się dopiero w 1956 roku. Dziś eksponowany jest w Muzeum Narodowym w Gdańsku.
Sąd Ostateczny w środkowej części zawiera u góry przedstawienie powracającego na koniec świata Chrystusa – siedzącego na tęczy, otoczonego świętymi i aniołami; na dole zaś zmartwychwstający wychodzą z grobów i odbywa się ważenie ich dusz przez Archanioła Michała. Na lewym skrzydle (czyli po prawicy Chrystusa) zbawieni wchodzą do niebios, których brama ma formę gotyckiej katedry; na prawym skrzydle potępieni wciągani są do piekieł. Wśród dusz są mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy – nawet Murzyni się pojawiają! W dodatku jak sprawiedliwie: widzimy takiego czarnoskórego, który idzie do piekła, ale inny czeka w kolejce do zbawienia. Stoi co prawda na samym końcu tej kolejki, ale zawsze to coś. To jest poprawność polityczna w wersji średniowiecznej.
Jest jeszcze jedna ciekawostka: postać na szali wagi archanioła ma rysy Tommaso Portinariego, współpracownika fundatora (tego, który zajął jego stanowisko). Możemy stwierdzić podobieństwo, porównując postać do zachowanych przedstawień Tommasa. Mało tego – twarz duszy na wadze ma inne spękania i odmienną od reszty obrazu warstwę malarską! Wiemy, że w czasie konserwacji ołtarza w połowie XIX wieku w tym miejscu spod farby wyszedł naklejony “srebrny płatek”. Współczesne badania potwierdziły, że właśnie tam w zaprawie jest kawałeczek płatka cynowego. Najprawdopodobniej było to szybkie przemalowanie postaci już po ukończeniu dzieła. Wygląda na to, że zmiana głowy na Portinariego została dokonana jeszcze przez Memlinga. Dlaczego dokonano takiej zmiany? Czy ze względu na to, że Portinari został kierownikiem brugijskiej filii banku, kolega, którego miejsce zajął, nakazał domalować jego portret na ołtarzu? Zauważmy, że szala z Portinarim przechyla się w kierunku Zbawienia (można by się raczej spodziewać, że wygryziony z prestiżowego stanowiska Tani wolałby widzieć Portinariego w piekle). Na jednej z namalowanych nagrobnych płyt widnieje inskrypcja z datą, która wygląda jak “367” – generalnie uważa się że chodzi o rok 1467, jest to zapewne data zamówienia tryptyku. Angelo Tani wtedy właśnie ufundował kaplicę św. Michała w kościele Badia Fiesolana, będącym pod opieką Medyceuszy. Może właśnie ze względu na wspólne interesy i medycejski patronat nad kościołem kolejny bankier domalowany został do ołtarza? Widocznie dla bankierów interesy są ważniejsze, niż osobiste animozje…
Dodatkowo istnieje hipoteza, że jeden z Apostołów to kryptoportret księcia Burgundii Karola Śmiałego, który w 1467 roku objął władzę po śmierci swego ojca. Byłaby to zatem forma “podlizania się” nowemu władcy, zapewne celem zapewnienia sobie kontynuacji współpracy; poprzedni książę, Filip Dobry, powierzał swe finanse właśnie Medyceuszom.
Ołtarz został poddany starannym badaniom – rysunek przygotowawczy pod warstwą malarską przypomina dzieła Rogiera van der Weydena. Okazało się też, że ostateczna wersja zawiera złagodzone w stosunku do planowanych wizerunki potępieńców w piekle. Tak naprawdę nie ma dokumentów, które potwierdzałyby, że tryptyk rzeczywiście namalował Hans Memling… i dyskusje trwają.
Słynne dzieło, wiele niewiadomych. Niewątpliwie jednak jest to perła światowego malarstwa i przyjemnie jest mieć je w zbiorach polskiego Muzeum Narodowego. W wyniku kradzieży, to prawda, ale któż by się tym przejmował. Zwrócimy, jak nam zostaną oddane sumy neapolitańskie. Z odsetkami za 458 lat, oczywiście.
Hm… zastanawia mnie dlaczego takie arcydzielo opuszcza muzeum, ktorego jest symbolem oraz czy skoro Wlosi zglaszali do niego pretensje to czy powroci do Gdańska?
Z tego co się orientuję, dostaniemy w zamian trzy dzieła Caravaggia, w tym “Narcyza” pod swoisty zastaw ;).
ale tylko w Gdańsku będzie można je zobaczyć? Bo zauważyłem, że jak Kraków coś wypożycza, to od razu pokazywane to jest w pakiecie w Warszawie.
Nie wydaje mi się, aby były jakieś plany podróży Caravaggia, przypuszczam, że tylko w Gdańsku – ale zobaczymy…
Po raz kolejny chylę czoła przed Pani umiejętnością wyszukiwania ciekawostek, które nawet laika są w stanie rozemocjonować. Przy tym to wszystko okraszone przednim
humorem z wysokiej półki. Nieustająco proszę o jeszcze.
Bardzo dziękuję! :)