Mucha nie siada
Jakkolwiek może to zabrzmieć dziwnie, to faktem jest, że u progu renesansu artyści zaskakująco często malowali… muchy! Zarówno w sztuce północnoeuropejskiej, jak i w Italii, odnajdziemy w przykłady wyjątkowo realistycznie ukazanych much. Najczęściej uważa się, że taka mucha to był przede wszystkim popis umiejętności malarza. Niderlandzcy malarze XV wieku słynęli z iluzjonistycznego ukazywania detali, co wiązało się z rozwojem techniki malarstwa olejnego w tamtejszych warsztatach. Jednym z najsłynniejszych przykładów jest Portret Kartuza (Petrus Christus, 1446, Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku) – faktycznie, ta mucha wygląda “ja żywa”!
Wiek XV to nie tylko czas narodzin renesansu we Włoszech – tradycje antyczne cieszyły się wówczas zainteresowaniem także na północ od Alp. Owe tradycje w sztuce objawiają się m.in. zafascynowaniem efektami iluzjonistycznymi, ponieważ takowe miały być bardzo cenione w starożytności. Świadczy o tym słynna anegdota o rywalizacji między dwoma greckimi malarzami, Zeuksisem z Heraklei i Parrasjos z Aten. Konkurs polegać miał na tym, że artyści chcieli wykazać się jak najlepszymi umiejętnościami iluzjonistycznego oddawania rzeczywistości. Zeuksis namalował winogrona, które były tak realistyczne, że do jego obrazu zaczęły zlatywać się ptaki. Parrasjos wówczas zaprezentował obraz zasłonięty kotarą: Zeuksis chciał ją odsłonić, aby zobaczyć dzieło rywala i wówczas okazało się, że to sama kotara jest namalowana! Ta opowieść, przekazana przez Pliniusza Starszego, była istotną motywacją dla europejskich artystów u progu nowożytności. Każdy chciał móc pochwalić się umiejętnościami bliskimi tym, które posiadali Mistrzowie starożytności.
Mucha jednak może mieć swoje symboliczne znaczenie – najczęściej zakłada się, że symbolizuje zło – no bo w końcu, kto z nas lubi muchy? Są natrętne, siadają nam na jedzeniu, roznoszą brud, ponieważ lubią kłębić się wokół odpadków i nieczystości. Zapewne w takim właśnie negatywnym znaczeniu pojawia się mucha w obrazie Carla Crivellego, przedstawiającego Madonnę z Dzieciątkiem (ok. 1480, Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork). Matka Boska oraz Jezus są tam otoczeni owocami (odniesienie do grzechu pierworodnego), wśród których dostrzec możemy także ogórka, czy też tykwę (to prawdopodobne odniesienie do Jonasza, a więc do Zmartwychwstania – o tej kwestii pisałam w innym tekście, dostępnym TU). Dzieciątko ściska szczygła, który odnosi się do przyszłej męki Chrystusa (szczygieł miał żyć wśród cierni, a czerwoną plamkę na głowie ptaszka kojarzono z kroplą krwi Chrystusa). Mamy tu zatem przedstawienie całej historii zbawienia: od grzechu (owoce), poprzez mękę (szczygieł) i zapowiedź zmartwychwstania; mucha zapewne symbolizuje zło, czyli diabła, który zostanie przez Jezusa pokonany.
Trzeba wreszcie powiedzieć, że iluzjonistycznie malowane owady pojawiały się na marginesach gotyckich i renesansowych iluminowanych rękopisów. Znakomitym przykładem może tu być nasz Mszał Erazma Ciołka (ok. 1515, Biblioteka Narodowa w Warszawie, Rps 3306 III). Na karcie 102v, w bordiurze na marginesie, zobaczymy oprócz renesansowego ornamentu i aniołków podtrzymujących herb fundatora także… wielką muchę! Podobno uważano, że tego typu dekoracja będzie odstraszać prawdziwe muchy, które widząc, że miejsce jest już “zajęte”, nie będą siadać na karcie otwartej księgi.
Ja się tylko zastanawiam, jak to się stało, że te dzieła dotrwały do dziś w takim dobrym stanie. Osobiście, gdy widzę taką muchę, to od razu mnie kusi, żeby w nią pacnąć. Gdyby wszyscy tak reagowali, to po kilku stuleciach te obrazy i rękopisy miałyby już dziurę w miejscu muchy…
Wśród pięknych kwiatów i owoców na obrazach i w rękopisach mucha oczywiście irytuje, ale jednak najbardziej przykuwa wzrok. Obrazy te mają po kilkaset lat, ich odbiór chyba się nie zmienił, przynajmniej w kwestii muchy – bo wymyśliliśmy od tamtych czasów masę przełomowych wynalazków, ale w zasadzie nadal nie ma dobrego sposobu na to, żeby nie irytowała nas wstrętna bzykająca mucha, która zawsze jakoś dostanie się do domu.
Jak zwykle rewelacja! Dziękuję bardzo!
Przy okazji – czy na obrazie Jana van Eyck’a “Święty Franciszek z Asyżu otrzymuje stygmaty” na krzyżu u góry obrazu są przybite dwie pary skrzydeł szczygła własnie ? O symbolicznym znaczeniu podobnym do tego na obrazie Carla Crivellego?
A z (prawie) innej beczki – może wie Pani, dlaczego rzeźba Zmartwychwstałego Chrystusa na ostatniej, 15. stacji Drogi Krzyżowej w San Giovanni Rotondo ma twarz kobiety? Czy oczy mnie mylą, czy to nurt feministyczny w rzeźbie sakralnej? (o ile coś takiego w ogóle jest :)
http://glimpseofpeace.blogspot.com/2011/04/italy-day-15-san-giovanni-rotondo.html
Dziękuję za dobre słowa! :)
Jeśli chodzi o Stygmatyzację św. Franciszka: to nie są skrzydła przybite do krzyża, to jest Chrystus pod postacią Serafina. Ma nie dwie, ale trzy pary tęczowych skrzydeł (trzecia para oplata go od pasa w dół). Tak właśnie przedstawiano aniołów będących na szczycie anielskiej hierarchii; według pism tak zwanego Pseudo-Dionizego trzy najwyżej postawione grupy aniołów to Serafiny (“ci, którzy płoną ogniem”, „gorzeją [miłością]”), Cherubiny (“ci, którzy są pełni wiedzy”), oraz Trony (“ci, którzy są otwarci na Boskie dary”). Myślę, że to jest materiał na osobny wpis na blogu?
Co do Zmartwychwstałego Chrystusa – nie sądzę, żeby miała to być twarz kobiety. Przypuszczam, że jest to przedstawienie w tradycji antycznej, tak zwany Chrystus Apolliński: o młodzieńczej twarzy, bez zarostu. Wspominałam kiedyś o tym typie tu: http://posztukiwania.pl/blog/2015/12/21/w-oczekiwaniu-na-slonce/
Pozdrawiam serdecznie! :)
Dziękuję za wyjaśnienia!
I z niecierpliwością czekam na wpis o Cherubach, Serafinach, Zwierzchnościach, Tronach, Mocach, Archaniołach… i pozostałych z dziewięciu chórów anielskich. Pozwalam sobie na podpowiedź tytułu wpisu: “Namalować niewidzialne” :) .
Bardzo lubię sztukę z tamtych czasów, bo można przenieść się na chwilę do nich i pomyśleć jak żyli i co czuli malując te obrazy.
I o to właśnie chodzi! :)
Piekielnie interesujący wpis, muszę przyznać. Dzisiaj chyba przeczytam całego bloga na jeden raz :)
Oj, na raz to chyba za dużo! Ale bardzo się cieszę, zapraszam oczywiście do czytania. Pozdrawiam serdecznie!
Po nitce do kłębka. Słuchałam dziś podcastu “Otulina w sztuce”,gdzie pojawił się wątek muchy na obrazach. Przewertowałam sporo internetów, zanim dotarałam do tego wpisu. Bardzo za niego dziękuję. Dzięki niemu nie drapie mnie już głowa od środka bo znam dzięki Tobie musze przykłady :)
Fajny blog. Będę zaglądać.
Pozdrawiam ciepło!
Dziękuję bardzo za ten komentarz! Cieszy mnie on niezmiernie – i od razu też wyjaśnię, iż opóźnienie w publikacji komentarza (oraz moja odpowiedź nań dopiero teraz) wynikają z problemów, jakie miałam ostatnio z serwerem. Jestem w trakcie ich rozwiązywania, mam nadzieję, że w przyszłości blog nie będzie się już zawieszał. Pozdrawiam serdecznie!
Świetny blog. Niesamowicie inspirujący. Zostaję.