Trumna za palec
Dalmacja jest popularnym wśród Polaków regionem, jeśli chodzi o spędzanie wakacji, a wielu wczasowiczów zwiedzając Chorwację zapewne odwiedza Zadar. Jest tam między innymi kościół św. Symeona (Szymona), a w nim średniowieczny sarkofag. Dla nas ten sarkofag powinien mieć duże znaczenie, a tymczasem niewielu Polaków kiedykolwiek o nim słyszało.
Sarkofag zawiera relikwie Symeona: w przewodnikach pojawia się czasem określenie “świętego Szymona”, więc część czytelników może odnieść wrażenie, że chodzi o Szymona Apostoła. Tymczasem relikwie w Zadarze to mają być szczątki ewangelicznego proroka Symeona: starca, który w czasie Ofiarowania Dzieciątka w świątyni jako pierwszy rozpoznał w Jezusie obiecanego Mesjasza. Wedle legendy, relikwie proroka w VI wieku przeniesiono z Jerozolimy (?) do Konstantynopola, skąd w pierwszych latach XIII wieku zabrali je Wenecjanie (czyli pewnie ukradli, w czasie niesławnej IV krucjaty). Z powodu sztormu statek z relikwiami zawinął w okolice Zadaru i szczątki już tam pozostały – zresztą Zadar właśnie od tego czasu (od 1202 r.) znajdował się pod panowaniem weneckim.
Na mocy traktatu zawartego w Zadarze w 1358 roku miasto przeszło pod berło Ludwika Andegaweńskiego, króla Węgier. I tu właśnie zaczyna się nam “wątek polski”, gdyż tenże Ludwik zasiadł na naszym tronie w 1370 roku, po śmierci Kazimierza Wielkiego.
Sarkofag jest skrzynią o długości niemal 2 metrów, z dwuspadowym nakryciem, wykonaną z drewna cedrowego i obitą zdobionymi blachami srebrnymi i srebrzonymi. Zawiera przedstawienia Symeona, legendy związane z historią jego relikwii oraz z cudami. Jest to arcydzieło czternastowiecznego złotnictwa: zaprojektowanie sarkofagu zlecone zostało Franciszkowi z Mediolanu (Francesco di Antonio da Sesto). Dzieło wykonano między 1377 a 1380 r. Informacje o fundacji znajdziemy na samej skrzyni, ponieważ ozdobiono ją odpowiednią inskrypcją.
I teraz najważniejsza dla nas kwestia: fundatorką sarkofagu była Elżbieta Bośniaczka, żona naszego Ludwika Węgierskiego, a więc polska królowa (jakkolwiek niekoronowana). Mało tego: sarkofag zawiera przedstawienie fundatorki, klęczącej wraz ze swymi trzema córkami: Katarzyną (która zmarła w dzieciństwie), Marią (późniejszą królową Węgier) i Jadwigą – a to nasza Jadwiga Andegaweńska! I co najważniejsze – jest to jedno z raptem dwóch zachowanych przedstawień naszej świętej królowej, pochodzących z czasów jej życia (drugim jest jej pieczęć majestatyczna, której egzemplarz przywieszony do przywileju lokacyjnego wsi Lisów z 1385 r. znajduje się w Archiwum Narodowym w Krakowie). Oczywiście kobiece figurki z sarkofagu w Zadarze są ukazane raczej umownie, i nie możemy zakładać, że są to “portrety” tych pań, brak w nich bowiem jakichkolwiek indywidualnych rysów.
Władcy chętnie fundowali sakralne dzieła sztuki, a szczególnie prestiżowe były złotnicze relikwiarze. Matka Ludwika Węgierskiego, czyli Elżbieta Łokietkówna, ufundowała do katedry na Wawelu srebrną trumnę – relikwiarz św. Stanisława, która nie zachowała się do dziś (niestety przetopiono ją, żeby zapłacić za tę, która obecnie znajduje się w katedrze). Ale za fundacją Elżbiety Bośniaczki dla kościoła w Zadarze kryło się coś więcej niż tylko akt pobożności, czy też względy propagandowe.
Otóż królowa Elżbieta pewnego dnia odwiedziła kościół w Zadarze i… ukradła palec świętego Symeona! Po prostu go odłamała i schowała pod suknię! Być może zawładnęła nią chęć posiadania tego palca ze względu na to, że Symeon słynął ze skutecznego wstawiennictwa w kwestii płodzenia dzieci, szczególnie synów, a Elżbieta niewątpliwie liczyła na to, że kiedyś uda jej się urodzić męskiego potomka… Kradzież jednak nie poszła całkiem gładko; właściwie chyba po prostu królowa nie wytrzymała psychicznie: natychmiast poczuła się bardzo źle i uznała, że choroba jest karą za popełniony czyn. Oddała zatem palec i jeszcze w ramach przeprosin ufundowała sarkofag – scena z kradzieżą palca jest zresztą ukazana na boku relikwiarza.
Symeon może jej wybaczył, ale modlitw nie wysłuchał. Elżbieta już nie urodziła syna; w dodatku zakończyła swoje życie nagłą i niespodziewaną śmiercią, co generalnie w średniowieczu uważane było za źle rokujące w kwestii zbawienia duszy. Została mianowicie uduszona w niewoli, na oczach uwięzionej wraz z nią córki Marii, w ramach rozgrywek o władzę na Węgrzech po śmierci Ludwika. Stało się to w Novigradzie w Dalmacji – jakieś 30 km od Zadaru. Co prawda Elżbieta nie była w tym wszystkim całkiem niewinną ofiarą; chwilę wcześniej na jej rozkaz zamordowano Karola króla Neapolu, który sięgnął po węgierską koronę jako ostatni męski przedstawiciel dynastii Andegawenów. W każdym razie święty Symeon nie ochronił fundatorki swego sarkofagu przed tragicznym zakończeniem życia – najwyraźniej nawet ufundowanie najwspanialszego dzieła sztuki nie wyrównuje rachunków w niebiańskich rejestrach, szczególnie kiedy łamie się nie tylko piąte, ale i siódme przykazanie.