
Poskromienie diabła

Jednym z najpiękniejszych miast na Morawach, czy też w ogóle w Czechach, jest niewątpliwie Telcz – jego starówka zresztą została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Znajdziemy tam zachwycające renesansowe kamienice, kościoły i piękny zamek; z pewnością mogę każdemu polecić wycieczkę do tego pięknego miejsca.
Tymczasem jednak dzisiaj nie będę pisać o perełkach architektonicznych w Telczu; chciałabym się zatrzymać przy jednej rzeźbie, która stoi sobie nieco na uboczu, przy ulicy Na Baště, na którą trafić można wychodząc z zamkowych ogrodów. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to jest przedstawienie jakiegoś biskupa – ale to tak naprawdę opat, św. Prokop. Autorem tej późnobarokowej rzeźby był najprawdopodobniej lokalny artysta, Štěpán Pagan (1685-1739). Najciekawszym elementem jest tu niewątpliwie atrybut świętego w postaci spętanego łańcuchem diabła.
Prokop urodził się w drugiej połowie X wieku, zmarł zaś w roku 1053. Był pustelnikiem, współzałożycielem i pierwszym opatem klasztoru benedyktynów w Sázavie – co ciekawe, początkowo było to jedno z głównych centrów liturgii słowiańskiej. Rozwinął się tutaj także najważniejszy ośrodek piśmiennictwa słowiańskiego, gdzie spisywano starosłowiańskie teksty oraz dokonywano przekładów pism łacińskich. Niestety z końcem XI wieku ten słowiański ośrodek upadł – klasztor pozostał benedyktyński, ale ryt słowiański zastąpiono łacińskim.
Legenda św. Prokopa mówi, że zmusił on diabła do orania pola – a właściwie sam orał pole diabłem, którego zaprzągł do pługa i poganiał krzyżem. Stąd też przedstawienia Prokopa, który trzyma diabła na łańcuchu niczym na smyczy, przydeptując go do ziemi.
Wychodząc jednak od przedstawień św. Prokopa warto zauważyć, że w sztuce mogą trafić nam się również inne przedstawienia duchownych – opatów i biskupów – którzy ukazywani byli w towarzystwie diabła. Nie zawsze zresztą wizerunki te są interpretowane jednoznacznie, czego znakomitym przykładem może być kwatera z Ołtarza Ojców Kościoła, autorstwa Michaela Pachera (ok. 1480, Alte Pinakothek w Monachium). Nowsze publikacje określają jej temat jako Diabła przedstawiającego św. Augustynowi Księgę Przywar, podczas gdy w dawnej literaturze identyfikowano tę scenę jako przedstawienie św. Wolfganga, który zmusza diabła, aby ten trzymał mu księgę liturgiczną.
Święty Wolfgang, biskup Ratyzbony z X wieku, faktycznie też miał w swej legendzie epizod z diabłem; to klasyczna ludowa opowieść o przechytrzeniu biesa. Otóż Wolfgang postanowił wybudować kościół i w tym celu zawarł układ z diabłem – czart zbudował świątynię, ale w zamian miał zabrać sobie pierwszego, kto wejdzie do środka. Oczywiście Wolfgang przechytrzył diabła – jako pierwsza żywa istota do nowego kościoła został wpuszczony wilk i to jego, a nie ludzką duszę, musiał sobie wziąć diabeł jako zapłatę za wykonaną pracę.
Nawiasem mówiąc, Wolfgang w dość ekscentryczny sposób podjął decyzję, gdzie ulokować ów kościół: mianowicie wykonał rzut toporem w celu ustalenia miejsca budowy. Jeśli zatem traficie gdzieś na przedstawienie biskupa z siekierą, to najprawdopodobniej będzie to właśnie Wolfgang.
Warto jeszcze może przy okazji wspomnieć św. Dunstana, który był m.in. opatem klasztoru Glastonbury i arcybiskupem Canterbury, a żył również w X wieku. On z kolei miał pewnego razu chwycić diabła za nos rozgrzanymi szczypcami – i takie przedstawienia znajdziemy m.in. w angielskich rękopisach.
Wydaje się że koniec I tysiąclecia szczególnie obfitował w świętych opatów i biskupów, którzy zuchwale niemal poczynali sobie z szatanem. Ci środkowoeuropejscy – Wolfgang i Prokop – potrafili przy okazji wykorzystać diabła do dosyć praktycznych celów, takich jak budowa kościoła czy też zaoranie pola. I wbrew pozorom te legendy nie zostały całkiem zapomniane; w każdym razie figury św. Prokopa z diabłem pod stopami znajdują się w wielu miejscowościach u naszych południowych sąsiadów. Trzeba tylko zacząć je zauważać.