
Tajemniczy Książę Skrybów

Od wielu już lat mam przyjemność prowadzić wykłady w czasie warsztatów iluminatorstwa prowadzonych przez Barbarę Bodziony – oczywiście wykłady te dotyczą średniowiecznych rękopisów. Miłośnicy średniowiecznych ksiąg najczęściej znają dwunastowieczną miniaturę, przedstawiającą zakonnika przy pracy w skryptorium, opisaną jako wizerunek skryby Edwina. Mało kto jednak wie coś więcej na temat rękopisu, z którego pochodzi ta właśnie ilustracja.
Rękopis ten to tak zwany Psałterz Edwina (ang. Eadwine Psalter), pochodzący ze skryptorium przy katedrze i benedyktyńskim klasztorze w Canterbury, datowany na 3 ćwierć XII wieku. Dziś przy katedrze w Canterbury nie ma już klasztoru (został zlikwidowany w okresie Reformacji), ale i Psałterza już tam nie ma, gdyż w XVII wieku został przez dziekana tejże katedry podarowany do Cambridge; dziś zatem znajduje się w Trinity College Library właśnie w Cambridge (MS R.17.1). Zapewne to w XVII w. z rękopisu wycięto 4 karty z całostronicowymi cyklami scen z Ewangelii; dziś owe karty znajdują się Morgan Library w Nowym Jorku, a także w British Library oraz Victoria and Albert Museum w Londynie.
Jeśli zaś chodzi o sam Psałterz, to jest on zabytkiem interesującym pod wieloma względami – przede wszystkim dlatego, że jest to kopia karolińskiego Psałterza Utrechckiego (o którym już kiedyś pisałam, post dostępny jest TU). Ponad 300 lat po powstaniu oryginału zakonnicy w Canterbury skopiowali unikatowe ilustracje do każdego psalmu: romańska wersja ma w stosunku do karolińskiej może nieco mniej szkicowej swobody (oraz rysunki są w niej kolorowe), ale same kompozycje zostały powtórzone naprawdę wiernie (po lewej fragment dekoracji z Psałterza Utrechckiego z IX w., po prawej odpowiedni fragment z Psałterza Edwina):
O ile jednak w warstwie tekstowej Psałterz Utrechcki to po prostu łacińska Księga Psalmów, o tyle Psałterz Edwina to prawdziwe szaleństwo lingwistyczne: każdy z Psalmów został w nim zapisany w trzech wersjach łacińskich i w dwóch przekładach! Wszystkie trzy łacińskie wersje są autorstwa św. Hieronima, ale różnią się między sobą dlatego, że Hieronim wykonał kilka przekładów, na podstawie różnych źródeł. Najpierw zatem stworzył on Psałterz łaciński oparty na tak zwanej Itali, czyli najstarszym przekładzie Biblii na łacinę, wykonanym zapewne już w II w. Później dokonał przekładu Psalmów na łacinę z Septuaginty, czyli Biblii przetłumaczonej na grekę, a w końcu także podjął się stworzenia łacińskiej Księgi Psalmów na podstawie hebrajskich oryginałów. I te właśnie trzy hieronimowe łacińskie wersje zostały w naszym Psałterzu zestawione na każdej karcie, spisane w trzech kolumnach (z osobnymi ozdobnymi inicjałami dla każdej wersji).
Dodatkowo jeszcze każda karta ma glossy, czyli komentarze: zarówno na marginesach jak i pomiędzy linijkami głównego tekstu (to tzw. glossa interlinearna). Znajdziemy w tych glossach łacińskie komentarze do psalmów (odpowiednik naszych przypisów), jak i przekłady: każdy Psalm został przetłumaczony na język staroangielski (czyli anglosaski, będący językiem zachodniogermańskim) oraz na język anglo-normandzki (o korzeniach romańskich, określany wręcz czasem jako dialekt języka francuskiego).
Wróćmy jednak do samego Edwina: oto w słynnej miniaturze widzimy zakonnika przy pracy, a w otaczającej go ramce znalazły się łacińskie inskrypcje. To dość szczególny dialog między skrybą a literą; Autor chwali się, że jest pierwszym (czy też księciem, łac. princeps) wśród skrybów, zaś Litera potwierdza jego sławę i mówi, że dzieło skryby uczyni go żywym na wieki. Pojawia się też imię zakonnika: to Eadwin. Nad tekstem tego Psałterza pracowało przynajmniej 10 skrybów, i przynajmniej 6 artystów (chociaż nie wiadomo, czy części rysunków nie robili sami skrybowie); tym niemniej ponad 90% dekoracji jest ocenianych jako dzieło jednej ręki. Szkopuł w tym, że nie potrafimy dzisiaj namierzyć żadnego Eadwina (ani nikogo o zbliżonym imieniu) wśród dwunastowiecznych zakonników z Canterbury. Z pewnością nie był to przeor, jako że wówczas na czele klasztoru stał niejaki Wybert (Wibert).
Analiza stylistyczna rękopisu wskazuje na to, że powstał on w środkowej części XII wieku; na pewno przed latami 70-tymi, jako że w kalendarzu liturgicznym w nim zawartym nie ma wspomnienia najważniejszego dla Canterbury świętego, czyli Tomasza Becketa, który zginął w 1170 roku, a kanonizowany został już w 1173. Ponadto Psałterz zawiera plan zabudowań opactwa zgodny ze stanem sprzed pożaru, który miał miejsce w roku 1174. Nawiasem mówiąc, ów plan zabudowań prezentuje nam także… klasztorne wodociągi!
Na koniec jeszcze warto powiedzieć, że w tym rękopisie znajdziemy również ciekawostkę astronomiczną! To rysunek komety wraz ze staroangielskim podpisem, który mówi, że w Anglii kometa nazywana jest włochatą (długowłosą?) gwiazdą.
Najczęściej uważa się, że jest to przedstawienie Komety Halleya z roku 1145, aczkolwiek nie wszyscy badacze z takim założeniem się zgadzają. Z pewnością Kometa Halleya widoczna była na Wyspach Brytyjskich 80 lat wcześniej, w roku 1066 – jej pojawienie się zanotowano w Kronice Anglosaskiej (ang. Anglo-Saxon Chronicle, rękopis z Worcester), zaś jej wizerunek znalazł się na jedenastowiecznej Tkaninie z Bayeux:
W XII wieku wyspiarscy kronikarze zanotowali pojawienie się różnych komet w latach 1106, 1109, 1110, 1114, 1132, a także 1147 oraz kolejnych w latach 50-tych i 60-tych. Ostatnio badacze skłaniają się raczej ku teorii, że to nie Kometa Halleya, obserwowana m.in. w Konstantynopolu wiosną 1145 r., lecz inna kometa, zanotowana w 1147 r. jest najbardziej prawdopodobnym “modelem” dla rysunku na marginesie karty 10 Psałterza Edwina. Jeśli dożyję, to chętnie porównam – szansa na ponowne zaobserwowanie Komety Halleya prognozowana jest na rok 2061.
***
Jeśli ktoś by chciał obejrzeć karta po karcie, to warto wiedzieć, że Psałterz Edwina jest zdigitalizowany i w całości dostępny on-line.
Piękna ta włochata kometa!
Też tak uważam! :)
W związku z wahaniem, czy “włochata”, czy “długowłosa” – zdecydowanie jestem za tym drugim. To właśnie oznacza greckie słowo kometes, a przynajmniej takie jest podstawowe znaczenie przymiotnika wywodzącego się z komao – nosić/zapuścić długie włosy. Homer wprawdzie w odniesieniu do Achajów używa jeszcze imiesłowu “komoontes”, ale późniejsi autorzy raczej formy przymiotnikowej, np. Herodot o Persach. Arystoteles w “Meteorologice” nazywa kometę “długowłosą gwiazdą” (ho aster kometes) lub po prostu… kometą (ho kometes). W tym nowym, astronomicznym (dla starożytnych meteorologicznym) znaczeniu słowo cometa pojawiło się w łacinie, a stamtąd w językach wernakularnych. Nasz skryba też je zna, a także jego źródłosłów, który (moim zdaniem) tylko objaśnia, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby identyczna z grecką metafora powstała samorzutnie i niezależnie w staroangielskim.
Objaśnienie owo brzmi tak “Ðyllicne leoman haeft cometa se steorra & on englics hine man nemð se feaxeda steorra he hine ætywð seldan ymbe fela wintra & þonne for fortacne”, co pozwolę sobie “przetłumaczyć” (tak naprawdę ze znalezionego w sieci angielskiego tłumaczenia ;). “Gwiazda kometa ma promienie (leoman) jak ta, a po angielsku nazywa się długowłosą gwiazdą. Pojawia się raz na wiele lat i jest wtedy omenem”.
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie.
Bardzo dziękuję za kolejny niezwykle erudycyjny komentarz! Może po prostu antyczna metafora przyjęła się ogólnie w językach europejskich…? Po polsku wszkaże też mówimy o “warkoczu” komety. Pozdrawiam serdecznie! :)