
Nieprzyzwoity starodruk

[wpis przeznaczony jest dla Czytelników pełnoletnich]
W ramach warsztatów ABC Skryby (w Atelier Landowska & Bodziony w Krakowie) prowadzę wykłady średniowiecznej paleografii (nauka o piśmie) i kodykologii (nauka o księgach). Ostatni wykład zahacza o zagadnienia druku (na przełomie średniowiecza i nowożytności), i między innymi mówię na nim o tym, że w starodrukach często możemy natknąć się na różne kroje pisma (różne czcionki) w zależności od języka. Do tekstów polskich, lub niemieckich, często używano szwabachy (zaostrzone kształty, “gotyckie” litery), podczas gdy łacińskie fragmenty w tej samej księdze drukowano czasami antykwą (pismo renesansowe). Podałam także inny przykład: oto mamy książkę w formie dialogu, w której inne czcionki zastosowano dla każdej z “rozmawiających” osób.
Zupełnym przypadkiem jest to starodruk tylko dla dorosłych – bo to po prostu siedemnastowieczna pornografia. Na szczęście w tych warsztatach, gdzie prowadzę wykłady, nie biorą udziału dzieci…
Ów starodruk to publikacja z 1680 roku, pod obiecującym tytułem “The School of Venus, or the ladies delight: Reduced into rules of Practice”. Jest to angielskie tłumaczenie francuskiego podręcznika seksualnego pt. L’Escoles des filles, za którego autora uważany jest Michel Millot (Paryż, 1655). Jest to dialog między dwiema kobietami: starszą, doświadczoną w sztuce miłosnej, i młodszą, która chce dowiedzieć się jak najwięcej.
Co ciekawe, wspomnienie owego francuskiego oryginału pojawia się w słynnych pamiętnikach Samuela Pepysa (1633-1703), urzędnika (m.in. był sekretarzem angielskiego Urzędu Marynarki) i bibliofila, którego dzienniki są nie tylko cenną dokumentacją życia codziennego i wydarzeń historycznych w siedemnastowiecznym Londynie, ale także niezwykłym zapisem intymnego życia autora (łącznie z opisem jego relacji, zarówno z żoną jak i z kochankami). Ów Pepys, człek bynajmniej nie pruderyjny, trafił w Londynie na egzemplarz “L’Escoles des filles”, który zakupił z zamiarem przetłumaczenia i podarowania w prezencie żonie. Jednak gdy zapoznał się z treścią, to uznał, że nie tylko nie należy tego udostępniać małżonce, ale w dodatku postanowił po przeczytaniu książkę tę spalić. Co sprawiło, że Samuel Pepys stwierdził, iż jego żona nie powinna tego czytać? Myślę, że mogło chodzić o takie fragmenty:
“[…] jak dużo czasu potrzeba, aby [penis] znowu stanął i jak wiele razy mężczyzna może pieprzyć jednej nocy?
[…] niektórzy mogą dziewięć lub dziesięć razy w ciągu jednej nocy, niektórzy siedem lub osiem – ale to zbyt wiele; cztery lub pięć razy w ciągu [jednej] nocy wystarczy każdej rozsądnej kobiecie”
Samuel Pepys nie od razu zorientował się, że książka ta jest nieprzyzwoita, ponieważ oryginał francuski był wydany bez ilustracji. Tymczasem owo angielskie tłumaczenie zostało ozdobione grafikami, które nie pozostawiają wątpliwości, iż nie jest to skromna literatura. Starodruk dekorowany jest 12 ilustracjami wykonanymi w technice mezzotinty (jedna z technik druku wklęsłego, matrycą jest chropowato-gładka płytka miedziana), plus dodatkowo na początku zamieszczono akwafortę (technika graficzna gdzie metalową matrycę trawi się kwasem) przedstawiającą damy kupujące narzędzia rozkoszy.
Tego typu starodruki to prawdziwe rarytasy, ponieważ ich nakłady często były konfiskowane lub niszczone. Pisałam już kiedyś o szesnastowiecznych włoskich publikacjach dotyczących pozycji seksualnych, które także były niszczone (wpis dostępny TU). Wygląda na to, że ten akurat siedemnastowieczny starodruk przetrwał tylko w jednym egzemplarzu (!), przechowywanym w Bayerische Staatsbibliothek w Monachium – ale dziś jest dla każdego dostępny w serwisie Google Books. Razem z obrazkami, rzecz jasna.
A czego możemy dowiedzieć się z takiego siedemnastowiecznego starodruku? Wielu ciekawych rzeczy! Na przykład, że ówczesne prezerwatywy wykonane były ze świńskich pęcherzy; albo że mężczyźni w chwilach uniesienia wolą używać krótkich, jednosylabowych słów (i stąd angielskie “Fuck”, “Cunt” i “Prick”, wszystko pisane z szacunkiem z wielkich liter). A poza tym pojawia się także informacja o seks-zabawkach: o tym, że w XVII w. produkowano seks-lalki (statues, ang. “posągi”), zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn; a te kobiety, których nie stać było na całą lalkę, kupowały sobie dildo, ze szkła lub z aksamitu (made of velvet or blown in glass), które można było napełnić mlekiem, które to mleko można sobie było wstrzyknąć w chwili szczytowania. Jest nawet grafika ukazująca, jak korzystać z tego typu zabawki, przyczepiwszy ją do kostki.
Czyż to nie wspaniałe, że w dzisiejszych czasach unikatowy starodruk, zachowany w jednym tylko egzemplarzu, dostępny jest dla wszystkich dzięki digitalizacji zbiorów? Zabytki należy szanować i cieszyć się nimi, a starodruki i grafiki to szczególny przedmiot badań dla historyka sztuki – a ja to analizuję tylko i wyłącznie z pobudek naukowych, oczywiście. :)
Toż to prawdziwa perła! I wcale nie z lamusa, bo widzę, że przynajmniej uwspółcześniony językowo francuski oryginał jest regularnie wznawiany bynajmniej nie jako zabytek piśmiennictwa.
Przy okazji człowiek wzbogaci swoją wiedzę z dziedziny literatury grzeczniejszego genre’u. Szkoła żon Moliera to musi być nawiązanie do tak popularnego dziełka, prawda?
Wersja angielska, mimo że w zmienionym tytule skromnie się określa nie jako “filozofia”, tylko skromny poradnik “sprowadzony do praktycznych reguł”, zachowała jednak następujący nieerotyczny, a właśnie filozoficzny, a nawet polityczny (w duchu feminizmu) dialog:
Katy (w wersji francuskiej Fanchon) martwi się o utratę przed ślubem dziewictwa wraz z reputacją, a Frank (Susanne) uspokaja ją, że takie rzeczy łatwo ukryć przed przyszłym małżonkiem, a środowisko nie jest specjalnie dociekliwe. Rodzice wręcz pomogą ukryć sprawę. Katy jednak nadal ma wątpliwości moralne.
Katy. But they can’t hide it from God. Who sees and knows all things.
Frank. Who sees and knows all things w. ;)ill say nothing, besides, I cannot think leachery a sin, I am sure if Women govern’d the world and the Church as men do, you would soon find they would account fucking so lawful, as it should not be accounted as a Misdemeanor.
Katy. I wonder men should be so rigorous against a thing they love so well.
Frank. Only for fear of giving to much liberty to Women, who else would challenge the same liberty with them, but in fine, we wink at another’s faults, and do not think swiving a heinous sin, and were it not for fear of great Bellys if it were possible swiving would be much more used then now it is.
Naprawdę trudno coś nowego wymyślić. ;)
Bardzo się cieszę, że temat wpisu Pana zainteresował – oczywiście, wszystko już było (zwłaszcza w średniowieczu, ale i XVII wiek daje radę). Piękny cytat Pan zresztą wybrał…
Tak, od razu też pomyślałam, że Molier nawiązał do tego tytułu.
A w kwestii obawy, że mąż odkryje brak dziewictwa w noc poślubną, to i na to były sposoby – akurat tak się składa, że ten wątek będzie poruszony w moim nadchodzącym tekście w Tygodniku Powszechnym (numer na przyszły tydzień, “walentynkowy”). Pozdrawiam serdecznie!
Bardzo fajne artykuły, świetnie napisane. Pozdrawiam.
Dziękuję! Pozdrawiam serdecznie! :)
Czy takie “poradniki cnót niewieścich” były wydawane również w Polsce?
Ha! Muszę przyznać, że na polską wersję na razie nie trafiłam. Ale jak trafię, to na pewno o tym napiszę! Pozdrawiam serdecznie :)