
średniowieczne zabawy spankingowe

Ostatnio trafiłam na dostępną w Internecie rozprawę doktorską złożoną przez Christophera Thomasa Johna Wilsona na Uniwersytecie w Exeter w 2012 roku, zatytułowaną „The dissemination of visions of the otherworld in England and northern France c.1150-c.1321”. W tym wpisie jednak nie będę zagłębiać się w średniowieczne wizje zaświatów; chciałabym zatrzymać się przy pewnych detalach z jednej z omawianych tam wizji. Są to detale z punktu widzenia całości narracji niezbyt istotne, ale… cokolwiek niepokojące.
W 1196 roku w benedyktyńskim klasztorze Eynsham pod Oksfordem mnich Edmund miał wizję czyśćca po tym jak przeszedł długą chorobę. Wizję tę spisał jego brat i zarazem także mnich z tegoż klasztoru, Adam. Łaciński tekst Visio Edmundi Monachi de Eynsham w XV wieku doczekał się przekładów na niemiecki oraz angielski; angielska wersja ma tytuł The Revelation of the Monk of Eynsham (po 1470, wydanie drukiem w 1483; dostępna ON-LINE).
Do niepokojących szczegółów z pewnością zaliczyłabym moment, w którym Edmund – zanim udał się w zaświaty – doświadczył dziwnych wydarzeń we własnym opactwie. Mianowicie w Wielki Piątek udał się samotnie do kaplicy św. Wawrzyńca, gdzie oddał się czczeniu krucyfiksu. I nagle okazało się, że krucyfiks zaczął krwawić. Co zrobił wówczas mnich Edmund? Otóż zebrał krew Zbawiciela w dłonie („I caught in my cupped hands I don’t know how many drops of that precious blood”), natarł sobie nią twarz (“and bathed my eyes, my ears and my nostrils with it.”), a trochę także zlizał (“And then I put a drop of that blessed blood into my mouth and with great desire in my heart, I swallowed.”). Sam przy tym nie był pewien, czy nie obraził tym Boga (“And whether or not I offended God by doing this, I don’t know.”). Owa wizja była poprzedzona relacją na temat cielesnej kary, którą Edmund miał otrzymać od przeora i swego brata Adama za to, że z powodu choroby nie uczestniczył w wielkopostnych nabożeństwach i postach. Po owej wizji krwawiącego krucyfiksu Edmund ujrzał znów przeora, odzianego w białe szaty – zobaczył się z nim w kapitularzu, gdzie otrzymał od niego rozgrzeszenie oraz sześć uderzeń rózgą. Kara okazała się tak przyjemna, że Edmund prosił o więcej, lecz prośba jego nie została spełniona. („I asked him repeatedly to increase my penance, for at every stroke instead of pain and sorrow I felt an inestimable and incredible sweetness and joy.”). Wysłuchawszy tej opowieści, Adam zapewnił swego brata, że ani on, ani przeor żadnej cielesnej kary mu nie wymierzali; Edmund zatem doszedł do wniosku, że został zbity przez anioła. Pewnie dlatego była to taka przyjemność.

https://galerij.kb.nl/kb.html#/en/devarie1/page/86/zoom/3/lat/-61.14323525084057/lng/-31.376953125
Jak wspomniałam, cokolwiek zaniepokoiła mnie ta opowieść (a muszę przyznać, że już niejedną pokręconą średniowieczną wizję mistyczną miałam okazję analizować), ale w efekcie moje badania poszły w specyficznym kierunku… Ostatecznie doprowadziło mnie do zupełnie innego zagadnienia, a mianowicie do średniowiecznej dworskiej zabawy o podtekście seksualnym, która nazywała się “jeu de haute coquille”, a która z pewnością podobałaby się każdemu, kto lubi od czasu do czasu dostać klapsa. Otóż zabawa ta polegała na tym, że w grupie damsko-męskiej jedna osoba miała przyjąć pozycję odpowiednią do otrzymania razów, nie patrząc, kto uderza; następnie należało zgadnąć, czyja dłoń wymierzyła cios. Jeśli zgadło się prawidłowo, następowała zamiana miejsc… a jeśli relacja była odpowiednia pod względem płci (tzn. pani dała klapsa panu, lub na odwrót), to jeszcze to działało jak gra w butelkę: następował pocałunek między uczestnikami.

http://www.gothicivories.courtauld.ac.uk/images/ivory/85C05EEB_7476234b.html?ixsid=GxIWStPF5KP
Osoba otrzymująca klapsy nie była przy tym w zupełnie złej pozycji, bowiem aby nie podglądać, musiała ukryć swe oblicze na łonie innego uczestnika, oczywiście będącego płci przeciwnej. Większość przedstawień tej zabawy ukazuje pana otrzymującego klapsy: jego głowa często ukryta jest pod suknią pani, która dba o to, aby nie podglądał. Coś mi się wydaje, że nie było obawy, iż w takich okolicznościach ów pan będzie próbował wychylić się i rozejrzeć… raczej zapewne istniało ryzyko, że będzie się migał od zgadnięcia, kto go uderzył, aby nie ustępować swego miejsca.
W internetowej bazie Gothic Ivories (prowadzonej przez the Courtauld Institute w Londynie) na hasło “jeu de haute coquille” wyskakuje aż osiem zabytków z kości słoniowej. Są to głównie plakietki z XIV wieku, które były używane jako tabliczki woskowe (do notatek); mamy też skrzyneczki z kości słoniowej, ale jest także piętnastowieczny grzebień.

http://www.gothicivories.courtauld.ac.uk/images/ivory/766F261D_b5f20e14.html?ixsid=GxIWStPF5KP
Ilustrację tej zabawy znajdziemy jednak także w rękopisach – na przykład w Romansie o Aleksandrze, dekorowanym przez Jehana de Grise (1338–1344, Bodleian Library, MS. Bodl. 264, fol. 52 r.):

https://digital.bodleian.ox.ac.uk/objects/ae9f6cca-ae5c-4149-8fe4-95e6eca1f73c/surfaces/cbe932cc-cb8e-4f15-ba10-4fd4dcc1502e/
Jak również w tapiseriach – czego przykładem może być tkanina środkoworeńska, datowana ok. 1400, przechowywana w Germanisches Nationalmuseum w Norymberdze (Gew668).

https://objektkatalog.gnm.de/objekt/Gew668
Można zatem wnioskować, że przedstawienia owej gry w spanking po prostu zdobiły średniowieczne wnętrza oraz ówczesne przedmioty codziennego użytku. Na przykład skrzyneczki (tu scenka druga od lewej):

http://www.gothicivories.courtauld.ac.uk/images/ivory/151e040d_cc1db488.html
A zatem, jeśli myślicie, że erotyczne zabawy towarzyskie to wymysł dekadenckich środowisk XX wieku, czy też efekt rewolucji seksualnej, to powiem jak zwykle: wszystko już było w średniowieczu!
A więc już w średniowieczu salonowiec był, jak sugeruje nazwa, popularny w wyższych sferach! Ta sama zabawa w wersji zupełnie nieerotycznej – dziecięcej lub koszarowej – nosi miano dupniaka.
Z językowego punktu widzenia interesująca jest angielska nazwa salonowca/dupniaka: game of hot cockles. Brzmi nie tyle jak tłumaczenie, co echo francuskiej jeu de haute coquille. Muszla przegrzebka została, bo słowo oznaczające ją w obu językach zostało zapożyczone z łaciny, ale haute z hot łączy tylko podobieństwo fonetyczne.
W sztuce nowożytnej mamy przynajmniej jedno przedstawienie tematu w postaci obrazu Fragonarda:
https://www.nga.gov/collection/art-object-page.32684.html
Raczej nie nazwałbym tego spankingiem, bo w tej praktyce BDSM – obecnej już w pornografii czasów wiktoriańskich – zupełnie brakuje elementu gry towarzyskiej polegającej na odgadywaniu. Ponadto w dupniaku gracz, który obrywa, czerpie satysfakcję nie z fizycznego bólu, lecz z oczekiwanej zamiany ról.
Dworski salonowiec natomiast chyba jest gdzieś pomiędzy. ;)
Bardzo dziękuję za komentarz! Tak naprawdę nowożytnych przedstawień tej zabawy jest całkiem sporo, tylko częściej występują one pod tytułem “La Main chaude”, lub w innych wersjach językowych (niemieckie “Schinkenkloppen”, holenderskie “Handjeklap” – w zależności od pochodzenia obrazu kuratorzy często stosują w opisach lokalne nazwy zabawy, np. https://www.mfab.hu/artworks/slap-hands-handjeklap/).
Zastanawiałam się również nad angielską nazwą: generalnie podejrzewam, że haute coquille może odnosić się do “uniesionych pośladków” (chociaż generalnie większość opracowań podaje, że muszla była w średniowiecznym francuskim eufemizmem kobiecych genitaliów). Być może na pomieszanie “haute” z “hot” wpłynęła właśnie ta druga nazwa zabawy, “La Main chaude” (w sumie jak się tak zastanowić, to i ręka się rozgrzewa, i pośladek).
Oczywiście zdaję sobie sprawę z różnicy między taką zabawą (szczególnie we wspomnianych przez Pana wersjach: dziecięcej lub koszarowej) a praktyką BDSM, ale pozwoliłam sobie użyć określenia “spanking” głównie dlatego, że w moim odczuciu średniowieczne przedstawienia tej zabawy (zwłaszcza te z kości słoniowej) mają znacznie czytelniejszy erotyczny podtekst niż wersje nowożytne (zwłaszcza te ukazujące zabawę jako “ludową”, niekoniecznie “salonową”). Teoretycznie jest tak jak Pan napisał: gracz czerpie satysfakcję nie z fizycznego bólu, lecz z oczekiwanej zamiany ról. Czy jednak rzeczywiście ta zamiana jest oczekiwana, gdy pan aż tak nurkuje pod suknię pani, jak to ukazują zachowane plakietki? Przypomnę, że wówczas damy najczęściej nie miały pod sukniami bielizny…
Przy odwrotnej konfiguracji (damy kryjącej swe oblicze w okolicach krocza mężczyzny) z punktu widzenia mody rzecz byłaby również mniej przyzwoita w XIV i XV wieku niż w nowożytności; później bowiem mężczyźni nosili po prostu spodnie, podczas gdy w średniowieczu pod męską szatą wierzchnią były nogawice oraz majtki (te ostatnie miały tendencje do “kurczenia się” na przestrzeni stuleci, polecam zestaw ilustracji z postu: http://postej-stew.dk/2016/11/medieval-mens-underwear/). Niewątpliwie interesujące dla niejednej damy mogło być wówczas zanurkowanie pod poły męskiego kaftana. I kto wie, w co się koniec końców taka zabawa mogła przerodzić…?
;)
Rzeczywiście, na hasło “main chaude” Google pokazuje o wiele więcej obrazków. Mówiąc natomiast o seksualnych aluzjach (jeśli to jeszcze aluzje), można jeszcze wskazać na tej tabliczce z British Museum prawą rękę zgadującego, widoczną pod suknią damy i sunącą śmiało po udzie. Reguły gry z pewnością tego nie wymagały. ;)
W Glossarium ad scriptores mediae et infimae latinitatis Charlesa de Fresne, pana du Cange znajdujemy jeszcze dwa określenia tej miłej zabawy. Czytamy mianowicie, że łacińskie Palmarius ludus odpowiada Geu de palmes (jeu de paume), czyli niezwykle popularnemu we Francji prototypowi tenisa (na początku używano dłoni zamiast rakiet), ale może tez oznaczać paumele – inną grę, pospolicie zwaną Main-chaude (“aliud ludi genus, quod vulgo Main-chaude appellatur”). Z dość dla mnie niejasnego opisu wynika, że uderzano nie w tyłek, lecz w dłoń osłaniającą lędźwie (nerki) nieszczęśnika, dopóki ten nie wskazał, kto mu przylał (“quo palma in alterius palmam renibus impositam percutiunt, donec percussorem nominaverit”). Może to jakoś tłumaczy “gorącą dłoń”, bo po paru takich razach mogła dobrze napuchnąć. Kolejna przytoczona tam nazwa to Qui féry? – “kto uderzył?”.
https://ibb.co/44m9qYv
Pod takąż dupniak występuje w Gospodarzu paryskim (Le ménagier de Paris) z końca XIV wieku.
Ha! Ja zwykle – Pana komentarze są jak przypisy w porządnym naukowym artykule (zwłaszcza mediewistycznym): więcej treści niż w samym tekście głównym ;)
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Pani mnie, Magdo, dzieciństwo przypomniała i gry chłopięco-dziewczęce, urozmaicające oczekiwanie na wiejską „bonanzę”. Myśmy się i po dwie godziny przed odjazdem potrafili schodzić.
Ja Panią koniecznie muszę czytywać! Kto wie, co jeszcze uda nam się wspólnie przepracować. ;)
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
Pani Magdaleno, bardzo lubię czytać “Posztukiwania”, ale jeszcze bardziej słuchać w “Podkaście Powszechnym”.:) Bardzo inspirujące, odpowiada mnie sposób prezentowania tematów, że o głosie i humorze nie wspomnę.;) Pozdrawiam i dziękuję!:)
Ach, bardzo dziękuję! Dla takich Słuchaczy i Czytelników chce się tworzyć!
Pozdrawiam najserdeczniej! :)
Czyli potwierdza pani powiedzenie że “nichil novi sub sole” i to sięgające czasów średniowiecza! To jest bardzo pouczające. Np teraz się mówi że ludzie wpadają pod samochody wpatrzeni w smartfony a nie tak dawno wpadali będąc zapatrzeni w gazety. Wydaje się że natura ludzka pozostaje taka sama tylko czasy i technologie się zmieniają, ale ludzkie namiętności nie!
Oczywiście, że tak!
Dzięki za komentarz i przy okazji pozwolę sobie polecić mój projekt “wszystko już było w średniowieczu” ;) Myślę, że wówczas wpadali pod powóz czytając rękopis…
https://youtu.be/vKqO9LefnYY