
Kryptodildo?

Muszę przyznać, że kiedy rozkręcała się światowa popularność serialu „Gra o Tron”, ja nie byłam zainteresowana oglądaniem go – nie jestem bowiem fanką fantastyki, chociaż (jak na mediewistkę przystało) interesuję się smokami. Tym niemniej gdzieś tak w okolicach premiery siódmego bodajże sezonu pomyślałam, że może warto by jednak rzucić okiem. Widziałam bowiem w mediach społecznościowych jakim fenomenem kulturowym stała się Gra o Tron – także w kontekście promowania sztuki dawnej. W Belfaście wystawiona została tkanina, wykonana na wzór Tkaniny z Bayeux (o tym wspominałam we wpisie TU):
Getty Museum na swoim Instagramie przeprowadziło genialną moim zdaniem akcję promowania zbiorów cyfrowych, publikując przy okazji kolejnych odcinków serie reprodukcji „Getty of Thrones”. Wydarzenia z danego odcinka były ukazane jako seria dzieł, najczęściej średniowiecznych miniatur i grafik:
Poza tym na blogu Getty mediewiści przez kolejne sezony serialu prowadzili analizy pokazujące, jak dobrze fikcyjny świat Westeros odzwierciedla realia polityczno-społeczne średniowiecznej Europy.
No i właśnie chyba to sprawiło, że gdy w końcu – z dużym opóźnieniem – zaczęłam oglądać Grę o Tron, wciągnęło mnie to niesamowicie. Przekonały mnie świetnie podane nawiązania do kultury i historii Europy, oraz realia codzienności osadzone mniej-więcej u schyłku wieków średnich, wraz z realistyczną prezentacją zarówno wszechobecnego okrucieństwa, jak i erotyki (czytelnicy mojego bloga wiedzą, że średniowieczne nie było pruderyjne!).
Ale właśnie ze względu na to, co mnie w tym serialu naprawdę zainteresowało, oglądałam go może nieco inaczej, niż większość fanów. Fabuła niech tam sobie będzie, ale mnie interesują detale. Takie na przykład jak przedmioty, które w swoim gabinecie trzymał Tyrion Lannister.
Jest taka scena, w której rzeczony Tyrion Lannister, świeżo obciążony odpowiedzialnością za królewskie finanse, analizuje księgi rachunkowe i odkrywa jak wielkie jest zadłużenie królestwa. Rozmawia o tym z Bronnem, którego niegdyś zatrudnił jako swego najemnika / osobistego ochroniarza. Bronn to prosty żołnierz; nie zna się na finansach i mechanizmach kredytów. W czasie rozmowy z Tyrionem Bronn nieco nerwowo chodzi po jego komnacie, oglądając z zaciekawieniem różne luksusowe przedmioty.
W pewnym momencie Bronn zdejmuje z szafy podłużny przedmiot, po czym następuje jedynie wymiana gestów i min między nim a Tyrionem, a Bronn odkłada rzecz na swoje miejsce. Ani słowo nie pada w związku z tym przedmiotem, ale rozumiemy, że to coś interesującego. Jest duże prawdopodobieństwo, że również nieprzyzwoitego; Tyrion Lannister jest znanym bywalcem burdeli, a i Bronn nie gardzi nigdy towarzystwem pań lekkich obyczajów. No więc ja teraz pytam: czy to jest ukryte dildo?
Analizując postać Tyriona Lannistera możemy założyć, że niewątpliwie posiadał on nieprzyzwoite książki, a zapewne również erotyczne zabawki. Jego ojciec, lord Tywin Lannister, potępiał tryb życia syna, grożąc mu, że jak tylko przyłapie jakąś prostytutkę w jego komnatach, każe ją powiesić. Z pewnością w swoim oficjalnym gabinecie Tyrion nie mógłby trzymać „na widoku”czegoś takiego jak dildo.
Przedmiot, który Bronn zdjął z szafy, ma niewątpliwie falliczny kształt; na gładką, podłużną, białą część jest jednak nałożona brązowa figurka, która zdaje się przedstawiać kucającą postać. Oficjalnie zatem przedmiot ten to po prostu dzieło sztuki: rzeźba dekorująca wnętrze. Sądzę jednak, że ową brązową figurkę można było zdjąć – i tak ukazywał się prawdziwy przedmiot.
A dlaczego tak sądzę (poza analizą wymiany spojrzeń między Bronnem a Tyrionem w tej właśnie scenie)? Otóż dlatego, że wszystko już było w średniowieczu, jak zwykłam mawiać; a jak nie w średniowieczu, to nawet wcześniej, w starożytności.
W kolekcji Musée de Picardie w Amiens znajduje się taki oto przedmiot, datowany na 2 połowę I wieku:
To rzeźbiony penis, z „nakładką”, która zamienia go… w niewinną figurkę. Kuratorzy opisujący to dzieło tłumaczą jego znaczenie w kontekście starożytnego kultu Priapa, czyli bóstwa płodności, ukazywanego jako mężczyzna o nienaturalnie wielkim penisie, zazwyczaj w stanie wzwodu. Był to bóg, który funkcjonował także jako opiekun kupców i żeglarzy, przynoszący szczęście w interesach. Sprawność seksualna i płodność to aspekty funkcjonujące kulturowo w szerszym kontekście urodzaju i pomyślności.
Czy jednak słusznie czynimy my, dzisiejsi badacze, starając się każdą nieprzyzwoitą sztukę dawną interpretować w kontekście wyższych idei i symboliki związanej z kultami religijnymi? Czy zakamuflowany penis był naprawdę wyrazem czci jakiegoś bóstwa, czy jednak po prostu była to ukryta zabawka erotyczna?
Podobny problem pojawia się przy interpretacji takich obiektów, jak średniowieczne przypinki pielgrzymie w kształcie genitaliów (o których pisałam kiedyś TU).
Albo popatrzmy na przykład ta taką oto późnośredniowieczną formę do ciasteczek (Museum für angewandte Kunst w Wiedniu): przedstawia ona handel penisami. Czy jednak jest to metafora, taka jak średniowieczne „falliczne drzewko” (o przedstawieniach kobiet zrywających z drzew owoce w kształcie penisów pisałam już TU), czy po prostu jest to zupełnie realistyczne ukazanie stoiska z zabawkami dla dorosłych – średniowiecznego sex-shopu?
Czasami naprawdę mam wrażenie, że niektórzy koledzy i koleżanki muzealnicy podchodzą ze zbyt dużą ostrożnością do interpretacji eksponatów o charakterze erotycznym. Czy wynika to trwania mitu, że sztuka dawna była wzniosła i poważna? Czy jest to echo pruderii XIX-wiecznej (to właśnie w tym stuleciu mocno przekłamano i „zromantyzowano” średniowiecze, czego skutki do dziś funkcjonują w powszechnej opinii o tej epoce jako czasach ciemnych, lub przesadnie religijnych)? Czy wreszcie problem polega na tym, że dzieła sztuki dawnej, będące w domenie publicznej, powinny być dostępne dla każdego – a tymczasem nasze obecne normy społeczne wymagałyby chronienia młodzieży przed treściami czysto seksualnymi, więc w takich dziełach doszukujemy się dodatkowych, głębszych treści?
W końcu taka „Gra o Tron” ma status serialu nieodpowiedniego dla widzów nieletnich, a wycinki dostępne w serwisie YouTube są w większości ocenzurowane z najbardziej dosłownych przedstawień nagości.
I to jest różnica między „naszymi” czasami a wiekami średnimi – wtedy nikt by tak treści erotycznych nie cenzurował.
A dlatego, że znam to właśnie oblicze średniowiecza, to uważam, że Tyrion Lannister miał w swoim gabinecie po prostu dildo. I można to potraktować jako kolejne znakomite nawiązanie do kultury europejskiej u progu nowożytności.
Co tam Średniowiecze! O dildo wspomina Pismo Święte: “I nabrałaś naczynia ozdoby twej ze złota mego i ze srebra mego, którem ci dał, i naczyniłaś sobie obrazów mężkich, i cudzołożyłaś z nimi” (Ez 16:17). Cytuję przekład ks. Wujka, bo jego archaiczny język oddaje to, o co chodzi, a co subtelni tłumacze Biblii Tysiąclecia przykryli eufemizmami na granicy fałszu: “… uczyniłaś sobie z nich podobizny ludzkie i przed nimi grzeszyłaś nierządem”. Nie wchodząc zbyt głęboko (pardon!) w zagadnienia filologiczne, powiem tylko tyle, że hebrajskie “salme zachar” trudno interpretować inaczej niż jako “podobizny męskości” – wizerunki falliczne – a metaforyczna (chodzi o Jerozolimę) nierządnica zabawia się grzesznie “z nimi” lub po prostu “nimi”, a nie jakoś tak pokrętnie “przed nimi”. ;)
Niejaki Thomas Nashe, angielski satyryk epoki Renesansu, popełnił poemat pt. The Choise of Valentines Or the Merie Ballad of Nash His Dildo (nieformalnie także Nashe’s Dildo). Ciekawe, że “dama” posługuje się tytułowym narzędziem zupełnie jawnie i tyleż dla własnej przyjemności, zupełnie przy tym bezpiecznej (“he’ll never make my tender belly swell”), co dla upokorzenia niewydolnego kochanka. Wcale ta pornografia nie jest radosna, chociaż niewątpliwie zabawna.
W tym klipie z “Gry o Tron” zastanawia mnie jedno: po co dildo w gabinecie należącym do mężczyzny?
Bardzo dziękuję za znakomity – jak zawsze! – komentarz. Poemat Nashe’a to świetne nawiązanie. Nie zapominajmy także o “The School of Venus, or the ladies delight: Reduced into rules of Practice”, o którym to starodruku już kiedyś dyskutowaliśmy (http://posztukiwania.pl/blog/2020/02/08/nieprzyzwoity-starodruk/) – dildo “w użytku” jest tam wszak ukazane na jednej z grafik!
Oczywiście świetny przykład z Biblii – i jak najbardziej zgadzam się, że przekład Wujka jest czytelniejszy. Ja w ogóle zazwyczaj korzystam z Wujka, bo to jest jednak zgodne z Wulgatą, więc z punktu widzenia dzieł średniowiecznych językowo lepsze źródło. Mam wrażenie, że często Biblia Tysiąclecia komplikuje przekaz; owszem, są przypisy wyjaśniające, ale zapewne do użytku czytań w czasie nabożeństw eufemistyczne wersje są wygodniejsze… Myślę, że podobnym przykładem może być kwestia króla Saula, który wszedł do jaskini “z potrzebą naturalną” (u Wujka), a wg Biblii Tysiąclecia “wszedł, by okryć sobie nogi” (o tym pisałam tu http://posztukiwania.pl/blog/2021/07/28/kupa-smiechu/).
Zaś jeśli chodzi o “Grę o Tron” – po co dildo w gabinecie należącym do mężczyzny? Cóż…
Tyrion Lannister jest mężczyzną o wysokim libido; wiem, że wielu fanów tej postaci w oryginalnej wersji książkowej uważa, że ma on energię biseksualną (chociaż nie jest otwarcie biseksualny, jak na przykład Oberyn Martell). Serialowy Tyrion, fenomenalnie zresztą sportretowany przez Petera Dinklage’a, jest w mojej ocenie zdecydowanie heteroseksualny, ale niewątpliwie ma aurę kogoś, kto zabawkami by nie pogardził (wiemy zresztą, że nie stroni od grupowych przyjemności; w pierwszej scenie, w której się pojawia, w jego łóżku lądują na raz chyba ze cztery panie). Ujmijmy rzecz w ten sposób: w tak zwanych fanfiction da się znaleźć takie opowiadania, w których Tyrion w towarzystwie kobiet korzysta z dildo. Nie jest to zatem w jego przypadku całkiem zaskakujące, w każdym razie w ocenie fanów “Gry o Tron”.
Frapuje mnie natomiast inna kwestia: dlaczego to dildo w jego gabinecie stoi na szafie? Wysoki Bronn sięga po nie – ale spodziewałabym się, że Tyrion, który jest karłem, trzymałby taki przedmiot w innym miejscu, we własnym zasięgu. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to założenie, iż na szafie postawiła to dildo Shae, która akurat w tym czasie była stałą kochanką Tyriona. Czyli być może używała go raczej ona, zapewne w jego towarzystwie? Ale na pewno nie po to, żeby go upokorzyć, jak we wspomnianym przez Pana poemacie Nashe’a W tym akurat momencie “Gry o Tron” w przypadku Tyriona Lannistera niewydolność nie wchodziła w grę. Potem się sprawy pokomplikowały, ale to już zupełnie inna historia.
Pozdrawiam najserdeczniej!
Biblia Paulistów (2008) jest subtelna, ale granicy fałszu raczej nie przekracza: “brałaś złote i srebrne klejnoty, które ci dałem, robiłaś sobie z nich podobizny bożków i cudzołożyłaś z nimi”.
Tak, nieco bliżej, chociaż nadal “podobizny bożków” dyskretnie pomijają męski atrybut figurek, dzięki któremu nienasycona rozpustnica mogła robić z nimi to, co czyniła z Egipcjanami “o ciałach potężnych”, Asyryjczykami, a nawet przypadkowymi przechodniami – Ezechiel używa za każdym razem tego samego słowa na oznaczenie owej czynności! – a więc na pewno nie tylko przystrajać je i palić przed nimi kadzidełka. W dodatku gotowa była za to płacić. I kto tu oddaje się prostytucji? ;)
Prorok oczywiście odnosi się do występku czysto duchowego, czyli bałwochwalstwa – i pod tym względem “podobizny bożków” są całkiem adekwatne – ale używa drastycznego języka, pogardliwie przyrównując pogańskie idole do erotycznych zabawek, a religijne rytuały do burdelowych orgii. Inna sprawa, czy w czasach Ezechiela takie przedmioty były już w użyciu (bo że burdele istniały, to pewne), czy też proroczo przewidział coś, co zmaterializowało się dopiero jakiś czas później, np. w postaci tych figurek z Amiens. W każdym razie przekład powinien jakoś to obrazowanie zachować, jak to czyni wielu tłumaczy, poczynając od Septuaginty i św. Hieronima.
Nic mi nie pozostaje, tylko serdecznie podziękować za jakże celne i wzbogacające temat komentarze :)
Pozdrawiam gorąco!