
Wesołe zabawy dzieci w dawnych wiekach

Mój poprzedni wpis był poświęcony kobietom tworzącym sztukę w średniowieczu; oczywiście w czasach nowożytnych mamy już lepiej udokumentowaną działalność artystek. Jedną z nich była graficzka Claudine Bouzonnet-Stella (1636-1697). Była ona córką złotnika, Étienne Bouzonnet, oraz jego żony, która nazywała się Madeleine Stella – jej brat, a wuj Claudine, Jacques Stella, był malarzem. Wymyślił on sobie niezły pomysł na promowanie swojej twórczości: założył warsztat, w którym zatrudnił swoje siostrzenice i siostrzeńców, aby wykonywali grafiki według jego projektów. Wraz z Claudine działało tam zatem jej rodzeństwo: Antoine, Françoise oraz Antoinette, wszyscy posługujący się podwójnym nazwiskiem Bouzonnet-Stella. Po śmierci wuja w 1657, Claudine przejęła prowadzenie warsztatu i uzyskała przywilej wyłącznych praw do publikowania grafik wedle rysunków Jacquesa. W tym samym roku wydała cykl 50 grafik „Les Jeux et Plaisirs de l’Enfance” („Gry i przyjemności dzieciństwa”). Obok przedstawień dość tradycyjnych zabaw, takich jak huśtanie się na huśtawce czy puszczanie baniek mydlanych, oraz obok licznych gier o charakterze sportowym, jest tam także nieco może zaskakująca dla nas dziś zabawa, zwana „Le jeu de pet-en-gueule”. Należy to chyba przetłumaczyć jako „gra w pierdzenie w twarz”.

Le jeu de pet en gueule; Claudine Bouzonnet-Stella d’après Jacques Stella, 1657, Bibliothèque municipale de Lyon (F17BOU005412) https://numelyo.bm-lyon.fr/f_view/BML:BML_02EST01000F17BOU005412
W tej grafice – tak zresztą jak i w innych w tym całym cyklu – graczy ukazano jako antykizujące putta, czyli nagie dzieci w wieku kilkuletnim, co najczęściej interpretuje się jako motyw klasycyzujący. Sztuka renesansowa, zwracając się ku antycznym wzorcom, miała spopularyzować putta jako motyw dekoracyjny (zasadniczo putto nie ma skrzydełek, w odróżnieniu od amorka), co utrwaliło się w kolejnych stuleciach. W dziewiętnastowiecznych przedstawieniach tejże samej zabawy (która polegała na obracaniu się na zasadzie przewrotu dwóch osób ustawionych w pozycji „69”; często obrót ten miał mieć miejsce na plecach kolejnej osoby, lub dwóch, pozostających „na czworakach”) uczestnicy zazwyczaj są starsi, no i jednak ubrani.

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Pet_en_gueule.jpg
A że „jeu de pet-en-gueule” była popularna w nowożytnej Europie, o tym świadczyć może karykatura z 1815 roku, w której Ludwik XVIII i Napoleon bawią się w tę właśnie grę na plecach personifikacji Francji.

https://digital.bodleian.ox.ac.uk/objects/24863037-f7f7-4d6f-b635-f21ca1feaf9c/
Nowożytne grafiki to kopalnia arcyciekawych motywów osadzonych w europejskiej kulturze wcześniejszych wieków. Nowożytnicy nieczęsto jednak sięgają do średniowiecznych rękopisów; tymczasem tam właśnie nierzadko znajdziemy wzorce dla przedstawień z siedemnasto-, osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych odbitek.
W tym przypadku wydaje się, że najciekawszym poprzednikiem serii grafik Claudine Bouzonnet-Stelli (a właściwie poprzednikiem rysunków jej wuja, na bazie których wykonała tę serię) jest rękopis Godzinek rodziny Ango, przechowywany dziś w Bibliothèque nationale de France (NAL 392). Zamówił go Jean Ango (1480-ok. 1551), który był żeglarzem, bankierem, armatorem i wicehrabią, a wzbogacił się m.in. na… piractwie. Ale przecież bycie bezwzględnym rekinem biznesu (czy nawet przestępcą, właściwie) nie oznaczało, że Jean nie mógł być człowiekiem pobożnym, tudzież zaangażowanym ojcem. Gdy w 1514 roku urodziła mu się córka Marie, z okazji jej chrztu ufundował ten właśnie rękopis, czyli modlitewnik Godzinek. Jest on zwany książką dzieci („Livre des enfants”) – nie dlatego, że powstał z okazji narodzin dziecka, ale dlatego, że jest pełen małych nagich putt. Cała dekoracja tego modlitewnika kręci się wokół dzieci.
Jak w każdym właściwie rękopisie Godzinek, na początek mamy kalendarz liturgiczny, w którym każdy miesiąc jest dekorowany przedstawieniem znaku zodiaku oraz tak zwaną „pracą miesiąca”, czyli np. strzyżenie owiec w czerwcu, sianokosy w lipcu, żniwa w sierpniu, i tak dalej. W tym przypadku, zupełnie wyjątkowo, wszystkie te prace wykonywane są przez putta.

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b105326038/f29.item#
Potem zaś następują kolejne karty modlitewnika, zawierające m.in. tzw. bas-de-page, czyli osobne niewielkie ilustracje na dolnych marginesach. Ukazują one m.in. putta (a właściwie po prostu (częściowo) nagie dzieci; putta to z założenia chłopcy, a tutaj trafiają się i dziewczynki) zaangażowane w różne czynności; mamy tu także przedstawienia zabaw i gier dziecięcych. Niektóre z nich mają charakter skatologiczny.

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b105326038/f45.item.zoom#
Jest między nimi również przedstawienie „jeu de pet-en-gueule”, aczkolwiek chyba w nieco innej wersji, niż we wcześniej przywołanych nowożytnych grafikach.

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b105326038/f55.item.zoom
Poza tym znajdzie się też zabawa w siusianie na odległość (czy też raczej: do celu).

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b105326038/f154.item.zoom#
Co ciekawe, w tym uczestniczą nawet dziewczynki – a dla dziewczynki taka zabawa nie jest prosta!

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b105326038/f149.item.zoom
Dodatkowo znajdziemy tu także zabawę cokolwiek niebezpieczną (bo dzieci chyba jednak nie powinny się bawić ogniem): chodzi mianowicie o podpalanie gazów jelitowych.

https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/btv1b105326038/f48.item.zoom#
Przypomnę – jest to dekoracja modlitewnika. Ale tu odzywa się tradycja średniowieczna: sacrum miesza się z profanum, zaś przedstawienia dzieci i ich niespecjalnie wyszukanych zabaw mogły po prostu ilustrować szerzej rozumianą ludzkość: grzeszną, naiwną, błądzącą niczym dzieci.
A z drugiej strony to najprawdopodobniej zupełnie realistyczne zabawy szesnastowiecznych dzieci. Jak podsumował Bartosz Sadulski (którego post na Facebooku dotyczący grafiki Claudine Bouzonnet-Stelli zainspirował mnie do napisania niniejszego wpisu): kiedyś to się dzieci bawiły, a nie tylko smartfon i komputer!
W wieku szkolnym różne pomysły przychodzą do głowy i tak też było na jednej z wycieczek Szkolnego Klubu Turystycznego Wyrypiarze. Zabawa w “bengale” (ognie bengalskie), na którą młodzież licealna wpadła po grochówce, polegała na podskakiwaniu aż zgromadzi się odpowiednia ilość gazów, po czym, z okrzykiem “chłopaki, dochodzę!”, wypięciu się – a wtedy druga osoba podkładała zapalniczkę. Wszystko już było w średniowieczu.
– W bąku znajdują się różne rodzaje gazów. Bakterie w organizmie, które trawią jedzenie, produkują wodór, metan i dwutlenek węgla. Za sprawą metanu i wodoru bąki są łatwopalne.
– Istnieją ludzie (nazywa się ich flatulistami), którzy potrafią puszczać bąki w dowolnym momencie i lubią, kiedy inni to słyszą. Niektórzy budują wokół tego całe show, z którym występują publicznie. Na przykład Brytyjczyk Paul Oldfield (ur. w 1966 r.) vel Mr. Methane czy Francuz Joseph Pujol (1857–1945), znany pod pseudonimem le Pétomane (‘Pierdzel’) byli znanymi flatulistami.
– Śledzie „rozmawiają” ze sobą poprzez puszczanie bąków.
Cóż mogę rzec, Panowie – dziękuję za komentarze i najserdeczniej pozdrawiam :D