
Na pokuszenie

Długie, zimne i ciemne listopadowe wieczory bywają ciężkie dla naszej psychiki. To właśnie w takich okolicznościach dopadają nas często depresyjne nastroje i życiowe wątpliwości. Tego typu przypadki w życiorysach świętych najczęściej określane są mianem “kuszenia” – nawet Chrystus był kuszony na pustyni. Dziś zatem rzucimy okiem na najpopularniejsze kuszenie w sztuce wszystkich epok: mianowicie Kuszenie Świętego Antoniego.
Święty Antoni żył na przełomie III i IV wieku i był pustelnikiem – jego atrybutem jest świnia, o czym wspominałam już w innym wpisie (dostępnym tutaj). Najsłynniejszym epizodem z jego żywota było owo kuszenie, tak opisane w słynnej średniowiecznej “Złotej Legendzie”:
Antoni mając lat 20 usłyszał raz, jak czytano w kościele te słowa: “Jeśli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj wszystko, co posiadasz, i rozdaj ubogim” tedy sprzedał cały swój dobytek, rozdał pieniądze ubogim i rozpoczął życie pustelnicze. Znosił on niezliczone pokusy szatana. Gdy pewnego razu mocą Bożą pokonał pokusę rozwiązłości, diabeł ukazał mu się pod postacią czarnego chłopca, który upadłszy przed nim wyznał, że został przez niego zwyciężony. […] Innym znów razem, gdy Antoni ukrywał się w pewnym grobowcu, tłum diabłów napadł go i poranił tak, że sługa jego wyniósł go na barkach jakby nieżywego. […] I wyzywał diabły do nowej walki. Wówczas ukazały mu się one pod postaciami różnych dzikich zwierząt i znowu raniły go okrutnie zębami, rogami i kopytami.
Oczywiście te opisy były znakomitym punktem wyjścia dla fantastycznych przedstawień. Jedną z najsłynniejszych realizacji jest Tryptyk Kuszenia Świętego Antoniego autorstwa Hieronima Boscha – jego analiza to temat na osobny wpis, zatem teraz tylko rzućmy okiem na te niesamowite obrazy:
Najczęściej jednak uważa się, że kuszenie świętego Antoniego miało charakter przede wszystkim erotyczny. Sięgnijmy zatem do najwcześniejszego źródła – tak się składa, że najstarszy Żywot Świętego Antoniego został spisany przez jego ucznia, świętego Atanazego Wielkiego, biskupa Aleksandrii (ok. 295-373). Otóż Atanazy napisał tak:
[Demony] zaś, gdy widzą chrześcijan, a szczególnie mnichów, którzy podejmują trudy i robią postępy, zaczynają najpierw stawiać im na drodze pułapki. Pułapkami tymi są myśli nieczyste. Nie powinniśmy bać się ich wpływów. Dzięki modlitwom, postom i wierze w Pana zginą one natychmiast. Lecz choć upadną, nie dadzą za wygraną, natychmiast złośliwie i podstępnie przychodzą. Jeśli bowiem jawną i nieczystą żądzą nie uda im się zwieść serca, zaatakują w inny sposób. I straszą, wywołując majaki, przemieniają się i udają kobiety, dzikie zwierzęta, płazy, olbrzymy czy tłumy żołnierzy.
Oczywiście artyści uczepili się głównie tych kobiet: to niewiasty są najczęstszym przedmiotem myśli nieczystych. Temat stał się szalenie popularny szczególnie u schyłku XIX wieku, gdy artyści z lubością powracali do erotycznych wizji ukazujących kobiety jako przyczyny wszelkiego zła i męskich niedoli. Takim właśnie przedstawieniem jest dzieło belgijskiego symbolisty, Féliciena Ropsa (1833-1898):
Święty Antoni ma tu niesłychanie plastyczną wizję – Chrystusa na krzyżu zastąpiła prężąca się naga kobieta, zaś inskrypcję INRI (łac. Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum) napis EROS. Postać Zbawiciela spada, odpychana przez diabła (który za tym wszystkim stoi), zaś barokowe aniołki zamieniają się w upiorne szkieleciki, bowiem grzech przynosi śmierć duszy. Swoją drogą, mamy tu ciekawą koncepcję odnośnie anielskiej anatomii – najwyraźniej ich skrzydła mają swoje kostne rusztowanie. Księga otwarta przed Antonim zawiera tytuł “De Continentia Josephi” (o wstrzemięźliwości Józefa) oraz ilustrację odnoszącą się do historii z Księgi Rodzaju. Starotestamentowy Józef, syn Jakuba, został sprzedany przez swych braci do Egiptu, gdzie stał się niewolnikiem Putyfara. Żona owego Egipcjanina chciała uwieść Józefa, który jednak oparł się jej wdziękom. Wzgardzona kobieta oskarżyła niedoszłego kochanka o próbę gwałtu, przez co trafił on do więzienia. Józef ostatecznie odzyskał wolność dzięki zinterpretowaniu snu faraona i przepowiedni nadchodzącego nieurodzaju, ale to osobna historia. Tutaj oczywiście Józef pojawia się jako mężczyzna, który zdołał oprzeć się uwodzicielskiej mocy złej kobiety.
Na koniec tego wpisu pozostawiłam obraz, który jest może mniej spektakularny, ale znacznie bardziej przejmujący. To “Kuszenie świętego Antoniego” Lucjana Wędrychowskiego (1854-1934), przechowywane w Muzeum Narodowym w Krakowie (w Sukiennicach). Antoni jest tu samotnym pustelnikiem siedzącym w ciemności, a kusząca go kobieta ukazana jest jedynie w formie widma w dymie z ogniska. Antoni jest skupiony i smutny, kuszenie nie jest efektowne.
Wróćmy raz jeszcze do średniowiecznej “Złotej Legendy” i sprawdźmy, jak skończyło się owo kuszenie:
Aż nagle rozbłysła przedziwna światłość, wszystkie diabły uciekły, a Antoni natychmiast został uzdrowiony. Zrozumiał wtedy, że to sam Chrystus przybył, i rzekł: Gdzie byłeś, dobry Jezu? Gdzie byłeś? Dlaczego nie przybyłeś od razu, aby pomóc mi i uleczyć moje rany? A na to Pan rzekł: Antoni, byłem tutaj, lecz chciałem zobaczyć twoją walkę; teraz zaś rozsławię imię twoje po całym świecie, bo dzielnie walczyłeś.
I to jest właśnie kwintesencja przeżywania pokus: w walce z nieczystymi siłami nawet święty jest pozostawiony sam sobie, jak Antoni na obrazie Wędrychowskiego. Kuszenie to nie fantastyczne wizje, ale depresja, samotność, ciemność. Pustynia wewnętrzna, która przywołuje demony żywiące się smutkiem i frustracją. Święty Antoni nie otrzymuje natychmiastowej pomocy – Chrystus nie wkroczył, tylko czekał i patrzył, jak też Antoni sobie z tym złem poradzi. Bo tak naprawdę nie chodzi o to, by nie mieć nigdy złych myśli, nie chodzi też o to, żeby wiara automatycznie rozwiązywała problemy w sposób cudowny. Rzecz w tym, by znaleźć w sobie siłę i samodzielnie stawić czoło ciemności. Nawet najdłuższy listopad się przecież kiedyś skończy.
Jeden z moich ulubionych motywów w sztuce, dlatego ze wlasnie pozwala przedstawic jeden temat na tak wiele sposobów. Dziekuje!
Bardzo się cieszę, ja też go wyjątkowo lubię. Pozdrawiam serdecznie!
W muzeum nie mogłam dojrzeć kobiety – teraz wiem już gdzie jest! Muszę ponownie odwiedzić Sukiennice i popatrzeć na obraz pod innym kątem, Dzięki!
Tak, zdecydowanie, polecam!
Po głębokich przemyśleniach, do których skłonił mnie artykuł, jawi mi się kuszenie jako każda próba ściągnięcia nas z drogi do celu który sobie wyznaczyliśmy. Oczywiście te, próby, które były najbliżej, bądź na chwilę ściągnęły mnie z tej drogi, są godne wspomnienia bądź…obrazu :)
Myślę, że może to nie oznaczać samotności w sensie dosłownym, bo ktoś musi kusić. Może bardziej tą samotność, z którą wiąże się podjęcie decyzji lub smutek i samotność po odejściu ‘kusiciela’. Czy to ma sens?
Zastanawiam się też, czy sztuka kiedyś nie była przeznaczona tylko dla męskich oczu? Chyba tylko do mężczyzny jest w stanie przemówić rezygnacja z pięknej rudowłosej na środku pustkowia?
Dwa ostatnie obrazy uwielbiłem od pierwszego wejrzenia. Ropsa już kiedyś, Wędrychowskiego dzisiaj. Aż się proszą, żeby snuć rozważania o kuszeniach :)
Dziękuję za artykuł. Jest świetny.
Bardzo dziękuję za ten komentarz! Jak najbardziej wszelkie interpretacje motywu “kuszenia” mają sens – dla każdego zresztą kuszenie może mieć inne oblicze…
Może nie powiedziałabym, że sztuka była przeznaczona tylko dla męskich oczu, aczkolwiek ta opowieść i jej ilustracje często są rzeczywiście chyba z męskiego punktu widzenia. Pozdrawiam serdecznie!
Piękny komentarz do kuszenia. Dziękuję.
Dziękuję za komentarz :)