
Król pije tęgo

Święto Objawienia Pańskiego, znane jako dzień Trzech Króli, już za nami, a co za tym idzie – karnawał w pełni. Będzie dzisiaj zatem o obrazie, na którym odbywa się impreza, popijawa, melanż – jak zwał tak zwał. Mianowicie jest to dzieło “Król Pije”, występujące czasem także pod tytułem “Fasolowy Król”, namalowane przez flamandzkiego artystę Jacoba Jordaensa (1593-1678). Nie jest to jednak przedstawienie prawdziwej dworskiej uczty, ale ludowej zabawy popularnej w Europie właśnie na święto Trzech Króli.
Koncepcja jest zachwycająca w swej prostocie: pieczone jest ciasto, do którego wkłada się ziarno grochu lub fasoli. Ten, kto w swoim kawałku ciasta trafi na ową niespodziankę, zostaje okrzyknięty królem. Jego rządy przez cały wieczór polegają na regularnym wznoszeniu kielicha, i w dodatku za każdym razem wszyscy uczestnicy muszą za królem nadążyć, okraszając toast gromkim okrzykiem: “król pije!”. Ot i znakomita gra towarzyska, na takiej imprezie z pewnością nie wieje nudą. Co zresztą widać na obrazach Jordaensa (bo temat ten podejmował on kilkakrotnie – wszystkie obrazy w niniejszym wpisie są jego autorstwa).
Trzeba przy tym zaznaczyć, że tradycja “królewskiego ciasta” wywodzi się jeszcze z czasów starożytnego Rzymu: podczas Saturnaliów, które przypadały na koniec grudnia, pieczono ciasto z fasolką, a kto ją dostał, zostawał “królem uczty”. Sama zabawa już w czasach chrześcijańskich nie musiała mieć miejsca tylko w dzień Objawienia, zwany dniem Trzech Króli; tradycyjnie “królewskie ciasto” i związana z nim popijawa najczęściej przypadały na czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a Objawieniem, czyli na przestrzeni 12 Dni Bożego Narodzenia. W Polsce pojęcie owych “dwunastu dni” nie jest w zasadzie znane: do tego stopnia, że tytuł sztuki Williama Shakespeare’a “Twelfth Night” funkcjonuje w polskim przekładzie jako “Wieczór Trzech Króli”, bo rzeczywiście “Dwunasty Wieczór” prawdopodobnie polskiemu odbiorcy z niczym by się nie skojarzył.
Wróćmy jednak do naszego ciasta z niespodzianką – zabawa ta nie straciła popularności głównie w kręgu kultury francuskiej, także w Belgii i Szwajcarii. Począwszy od XVIII wieku ziarno fasoli zaczęto zastępować figurką Dzieciątka Jezus, co wydaje się mniej bezpieczne, przynajmniej dla zębów. Po Rewolucji Francuskiej, gdy chrześcijańskie korzenie zaczęły uwierać Francuzów, zamienili oni Dzieciątko na inne przedmioty, na przykład porcelanowe frygijskie czapeczki. Jakoś mimo wszystko rzymska koncepcja fasoli, która przynajmniej jest jadalna, wydaje mi się najrozsądniejsza…
Nie myślmy jednak, że Jacob Jordaens na swoich obrazach gloryfikował ludowe zwyczaje – wręcz przeciwnie, są to przedstawienia zakrawające na karykatury. Sama zabawa do wyrafinowanych nie należy, a zbiorowe picie zazwyczaj kończy się utratą godności przynajmniej części biesiadników. Wykrzywione w pijackiej orgii twarze mężczyzn i kobiet tracą niemal człowieczeństwo. Po lewej jakiś dżentelmen przeholowawszy z trunkiem zwraca pokarm, w sposób wyjątkowo niedyskretny; przy prawej krawędzi obrazu pijana matka przewija dziecko. Tu wdeptujemy w drażliwy temat – w końcu scena odbywa się przy stole, w siedemnastowiecznej tawernie; domyślamy się, że w toalecie nie było przewijaka! Mało tego – najprawdopodobniej nie było toalety… Co nie zmienia faktu, że artysta najwyraźniej uważa, iż wymiotowanie przy stole oraz przewijanie dziecka przy tymże stole to zachowania podobnego kalibru i ukazuje je jako świadczące o upadku kultury osobistej w wyniku upojenia alkoholowego. No ale to przecież było kilkaset lat temu, nie ma o czym dyskutować.
Cóż, zabawić się każdy lubi, ale nie chcielibyśmy doprowadzać się do stanu uczestników biesiad z tych obrazów. W zasadzie można by powiedzieć, że swoimi dziełami pan Jordaens złamał podstawową studencką zasadę imprezowego savoir-vivre: od pewnego momentu zdjęć na balandze robić już nie należy. Bo jeszcze ktoś potem wrzuci to do netu.
Myślę,że ta ostatnia uwaga jest jak najbardziej na czasie.Pstrykamy zdjęci na potęgę zapominając,że to jest jednak sztuka.Chcemy utrwalać wszystkie chwile,a potem wstydzimy się pokazywać znajomyum swoje zdjęcia,zwłaszcza te z pijackich imprez. Te obrazy przedstawione dzisiaj są znakomitymi “lustrami”,w których możemy się również
teraz przejrzeć.Komentarz jak zwykle niezmiernie interesujący(także ten dotyczący “Wieczoru trzech króli” Szekspira.
Dziękuję bardzo za ciepłe słowa :)
Bardzo ciekawy post, sądzę, że nie tylko ten, ale od tego zaczynam. Zaraz przeczytam wszystkie :)
Pozdrawiam
To może pretensjonalne, ale mi ta zabawa się podoba. Już wyjaśniam, zasada pewnej części spotkań na które byłem zapraszany była prosta, bardzo polska i nudna – flaszka i jedzenie. Teraz to do tych spotkań można dodać czynnik zabawy. Przynajmniej coś się będzie działo. :)
Tak na serio to dziekuje Pani Magdo, śledzę “posztukiwania” na okrągło, przeczytałem wstecz już chyba wszystko co Pani napisała no i zawsze czekam na nowości.
Pozdrawiam.
Dziękuję :)