Zagadkowy krucyfiks
Jednym z najstarszych kościołów Krakowa jest romański kościół Najświętszego Salwatora, od którego wzięła nazwę jego okolica (Salwator). W środku w jednym z ołtarzy umieszczony jest zaskakujący wielu odwiedzających obraz: przedstawia on ukrzyżowanego Chrystusa ubranego w długą suknię, zrzucającego but w kierunku grającego pod krzyżem skrzypka. Obraz jest sygnowany CK i datowany 1605; namalował go zapewne działający w Krakowie malarz Kasper Kurcz.
Obraz ten przedstawia krucyfiks, który w średniowieczu miał znajdować się w tym kościele; był to wizerunek w typie Volto Santo, otoczonego szerokim kultem krucyfiksu z Lukki. O Volto Santo już kiedyś pisałam: to przedstawienie Ukrzyżowanego w długiej szacie, które dało początek legendzie o św. Wilgefortis, czyli ukrzyżowanej kobiecie z brodą (post dostępny TU). Legenda o poratowaniu ubogiego muzyka drogocennym butem też wywodzi się od Volto Santo, przeszła zresztą także na przedstawienia św. Wilgefortis. Jak widać opowieść przyczepiła się także do krucyfiksu z Krakowa. Dziś mamy tylko obraz – a co się stało z krucyfiksem? To jedna z ciekawszych zagadek dotyczących sztuki z Krakowa…
W 1603 roku ukazała się publikacja “Przewodnik, abo kościołów krakowskich i rzeczy w nich widzenia i wiedzenia godnych krótkie opisanie…”, w której znaleźć możemy informację o krzyżu od Najświętszego Salwatora: “w tym kościele jest krucyfix na ołtarzu w koronie złotej i szacie haftowanej, zrzucając z nogi trzewik kosztowny skrzypkowi co przed nim gra, pamiątka krucyfixa z Morawy do Mieczława pirwszego w Polszcze chrześciańskiego pana przyniesionego i od niego tak ubranego”. To informacja jeszcze sprzed ukończenia obrazu Kacpra Kurcza; najwyraźniej już wówczas było w tym kościele jakieś przedstawienie odwołujące się do pradawnego krucyfiksu. Tradycja mówiła, że został on przywieziony z Moraw i podarowany Mieszkowi I, który go ubrał w kosztowne szaty. Co się z tym krucyfiksem stało? Kolejną informację znajdziemy w “Klejnotach stołecznego miasta Krakowa” Piotra Hiacynta Pruszcza, z połowy XVII wieku: “Krucyfiks ten wzięty jest do Włoch do Syrolu mila od Loretu”.
I teraz kluczowy element zagadki: oto we włoskim Sirolo rzeczywiście znajdował się krucyfiks, który przed rokiem 1566 trafił do pobliskiej Numany – i znajduje się tam do dziś! Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście jest on z pierwszego tysiąclecia, niektórzy datują go na wiek XI, choć tradycja określa go jako karoliński lub wręcz starożytny. Lokalna legenda mówi, że należał do Karola Wielkiego – w każdym razie jest znany jako przybyły do Italii z północnej Europy. Pytanie, czy jest to faktycznie krucyfiks z Krakowa, pozostaje bez odpowiedzi.
Można zauważyć, że krucyfiks z Numany różni się od oryginału z Lukki (oraz od przedstawienia z obrazu Kurcza): Chrystus nie ma na sobie długiej szaty (choć ma koronę!), a przede wszystkim nie ma charakterystycznego dla Volto Santo zarostu. To jednak nie wyklucza krakowskiego pochodzenia tego krucyfiksu: szata mogła być nałożona na rzeźbę. Zapewne krzyż ten opuścił Kraków najpóźniej w XV wieku (a być może nawet znacznie wcześniej) – a więc i tak nie możemy zakładać, że przedstawienie Kurcza z początków XVII wieku ukazuje rzeczywisty wygląd średniowiecznego Ukrzyżowanego z krakowskiego kościoła.
Przyjmijmy zatem, że w legendach w tym wypadku jest więcej niż tylko ziarnko prawdy: załóżmy, że krucyfiks z Numany rzeczywiście był w średniowieczu w Krakowie, a pochodził z Moraw. Pojawia nam się wówczas ciekawy kontekst: oto freski w katedrze w Kwidzyniu oraz w pobliskim Nowem nad Wisłą też ukazują Chrystusa w typie Volto Santo w wersji bez zarostu! Część badaczy uznała, że w przypadku tych fresków powinniśmy raczej mówić o przedstawieniach św. Wilgefortis: ale oba freski ukazują krucyfiks z charakterystycznymi półkolistymi obramieniami, niewątpliwie odnoszącymi się do Volto Santo z Lukki. Fresk w Kwidzyniu ma zresztą inskrypcję potwierdzającą taką identyfikację (widoczne ponad przedstawieniem “… von Luca”).
W przypadku obu malowideł bardzo wyraźne jest osadzenie tych krucyfiksów w kontekście ołtarzowym, co nie do końca odpowiada ilustracjom legendy o Wilgefortis. Ponadto w obu malowidłach wyeksponowany jest kielich, który występował często w wizerunkach będących kopiami Volto Santo. Jakkolwiek wersja z Nowego Miasta (poniżej) faktycznie wydaje się ukazywać kobietę, to trzeba jeszcze zauważyć, że akurat Wilgefortis miała być kobietą z brodą (acz i od tego, choć z rzadka, zdarzały się wyjątki, jak na przykład Wilgefortis z Wambierzyc). Czy zatem freski z Pomorza to faktycznie wizerunki Wilgefortis, czy też raczej dowód na popularność kultu krucyfiksu z odległej Lukki? A może po prostu Volto Santo kojarzono tutaj z owym krakowskim krucyfiksem, który mógł ukazywać Chrystusa bez brody?
Zagadka zapewne pozostanie bez rozwiązania, ale pospekulować zawsze można… Średniowieczne legendy i kult różnych wizerunków naprawdę chodziły dziwnymi drogami a ich tropienie potrafi być fascynującą przygodą – może właśnie najbardziej w tych przypadkach, które nie dają się ostatecznie wyjaśnić.
Ukrzyżowany w szacie… .
A jak zinterpretować Dzieciątko w szacie?!
http://www.obserwatortorunski.pl/2017/07/ponownie-w-swietym-gaju-1856.html
Ubieranie Madonny i Dzieciątka to element kultu wizerunku, popularny zwłaszcza w kręgach śródziemnomorskich (np. w Hiszpanii), o genezie co najmniej średniowiecznej (chociaż wiadomo, że w starożytności także powstawały rzeźby bóstw, które ubierano w prawdziwe szaty). Ubieranie Dzieciątka szczególnie wiąże się z kultem Praskiego Dzieciątka Jezus (Pražské Jezulátko: https://cs.wikipedia.org/wiki/Pra%C5%BEsk%C3%A9_Jezul%C3%A1tko – i jego kopie). Ciekawy przykład to średniowieczne figurki jasełkowe z krakowskiego klasztoru klarysek: figurka Marii została w czasach nowożytnych przerzeźbiona (m.in. “ogolona”!), zapewne po to, aby ubierać ją w sukienki i peruki (http://digi.ub.uni-heidelberg.de/diglit/modus2001/0009).
Z drugiej strony ciekawym aspektem jest zasłanianie nagości Dzieciątka w czasach nowożytnych w przypadku wizerunków średniowiecznych. Gotyckie Madonny zazwyczaj trzymały nagie Dzieciątko, miało to wymowę eucharystyczną (prezentowanie Ciała Chrystusa), co w czasach potrydenckich było często zasłaniane. W przypadku obrazów – zamalowywane. Ciekawy przykład to Matka Boska z Dzieciątkiem z kościoła Bożego Ciała w Krakowie – przed konserwacją Dzieciątko było ubrane, konserwacja odsłoniła pierwotną wersję z nagim Dzieciątkiem: http://www.bozecialo.net/index.php/bazylika/obraz-matki-zbawiciela
Wdzięczny za odpowiedź
serdecznie dziękując
pozdrawiam
Obserwator Toruński