
Dzieciństwo w średniowieczu

Badacze średniowiecznej codzienności dużą część swej wiedzy czerpią ze źródeł ikonograficznych, czyli z obrazów, miniatur, rysunków i drzeworytów; choć wiele z nich to przedstawienia sakralne, to możemy z nich wydobyć sporo wiedzy o zwykłym, świeckim życiu w wiekach średnich. Na przykład w kwestii średniowiecznego dzieciństwa.
Dzieciństwo w sztuce średniowiecznej wiąże się przede wszystkim z przedstawieniami Świętej Rodziny i dziecięcych lat Jezusa. O tych latach opowiadały apokryfy i rozmaite legendy – między innymi w XIII wieku pojawiła się także opowieść o pierwszych krokach Chrystusa. Najwyraźniej Maria i Józef zaopatrzyli Jezuska w chodzik, a my dzięki dziełom sztuki możemy zobaczyć, jak taki sprzęt wyglądał kilka stuleci temu. W Godzinkach Katarzyny de Clèves (po 1434, The Morgan Library and Museum w Nowym Jorku, dwa tomy: M.917 i M.975 – o tym rękopisie pisałam kiedyś TU) znajdziemy miniaturę ukazującą Świętą Rodzinę: w niewielkiej komnacie rodzice Jezusa pracują, a on sam porusza się w czterokołowym chodziku, obudowanym ze wszystkich stron.
Ten średniowieczny chodzik nazywa się sustentaculum – wygląda na to, że występował także w wersji “taczki”: trójkołowy, niezabudowany. Taka wersja wymagała już od dziecka nieco lepiej wykształconych mięśni, aczkolwiek może nie aż tak, jak to przedstawił autor kwatery z Poliptyku Zwiastowania z Jednorożcem z kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu (ok. 1480, Muzeum Narodowe w Warszawie):
Sztuka na Śląsku w ogóle zresztą obfituje w ciekawostki. Trzymając się tematów dziecięcych: wyjątkowo interesującym przykładem jest obraz Św. Anna Samotrzeć z klasztoru Karmelitów w Strzegomiu (koniec XIV w., Muzeum Narodowe we Wrocławiu). Na kolanach Anny siedzi jej córka Maria, która z kolei trzyma własne dziecko – Jezusa. A co trzyma Jezus? To średniowieczny smoczek, czyli sosułka.
Takich przykładów znajdziemy więcej: sosułkę ściska także Dzieciątko w rzeźbie z kościoła śś. Piotra i Pawła w Legnicy (ok. 1370, Muzeum Narodowe w Warszawie), oraz w obrazie z kościoła Zwiastowania NMP w Dębem (po poł. XV w.).
A z takich bardziej międzynarodowych przykładów, to mamy Madonnę Albrechta Dürera (1506, Gemäldegalerie w Berlinie).
Czym była sosułka? Można powiedzieć, że uspokajaczem… ów “smoczek” zrobiony był z płótna, w które zawijano mak z mlekiem i z miodem! Jak sobie dziecko taki smoczek possało, to w domu była cisza i święty spokój.
Oczywiście w przypadku przedstawień Madonny z Dzieciątkiem sosułkę interpretuje się najczęściej jako nawiązanie do przyszłej męki Chrystusa, ze względu na otrzymywane z maku opium uśmierzające ból. Ponadto zazwyczaj oprócz sosułki Dzieciątko trzyma ptaszka: najczęściej jest to szczygieł (też symbolizujący mękę), lub czyżyk (interpretowany jako odniesienie do Zbawienia).
Ale od czasu do czasu można odłożyć na bok teologiczne interpretacje i po prostu czerpać z dawnych dzieł wiedzę o tym, jak wyglądały przedmioty używane przez naszych przodków kilkaset lat temu. Wynika z tego, że nasze pra-pra-pra-(….)-babki najprawdopodobniej uczyły swoje dzieci chodzić pakując je w drewniane chodziki sustentaculum. I nie miały zapewne zbyt wielu problemów z usypianiem swych pociech: po prostu dawały im do possania makowo-miodowy smoczek.
***
Poszukiwaczom sustentaculum polecam także miniatury i dekoracje marginalne w piętnastowiecznych rękopisach Godzinek w Morgan Library w Nowym Jorku (M.63 fol. 65r oraz MS G.4 fol. 140v), i w szesnastowiecznych Godzinkach w Bodleian Library w Oksfordzie (Douce 276, fol. 118r) oraz w Bibliothèque nationale de France w Paryżu (BnF NAL 392, fol. 26bis-r). Ponadto ciekawymi przykładami są rękopisy Liber de proprietatibus rerum (Le Livre des propriétés des choses), zawierające miniatury z przedstawieniem etapów życia człowieka (BnF Français 134, fol. 92v oraz BnF Français 218, fol. 95r).
Sprzęt ten pojawia się również w krakowskim malowidle ściennym, w bardzo ciekawym kontekście: oto w kaplicy w krużgankach augustiańskich (przy kościele św. Katarzyny na Kazimierzu) znajduje się przedstawienie Matki Boskiej Pocieszenia otoczonej scenkami ilustrującymi kolejne wersy z antyfony przed Magnificat nieszporów Commune Festorum Beatae Mariae Virginis: “Sancta Maria, succurre miseris, iuva pussilanimes, refove flebiles, ora pro populo…” (“Święta Maryjo, przybądźz pomocą biednym, wspomóż słabych, pociesz płaczących, módl się za ludem…”) – owi “słabi”, oczekujący maryjnego wsparcia, zostali ukazani jako bawiące się małe dzieci; jedno z nich także porusza się w sustentaculum.
A ponadto Hieronim Bosch namalował Dzieciątko Jezus z chodzikiem i z zabawką-wiatraczkiem (na rewersie skrzydła tryptyku, w Kunsthistorisches Museum w Wiedniu):
Zachęcam oczywiście do dzielenia się kolejnymi przykładami w komentarzach pod niniejszym wpisem. :)
Na polskiej wsi opiaty w sosułkach czasem zastępowano odrobiną wódki, co zapewne dawało podobny efekt uspokajający ;) Zastanawiam się natomiast, czy eksperymentowano z czymś innym niż cukier, mleko i mak. W niektórych regionach Włoch nagietek polny (Calendula arvensis) nosi nazwę “fiore di ciuccio”, czyli “kwiat smoczkowy”. Wyglądem nie przypomina smoczka bardziej niż inne kwiaty, więc może chodzi o zastosowanie? Wikipedia podaje, że nagietkowi (co prawda lekarskiemu – Calendula officinalis – ale to bardzo podobny gatunek) “od wieków przypisuje się właściwości magiczne. Jego wysuszone płatki rozsypane pod łóżkiem lub włożone pod poduszkę w płóciennym woreczku mają przynosić spokojny sen. Noszone zaś w pomarańczowym woreczku na wysokości splotu słonecznego, odpędzać mają wszelkie lęki, zwidy i strachy”. Jak znalazł dla niespokojnego niemowlęcia. Ponadto jest on bakteriobójczy, co powinno nieco neutralizować szkodliwość ssania wciąż tego samego kawałka szmatki.
Myślę, że na pewno eksperymentowano z bardzo różnymi specyfikami – byle tylko dziecko się uspokoiło! Nagietek intryguje. Dzięki za komentarz!
Innych przykladów nie podam, ale dziekuje za kolejny interesujacy wpis! To jest blog jeden na milion :)
Dziękuję! :)